Reprezentacja Polski w ampfutbolu pokonała dziś Rosję 1-0 i została brązowym medalistą mistrzostw Europy.
W pierwszej połowie spotkania zarówno jedni jak i drudzy stworzyli sporo okazji do zdobycia gola. Znakomicie między słupkami spisywali się obaj bramkarze. Pierwsze 8-10 minut to koncertowa gra Polaków. Później jednak coraz śmielej zaczęli grać rywale. Już w 11 minucie wypracowali sobie świetną okazję do zdobycia gola, piłka jednak nieznacznie minęła światło bramki.
W kilku innych sytuacjach świetnie spisał się Igor Woźniak. Polacy tez próbowali, gola jednak brakowało. Najbliżej tego byli tuz przed przerwą, gdy w polu bramkowym sfaulowany został Kamil Grygiel. Do piłki podszedł sam poszkodowany i pomylił się nieznacznie. Po tej sytuacji sędzia zaprosił obie ekipy do szatni.
Na drugą połowę Biało-Czerwoni wyszli z jednym założeniem – strzelić gola. Ta sztuka powiodła się w 33 minucie, a piłkę w siatce umieścił Jakub Kożuch. W kolejnych minutach pojawiły się okazje do podwyższenia wyniku, jednak zawodziła skuteczność.
Rosjanie do ostatnich sekund starali się zdobyć gola, który dałby im dogrywkę. Brakowało jednak celności, a gdy już strzał zmierzał w światło bramki, to na posterunku był Woźniak.
Polacy – podobnie jak podczas ostatniego turnieju – zostali brązowymi medalistami mistrzostw Europy w ampfutbolu.
– Trudno to opisać, jesteśmy mega szczęśliwi, to spełnienie marzeń. Mecz był trudny, Rosja jest wymagającym rywalem, ale udało nam się zdobyć tego wymarzonego gola – mówił tuż po meczu Przemysław Fajtanowski, który w turniej rangi mistrzowskiej debiutował. – Wykonaliśmy kawał świetnej pracy – dodał.
– Nikt nie wracał do tego, co się wydarzyło wczoraj. Wczoraj przegraliśmy mecz, ale to jest element sportu, dzisiaj wygraliśmy i mamy medal – mówił na pomeczowej konferencji prasowej trener Marek Dragosz. – Jesteśmy trzecią drużyną Starego Kontynentu. Chłopaki zagrali fantastyczny mecz, który chciało się oglądać bardziej niż nie jeden – z całym szacunkiem – mecz piłki jedenastoosobowej.
– Niewykorzystany rzut karny to element piłki nożnej. Wczoraj rozmawialiśmy o tym, że ktoś, gdzieś rozsunął się w murze, Cristiano Ronaldo tez się rozsunął w murze. Byłem spokojny o to, że gola strzelimy, w końcu nie po to zrobiliśmy zmianę z Kubą Kożuchem, żeby tej bramki nie strzelił. Szkoda mi, bo Kamil (Grygiel – red.) w szatni gdzieś tam spuścił trochę głowę, ale grunt że skończyliśmy, jak skończyliśmy – zaznaczył Dragosz.