Kurczę, ale Ci z tyłu mają przechlapane...

Kurczę, ale Ci z tyłu mają przechlapane...
Fot. Damian Nowacki

Wsiadamy sobie do samolotu (tak, znowu) i jak zwykle mamy z tym niezłą przeprawę, wiadomo, tanie linie, mało miejsca (w tym samolocie nawet jakoś mniej niż zwykle). Winda, przenoszenie, problemy z posadzeniem Juli na siedzeniu, które absolutnie się do tego nie nadaje…

Asysta dla osób z niepelnosprawnościami oczywiście pomaga nam z bagażami i Julą. Jak już udaje nam się usiąść, choć w przypadku Juli „usiąść” to dużo powiedziane, Damian biegnie złożyć wózek zanim go zabiorą do luku… I w końcu jak wraca, możemy powiedzieć, że misja zakończona, jest ok. Czyli jak zawsze. Ogólnie nie narzekamy, jest super. Przed wyjazdem zawsze pada zdanie „jak już będziemy siedzieć na miejscach w samolocie to już będzie dobrze?”. I tak właśnie jest. I teraz przed nami ponad 3-godzinny lot, podczas którego głównie skupiamy się na tym, żeby Juli było wygodnie (nam nie musi) i żeby była spokojna. I zwykle się to udaje. Sukces jest wynikiem połączenia laptopa z ulubionym filmem lub kilkoma odcinkami ulubionego serialu, z nami, rodzicami, na zmianę służącymi jako podpora z prawej i z lewej strony oraz w połowie lotu zmiana Juli pozycji z siedzącej na leżącą przez całą długość naszego rzędu. To już, przy tylu lotach, automatycznie powtarzany schemat, bo po co poprawiać coś, co się sprawdza.

I tak sobie latamy, dumni, że ogarniamy i szczęśliwi, że tak łatwo i przyjemnie.

Przed nami w rzędzie, z samego brzegu, siedzi dziewczyna, młoda, słuchawki i telefon to całe jej wyposażenie. Siedzi sobie, bo przecież już zajęła miejsce. Cel osiągnięty.

A tu wpada obóz żeglarski dzieci, sztuk dosyć sporo i zajmuje miejsca w wiadomo, że nieco chaotyczny sposób. I tak się niestety złożyło, że owa dziewczyna musi wstać, bo przyszła pani i w jej rzędzie ma miejsce przy oknie. Ok. Sytuacja do przewidzenia, skoro miejsce było puste. Bo może tego nie wiecie o tanich liniach, ale miejsca przy oknie raczej puste nie bywają. No ok, wstała. Pani przeszła. Dziewczyna siadła. Słuchawki, telefon, pełen luz. A tu stewardessa ma problem, bo okazuje się, że w każdym rzędzie z dziećmi musi siedzieć jeden dorosły. A wiadomo, że wychowawców – to obóz żeglarski – tyłu nie ma, żeby na dwoje dzieci był jeden dorosły. Kilku przypadkowych dorosłych zgodziło się przesiąść. No, ale jaki pech, bo wśród nich, pani spod okna.

Trzeba znowu wstać. Patrzę na minę tej dziewczyny i zakładam, że w głowie ma cały szereg niewybrednych epitetów pod adresem tych okrutnych ludzi, przez których musiała już trzeci raz (!) wstać. (Pani spod okna dwa razy przychodziła i wracała). Tak się przecież nie robi. Dajcie żyć. Jednym słowem foch w wersji max.

I tak patrzę na nią (poprawiając Julki głowę po raz 48 odkąd usiedliśmy) i myślę sobie: „dziewczyno, co ty wiesz o dyskomforcie latania i problemach przy zajmowaniu miejsca…?

My, przez ten czas, w którym ona musiała trzy razy (!) wstać, byliśmy w nieustającym trybie zajęcia i układania Julki na jej miejscu, przygotowując się do startu i stosując przy tym techniki znane tylko wtajemniczonym.

I wbrew pozorom wcale tej dziewczynie nie zazdrościłam. Bo ona naprawdę była zła na sytuację i naprawdę czuła się bardzo w tym wszystkim poszkodowana. A jeżeli tak mało potrzeba, by wyprowadzić kogoś z jego strefy komfortu, to znaczy, że jest ona dosyć mała.

Bo wszystko jest kwestią perspektywy i punktu wyjścia. I doświadczenia różnicy. Nie bez powodu fraszka mistrza Jana „Na zdrowie” jest tak popularna i ponadczasowa, bo mówi nie tylko o zdrowiu. Bo w życiu tak już mamy, że doceniać uczymy się dosyć późno i raczej musi się zadziać gorzej, żeby docenić to, do czego przywykliśmy, a co nam nagle umyka.

Z Julą uczymy się doceniać dużo więcej niż byśmy potrafili nie mając jej. To pewne. Ale też jest mnóstwo rzeczy, które dla nas będąc normą, dla kogoś innego może być marzeniem. Czy to wystarczy, żeby coś docenić? Czy to jest może przepis na szczęście i pozytywne podejście do życia? Do problemów? Porównywać się? Bo przecież zawsze ktoś ma gorzej i lepiej niż my. Może gdyby ta dziewczyna pomyślała: „kurczę ale Ci z tyłu mają przechlapane”, to nawet by nie zauważyła tego ciągłego wstawania i kto wie…? może nawet by się uśmiechnęła do tej pani, którą musiała przepuścić pod okno… Może…

Mogę się mądrzyć, ale oczywiście u nas też to całe docenianie często działa z opóźnionym zapłonem. Choć myślę, że dużo więcej rzeczy potrafimy w życiu docenić. Ale ileż to razy przyjmujemy za pewnik sytuacje, które dopiero jak się sypną, to otwieramy oczy. Tracimy czujność. Ale to, że o tym wiemy, daje już przewagę. Dlatego może jak Wy też będziecie wiedzieć, będziecie ją mieli.

Print Friendly, PDF & Email