Na rower lub na narty

Na rower lub na narty
Fot. Adminstrator

Co prawda lato już za nami i wieczory robią się coraz dłuższe, zaraz aktualności nabierze zeszłoroczny tekst o zaletach czytania książek i (niestety) o sposobach na przeziębienia, jednak nadal jest cieplutko i spora część tego dnia zostaje do wykorzystania. Najlepiej aktywnie. Ale jak?

Chcielibyśmy skupić się na bardzo konkretnych sposobach. Rower, narty, łyżwy, rolki, hulajnoga… można jeszcze wymienić kilka, ale tyle wystarczy – co je łączy? Niewątpliwie jest to sprzęt potrzebny do tego, by aktywnie spędzać czas (przy takim zestawieniu, nawet bez względu na porę roku). I spędzać go rodzinnie.

Z naszego punktu widzenia łączy je jednak coś jeszcze – z żadnego z nich nie może skorzystać Julka. Pojęcie „rodzinnie” zaczyna mieć więc nieco pod górkę. Oczywiście że możemy wsiąść na rower i osobno śmigać po mieście, na zmianę, podczas gdy druga osoba zostanie z Julcią w domu – żaden problem – tylko przyjemność nie ta… Nie jest jednak moim zamiarem narzekać na przeciwności losu, punktując rzeczy, których zrobić nie mogę. Wręcz przeciwnie. Powyższa wyliczanka ma pomóc mi udowodnić, że pewne problemy można obejść, ok, nie wszystkie, ale w kosmos też nie każdy może polecieć i jakoś trzeba z tym żyć. Skupić się trzeba więc na tym jak sobie to życie polepszyć. Są sposoby.

To może rower…?

Wycieczki rowerowe to niesamowita frajda, nie bez powodu w sezonie, dookoła widać mnóstwo śmigających całych rodzin, w różnych konfiguracjach rowerowo–przyczepkowo–siodełkowych, w zależności od wieku i możliwości dzieci. Nie bez przyczyny też infrastruktura naszego miasta coraz bardziej się do takich wycieczek dostosowuje, sprawiając, że, poprzez nowe ścieżki rowerowe, jazda staje się dużo bardziej przyjemna i bezpieczna. Tak więc obserwowaliśmy jak fajnie można byłoby sobie pojeździć…

Robiliśmy wiele podejść do przyczepek rowerowych – jedynej możliwości, żebyśmy razem z Julką mogli pojeździć na rowerach. Wiedzeni nadzieją, że uda nam się zmieścić Julę w takich dla dzieci testowaliśmy kilka z efektem niestety marnym. Powszechnie dostępne były za małe i zupełnie nie nadawały się dla osoby niepełnosprawnej. Zresztą to nie może być tylko przyczepka, to musi być wózek. Po odstawieniu roweru i pójściu na spacer trzeba mieć w czym Julę na niego zabrać.

W końcu zdecydowaliśmy się na wózek–przyczepkę rowerową dla osoby niepełnosprawnej dorosłej, bo nasza córcia rośnie w oczach. O kosztach zakupu mówić nie ma co – wiadomo jak jest, koszty są kosmicznie wysokie, jak wszystko dla osób niepełnosprawnych – ale ten moment, kiedy po raz pierwszy mogliśmy wspólnie wyruszyć na rowerach w świat (który ograniczył się na początek do pobliskiego parku…) – bezcenny. Tak samo jak radość Julci – myśleliśmy, że może się bać, bo prędkość, bo nowość – nic z tych rzeczy – śmiała się w głos przez cały czas, a to największa nagroda i kolejny punkt do odhaczenia na liście ograniczeń, które udało nam się obejść. Dla Julci – zupełnie nowe doświadczenie.

Z całego serca więc polecamy – Julka jest w takiej przyczepce bezpieczna, jest jej wygodnie i pozostaje tylko cieszyć się jazdą. Z czasem zaczęliśmy już zapuszczać się w głębsze rejony miasta, na dłuższe wycieczki. Okazało się, że ścieżki rowerowe zdały egzamin i z powodzeniem połączyły trasę „z punktu A do punktu B” i, co należy przy tym zaznaczyć, punkty te nie były blisko siebie.

Tymczasem idzie zima, rowery i przyczepka będą przez kilka najbliższych miesięcy odpoczywać – czas na narty.

Tutaj muszę się od razu przyznać, że, po pierwsze, sami pogromcami stoków nie jesteśmy, po drugie, z Julą nie wybieraliśmy się na nie nigdy. Pojawiły się jednak w międzyczasie możliwości na jazdę na nartach dla osób, które są niepełnosprawne ruchowo. To też musi być ogromna frajda – sami nie mieliśmy okazji spróbować, ale sprawa jest na pewno warta zgłębienia. Byliśmy czy nie, najważniejsze, że jest taka możliwość. Kolejny bastion spędzania aktywnie czasu zdobyty.

Hulajnoga, rolki, łyżwy… nie mamy wiedzy na temat dostosowania ich do użytku dla osób niepełnosprawnych ruchowo, ale to wcale nie oznacza, że czegoś już nie wymyślono. Takie czasy, że wszystko jest możliwe.

Póki co cieszymy się przejażdżkami rowerowymi, a gdybyśmy chcieli, mamy możliwość wybrania się na narty więc jest dobrze.Tylko korzystać.

Fot.: archiwum prywatne 

  Ilona i Damian Nowaccy Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 18957 

Print Friendly, PDF & Email