Gdynia: Twarze Pomagania. Justyna Sudzik po kawałku zmienia świat

Gdynia: Twarze Pomagania. Justyna Sudzik po kawałku zmienia świat
Fot. Dawid Linkowski

Wydarzeń, akcji i przedsięwzięć organizowanych przez Justynę Sudzik, prezeskę fundacji „Przytulny Domek”, nie sposób zliczyć. Zresztą, ona sama miałaby z tym problem. Ale nie o ilość w działaniu fundacji chodzi. Ważne, by zmieniać świat, ludzi i relacje między nimi. Zapraszamy na spotkanie z kolejną bohaterką cyklu „Twarze Pomagania”.

Justyna Sudzik mówi, że pomaga całe życie, z potrzeby serca. Cztery lata temu stwierdziła, że przyszedł czas, by z tą potrzebą zrobić coś więcej.

– Dwa lata mieszkałam w Belgii, w bazie wojskowej NATO. Regularnie, na dwa tygodnie, przylatywałam stamtąd do Polski, bo prowadziłam warsztaty w Centrum Edukacji Nauczycieli w Gdańsku – wspomina. – Gdy wracałam do tego międzynarodowego środowiska, widziałam ludzi funkcjonujących zupełnie inaczej niż w Polsce: miłych, życzliwych, uśmiechniętych. Ten czas, gdy tak latałam między dwoma krajami, pokazywał mi, jak się zmienia Polska i polska rzeczywistość. Obserwowałam i czułam, że zmiany idą w niedobrym kierunku: ludzie coraz rzadziej się uśmiechają, są bardziej zestresowani i zdenerwowani. Chciałam zrobić coś, żeby pobudzić Polaków do zmiany.

Z Belgii przyjeżdżała też do Warszawy na szkolenia z Pozytywnej Dyscypliny. Przyglądała się fundacji „Ta szansa”. Pomyślała, że to dobre miejsce, które robi coś dla innych – i że też chciałaby takie stworzyć.

Fot. mat. prasowe

Gdy poczuła się gotowa, założyła Fundację „Przytulny Domek”. Skąd nazwa? – Chcemy przytulić każdego, kto potrzebuje przytulenia: bez względu na narodowość, wiek, wyznanie, stan zdrowia… Chcemy zmieniać świat – wyjaśnia pani Justyna. – Hasło naszej fundacji to „Niebo do wzięcia”. Bardzo bym chciała, żeby ludzie wiedzieli, że to rodzina daje miłość, że w rodzinie mają początek: dobro, radość, szacunek, godność. Zacznijmy od siebie, od swojej małej przestrzeni.

W ramach fundacji pani Justyna prowadzi projekty i dla przedszkolaków, i dla seniorów. Niezależnie od tego, z kim działa, przekazuje to samo: że aby się lepiej rozumieć i akceptować innych, trzeba najpierw zmienić nastawienie do siebie i do świata. Zaprosiła młodzież m.in. na zajęcia „Na początku była miłość” – o rodzajach miłości, o językach miłości i o tym, jak można ją rozumieć.

Rodzice i nauczyciele uczestniczyli w warsztatach z Pozytywnej Dyscypliny. – Dla mnie to filozofia życia – podkreśla. – Jeśli nauczymy się stanowczo i uprzejmie traktować młodego człowieka, zobaczymy, jak zmienią się wzajemne relacje – i nie będziemy chcieli inaczej. Mamy i córki zaprosiła na warsztaty z podstaw pielęgnacji, bo, jak mówi, to świetny sposób na budowanie bliskości.

Dla seniorów, w ramach miejskiego projektu „Organizacja czasu wolnego Gdynia 55+” przygotowała m.in. Pracownię Akceptacji Sytuacji, kurs fotograficzny, konwersacje w języku angielskim, jogę i taniec.

Fot. mat. prasowe

Z okazji Międzynarodowego Dnia Przytulania przygotowuje razem z wolontariuszami specjalne kartki dla hospicjów i domów pomocy społecznej z całej Polski. Ostatnio wysłała ich 2390. Liczba osób, które brały udział w spotkaniach, warsztatach, koncertach, wieczorach poezji, wystawach organizowanych przez „Przytulny Domek”, idzie w tysiące.

