Osoba niewidoma z powodzeniem może ukończyć trudne studia prawnicze i reprezentować klientów w sądzie. Świadczy o tym życiorys Katarzyny Heby, gdańskiej adwokatki specjalizującej się w prawie rodzinnym, która od urodzenia ma szczątkowe widzenie. W programie „Jestem z Gdańska” opowiada, jakie wsparcie jest potrzebne, by osoby niewidome i niedowidzące mogły realizować się w życiu i zawodowo.
Niewidoma adwokatka z Gdańska
Katarzyna Heba jest niewidomą adwokatką, ma własną kancelarię w Gdańsku. Pochodzi z powiatu słupskiego. Jest Ambasadorką Konwencji ONZ o prawach osób niepełnosprawnych, przewodniczącą Społecznej Wojewódzkiej Rady ds. Osób Niepełnosprawnych przy Marszałku Województwa Pomorskiego oraz Koordynatorką Dostępności przy Naczelnej Radzie Adwokackiej. Jest kobietą wyjątkową i wyjątkowo aktywną. Działa także dzięki asystentowi osobistemu, który pomaga jej w codziennym funkcjonowaniu. Celem Katarzyny Heby jest przekonać rządzących, by wprowadzili ogólnopolski program asystencji osobistej dla osób z niepełnosprawnościami.
– Od urodzenia mam tak zwane szczątkowe widzenie, czyli widzę duże kontury, czerń, biel i, nie wiem dlaczego, czerwony kolor. Mam duży światłowstręt, więc dość nieźle funkcjonuję wieczorami, potrafię policzyć ile jest wagonów w tramwaju, stojąc na przystanku, ale tylko po zmierzchu, jak jest „szarówka” – mówi Katarzyna Heba, która była gościem Agnieszki Michajłow w programie „Jestem z Gdańska”.
Prawo zamiast dziennikarstwa
Pomimo trudności ukończyła wszystkie poziomy edukacji: szkołę podstawową w podpoznańskiej miejscowości Owińska, gdzie wówczas działał ośrodek dla dzieci niewidomych i słabowidzących, a teraz jest ośrodek dla dzieci ze sprzężonymi niepełnosprawnościami; a następnie liceum ogólnokształcące w Słupsku i studia prawnicze.
– Chciałam zostać Tomaszem Lisem – śmieje się adwokatka. – Chciałam zostać dziennikarką. Mój tata powiedział wtedy, że Tomasz Lis skończył prawo, więc może i ja bym zrobiła studia prawnicze. To mnie przekonało. Nie myślałam wtedy o jakiekolwiek karierze prawniczej, natomiast już studiując wiedziałam, że jeżeli będę wykonywać zawód prawniczy, to będzie to właśnie zawód adwokata. Pożegnałam się z dziennikarstwem.
Zapytana przez Agnieszkę Michajłow o to, co pomaga osobom niewidomym i niedowidzącym w osiąganiu celów i satysfakcjonującego życia, odpowiada:
– Na pewno osoba niewidząca musi się charakteryzować przebojowością. Trzeba zadbać o to, żeby mieć koleżanki i kolegów, żeby być otwartym na ludzi. To bardzo pomaga również w edukacji – na ćwiczeniach czasami prowadzący pisali coś na tablicy, nie zawsze pamiętali o tym, żeby powtarzać to na głos, i robiły to moje koleżanki. Tak samo, gdy w innych przypadkach czasami trzeba było mi przeczytać. To naprawdę ogromna pomoc ze strony właśnie przyjaciół. Studiowanie było nie tylko ważną kwestią związaną z moją edukacją, ale też przygodą, którą każdy młody człowiek powinien mieć możliwość przejść.
Agnieszka Michajłow: Ma Pani swoją kancelarię, jeździ do sądu. Jak pani sobie radzi?
Katarzyna Heba: Zwyczajnie. Wynajmuję lokal, mam komputer z udźwiękowionym programem, który odczytuje mi głosowo wszystko co dzieje się na ekranie. Korzystam z różnych tego typu aplikacji. W ten sposób czytam dokumenty lub mogę pisać do sądu.
Kim jest Andrzej Ciechowski?
To mój asystent osobisty. Wspólnie pracowaliśmy w kilku projektach dla osób z niepełnosprawnościami. W momencie kiedy pojawiła się możliwość ze skorzystania z usługi asystenta, pomyślałam sobie, że chętnie widziałabym Andrzeja w takiej roli. Andrzej się zgodził.
Asystent osobisty to rodzaj pracy. To program realizowany przez Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Gdańsku. Jaka jest rola pana Andrzeja?
Zawozi mnie do sądu. Kiedyś wchodził ze mną na sale, ale od jakiego czasu nie chce, nie wiem dlaczego. Jeździmy na konferencje, różnego rodzaju szkolenia. Teraz, do studia też przyjechaliśmy razem.
To jest taka osoba, która pozwala Pani normalnie funkcjonować. Pełni rolę trochę takiej białej laski, bez której Pani dzisiaj przyszła?
Tak, zdecydowanie. Andrzej spełnia taką rolę, dzięki której mogę zrobić wszystko zdecydowanie szybciej niż z białą laską czy psem przewodnikiem. Znajdowanie sal w sądzie dla osób widzących nie jest łatwe. Gdybym ja sama szukała, to pewnie spóźniałabym się na każdą rozprawę. Dzięki Andrzejowi potrafimy wszystko szybciej ogarnąć. Jest też bezpieczniej.
Czego brakuje osobie niewidzącej w Gdańsku?
Jak się ma takiego asystenta jak Andrzej, to niczego nie brakuje (śmiech – red.). Przestrzeń publiczna by była bardziej przyjazna, w tym budynki użyteczności publicznej.
Spotyka Pani osoby z niepełnosprawnościami, które się wycofują z życia?
Jest takich osób sporo. Są na przykład osoby, które straciły wzrok i wydaje im się, że to koniec. Trudno je wyprowadzić z błędnego myślenia, a to nieprawda. Tutaj duża rola organizacji pozarządowych, które starają się takie osoby aktywizować.
Co by Pani powiedziała takim osobom?
Warto otworzyć okno, warto otworzyć drzwi, wyjść do drugiego człowieka i poprosić o pomoc. Nie bać się prosić o pomoc i korzystać z tej pomocy.
Pani cel?
Namówić rządzących na ustawowe rozwiązanie asystencji osobistej dla osób z niepełnosprawnościami. To mój cel na teraz.