Z perspektywy rodziców: Mus to mus

Z perspektywy rodziców: Mus to mus
Fot. pixabay.com

Od jakiegoś czasu, choć może to niezbyt konkretne określenie, więc od około dwu miesięcy, wszystko co Julka je jest wcześniej blendowane. Zdecydowaliśmy tak, bo dużo łatwiej się nam naszą córcię karmi, jej dużo przyjemniej się je, a posiłki mogą być dużo bardziejwartościowe.

Trochę to trwało, ta droga do świata pokarmów blendowanych… Wzbraniałam się długo przed tą formą jedzenia, bo źle mi się kojarzyła. Julka lubi jeść, ma swoje smaki i mniej lub bardziej ulubione potrawy. Nie chciałam tej naszej małej smakoszki w tym temacie ograniczać. Cały czas miałam w pamięci obserwowane na wyjazdach turnusowych, stosowane przez niektórych rodziców, wrzucanie do blendera całych obiadów, których jedyną wartością miała być konsystencja… Bo jak może smakować schabowy, zmieszany z ziemniakami, zupką (jej rodzaj chyba nie jest istotny) kompotem i buraczkami… Tak…buraczki… pełniły bardzo ważną funkcję, gdyż dokładnie wszystko mogło być nimi rozrzedzone… Brrr… Ciekawe czy ktoś z przygotowujących owo cudo kulinarne by to zjadł…

Nie mogę i nie chcę tego robić Julce. Rozpoczynając więc przygodę z blendowaniem przyjęłam jedną podstawową i najważniejszą zasadę „nie przygotuję niczego, czego sama bym chętnie nie zjadła”. Tak, żeby blendowanie nie było czynnością niezależną, ale przepisem. I tak się zaczęła u nas era potraw blendowanych.

Początkowo poruszaliśmy się ostrożnie, po obszarach znanych nam już dobrze i dotąd odkrytych. Owsianka z bananem, parówka z ketchupem, czy gulasz z kaszą. Z czasem, zachęcona większymi porcjami, jakie Jula ze smakiem i łatwością zjadała, zaczęłam rozszerzać horyzonty. I tak do owsianki z bananem doszło masło orzechowe, bakalie, a wszystko mogło być polane musami owocowymi w przeróżnej kombinacji. Można opcjonalnie dodać avocado. Innymi opcjami śniadaniowymi może być np. jajko (Jula je dwa) ugotowane na twardo, z majonezem, szczypiorem, szynką, lub rybą wędzoną i ketchupem, albo parówki z majonezem i ketchupem.

Ketchup jest w ogóle u nas stałym elementem wystroju lodówki, Julka bardzo go lubi i często dodanie go powoduje, że chętniej coś zje.

Ale wracając do śniadań. Kasza jaglana otwiera tu też sporo możliwości. Sama smakuje średnio… ale może być połączona z owocami i serkiem homogenizowanym, zamiast płatków owsianych na słodko na śniadanie. A w daniu obiadowym zamiast kaszy czy makaronu.

I tak jesteśmy przy obiadach. Mamy pełnię sezonu na mnóstwo warzyw i owoców. Ich różnorodność i ilość daje ogromne możliwości robienia zup kremów w przeróżnej konfiguracji. Targi, obok owoców, pełne są cukinii, papryk, pomidorów, marchewki, cebul, kalafiorów, kapust, kukurydzy… To wszystko tylko czeka żeby być zmiksowanym w różnych zestawieniach. Do środka tylko jakiś kurczaczek, kasza, ryż albo makaron i mamy pyszną zupkę krem, którą sama Julce ukradkiem podjadam.

Okazało się więc z czasem, że mimo wcześniejszych obaw, blendowanie nas nie ogranicza, a wręcz przeciwnie – daje sporo nowych możliwości włączania do diety produktów, które Julce ciężko było do tej pory podać.

Nie może się obyć bez deserów. Można tutaj wymyślić kilka fajnych opcji. Galaretka zmieszana z biszkoptami jest moim osobistym odkryciem. Ciasto marchewkowe czy sernik, połączone z bananem też są super. W ogóle banan w deserach pełni trochę rolę wspomnianych wcześniej buraczków, ale w zdecydowanie bardziej przemyślany kulinarnie sposób. Wszelkie suche ciasta, którymi Julka wcześniej się krztusiła, połączone z bananem lub musem owocowym stały się dla nas dostępne. Teraz jest więcej owoców świeżych, ale na rynku pojawiło się mnóstwo musów owocowych w tubkach i bardzo się z nimi zaprzyjaźniliśmy. Zawsze mamy w domu zapas.

Jeżeli mamy na obiad coś, czego Julce nie ma szans podać, np pizzę czy zapiekankę, nie wrzucam jej tego w blender i nie zalewam colą, ale odkładam wszystkie składniki, które mam do jej przygotowania (bez ciasta), dodaję makaron, sos pomidorowy i Jula ma swój obiadek. Taka pizza w innej formie.

Bardzo dużo przepisów powstaje w trakcie ich przygotowania i rzadko zdarza się, że robię coś dokładnie tak samo za każdym razem. Nie jestem w stanie opowiedzieć o wszystkich pomysłach, jakie przychodzą do głowy w trakcie przygotowywania. Możliwości jest mnóstwo, a fakt, że Julka zje wszystko dużo szybciej, łatwiej, a do tego ze smakiem, jest wystarczającą motywacją i satysfakcją.

Nie tylko więc Julce odczarowaliśmy blendowane potrawy, ale sami przy okazji odkrywamy nowe, ciekawe smaki i połączenia.

Print Friendly, PDF & Email