– Mamy dużo aktywności, bo nie można inaczej. Jest dużo potrzeb, żeby zmieniać ludzi. I tak trochę poprzytulać. – uśmiecha się pani Justyna. – Młodym ludziom chcę przekazać, że każdy człowiek jest dobry i że może być dobry, jeśli sam tego zechce. Mówię, że każdy ma prawo wyboru i że ważne jest, by budować swoje poczucie wartości, by akceptować siebie. Od tego zależą relacje z innymi. Widzę, że młodzież po moich zajęciach się zmienia. Dzieciaki stają się po prostu lepsze. Oczywiście, będą błędy i potknięcia, ale praca, którą wykonują, przynosi efekty. Zauważają, że nie trzeba rywalizować, że można współpracować, że można być dla siebie nawzajem i akceptować fakt, że jesteśmy inni. Każdy ma prawo do emocji, także trudnych, bo to nam pokazuje, gdzie są nasze niezaspokojone potrzeby. Mamy prawo do złości, ale nie mamy prawa do krzywdzenia innych.

Pani Justyna mówi, że młodzież, którą spotyka w szkole, jest dobra. I że to dorośli mają na nią duży wpływ: zabierając wolność, nie dając możliwości samorozwoju. Jej zdaniem rodzice wymagają od dzieci zbyt dużo. Młodzi nie mają przestrzeni na rozwijanie swoich pasji, pielęgnowania tego, co dla nich jest naprawdę ważne.

– Uczę ich budowania zaufania, współpracy, zgody, szacunku – wylicza. – Uczę szczerości wobec siebie i innych, wobec swoich potrzeb i tego, co dla każdego z nas ważne. Dzięki temu młodzi zyskują poczucie, że mogą przyjść do dorosłych i powiedzieć, co im leży na sercu. Fundacja „Przytulny Domek” przyłącza się do różnych inicjatyw i jest zawsze tam, gdzie pojawia się jakaś potrzeba. Ostatnich kilkanaście miesięcy to duże wsparcie dla mieszkającej w Gdyni społeczności ukraińskiej.

Justyna Sudzik: – W pomoc osobom z Ukrainy jestem zaangażowana od samego początku. Gdy wybuchła wojna, czułam, że muszę zacząć działać. Zorganizowałam koncert charytatywny, dochód został przekazany na potrzeby opieki nad dziećmi z Ukrainy. W maju, z okazji Dnia Matki i Dnia Rodziny, zorganizowałam Gdyńskie Fale Dobra. I rzeczywiście zadziało się dobro. W ramach akcji „Morze Pluszaków dla Dzieciaków” zebraliśmy 52 120-litrowe worki maskotek. Rozrzuciliśmy je na sali gimnastycznej szkoły, w której zorganizowane było wydarzenie dla mam i dzieci z Ukrainy. Mamy miały masaże, a dzieci mogły się w tym morzu pluszaków wykąpać i wziąć sobie tyle maskotek, ile chciały.

Ale to nie wszystko. Pani Justyna zorganizowała zbiórki: pieluch, jedzenia i chemii, które trafiały na Ukrainę. Prowadziła warsztaty dla pań zdobywających kwalifikacje terapeuty zajęciowego. Uczyła też – i uczy – języka polskiego. Zaangażowała się w działalność punktu przyjmowania / wydawania odzieży, który działał w YMCA.

Fot. mat. prasowe

– Mam wielu znajomych z Ukrainy. Rzeczy trafiały bezpośrednio na Ukrainę, ale też do osób, które przyjeżdżały tu, do Gdyni. Zorganizowałam zbiórkę świeczek czy skarpetek dla dzieci – mówi. – Docierałam do darczyńców, jak tylko się dało.

Gdy przy ul. Starowiejskiej otwierało się Spilno (prowadzone we współpracy z UNICEF miejsce integracji gdynian z osobami, które niedawno przyjechały do naszego miasta i gdzie trafiający do Gdyni uchodźcy mogą otrzymać niezbędne im informacje) zaproponowano jej zorganizowanie wieczoru kultury ukraińskiej. Współpraca Spilno i fundacji trwa do dziś. Np. podczas specjalnych warsztatów dzieci z Ukrainy i Polski wspólnie przygotowywały uśmiechy rozdawane później innym. Szersza oferta zajęć zacznie się tu we wrześniu. Pani Justyna zdradza, że marzy jej się wolontariat ukraiński, by angażować młodych ludzi w zmiany na dobre.

Gdy pytam panią Justynę, czy ma poczucie, że robi coś ważnego, odpowiada: – Myślę, że tak. To przyjemne, że kładę się spać z myślą: „Dziś był dobry dzień”.

Marzenia? – Siedziba fundacji, bo póki co jej nie mamy. Ale czuję spokój, bo wiem, że przyjdzie dzień, w którym ten nasz przytulny domek się pojawi.

Cykl „Twarze Pomagania” powstał w ramach współpracy gdyńskiego samorządu z UNICEF.
Print Friendly, PDF & Email