„Dał nam przykład Bonaparte jak zwyciężać mamy”

„Dał nam przykład Bonaparte jak zwyciężać mamy”
Fot. Mateusz Misztal

Wszystkich Czytelników na wstępnie ostrzegam – będzie miło, będę chwalił – bo i jest za co! Dawno, dawno temu… No dobra, nie tak znowu dawno.

Dziesięć lat temu rodził się w Polsce ampfutbol. Najpierw narodził się pomysł, później od pomysłu trzeba było przejść do jego realizacji. Nie było niczego: znajomości, funduszy. Było za to pełne zapału, energii i cierpliwości serce do pracy – takiej od podstaw, bo ampfutbol nie miał nawet wykopanych fundamentów. Trzeba było więc je wykopać, postawić, a potem dopiero zająć się tworzeniem – cegła po cegle – tej części budowli, którą widać z zewnątrz. Tym człowiekiem z pomysłem, zapałem i mrówczą pracą był i jest Mateusz Widłak (pewnie się uśmiecha, gdy to czyta, ale te dobre słowa nie są w tym przypadku na wyrost).

„Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan. Pomalutku, bez pośpiechu, wszystko zrobię sam. Nad makietą się męczyłem ładnych parę lat, ale za to zwiedzać cudo będzie cały świat” – śpiewał w jednym ze swoich największych przebojów zespół Golec uOrkiestra. I tak od pomysłu przeszedł Mateusz do realizacji. Początki? Drukowanie i wieszanie plakatów, tworzenie pierwszej strony internetowej – wszystko w zaciszu domowym.

Nowe było wtedy wszystko, nawet nazwa dyscypliny. W słowniku nie było wówczas słowa ampfutbol. Na pierwszy trening przyjechało kilkanaście osób, trenowali na parkiecie, w hali. Ampfutbolu uczyli się wszyscy: od prezesa, przez trenera i samych zawodników. Długą, żmudną pracą – zarówno pod względem organizacyjnym, jak i sportowym udało się stworzyć coś dużego i to coś, co ma w sobie jeszcze (pod względem sportowym i marketingowym) duży potencjał.

Dziś ampfutbol jest prężnie działającą i rozwijającą się dyscypliną. Reprezentacja ma sponsorów i partnerów. Działa pięć klubów, które rywalizują w Amp Futbol Ekstraklasie, a od kilku miesięcy w PZU Amp Futbol Ekstraklasie, bo spółka ta została sponsorem tytularnym rozgrywek, a te oglądać można na stronie internetowej sport.tvp.pl. Tworzący w naszym kraju dekadę temu ampfutbol Mateusz Widłak dziś jest prezesem Amp Futbol Polska i EAFF (Europejskiej Federacji Ampfutbolu), a reprezentacja ma za sobą bardzo dobre kilka lat – medal ME w 2017 roku w Turcji i ten zdobyty we wrześniu w Krakowie, w 2014 było też 4. miejsce podczas mistrzostw świata w Meksyku.

EURO w Krakowie miałem okazję oglądać od kulis, z poziomu murawy – jego zdecydowana większość widziana była jednak przez obiektyw aparatu (próbka efektów takowego oglądania na str. 43 i 44). W dniu ćwierćfinałów największe wrażenie zrobili na mnie kibice śpiewający hymn a capella. Odśpiewane przez niemal tysiąc gardeł (tyle pomieścił stadion Prądniczanki) „Dał nam przykład Bonaparte jak zwyciężać mamy” musiało dodać skrzydeł piłkarzom. W każdym pomeczowym wywiadzie podkreślali zresztą, że grają dla kibiców i że kibice są bardzo ważnym czynnikiem, zwłaszcza wtedy, gdy mecz nie układa się po myśli, gdy nie wszystko wychodzi. Tak było w trakcie meczu półfinałowego (już na stadionie Cracovii). Ten anturaż mógł nie jednemu ścisnąć żołądek, związać nogę lub sprawić, że trudniej było utrzymać kule. Na trybunach kilka tysięcy kibiców – wśród nich Prezydent RP Andrzej Duda – gorący doping od pierwszego do ostatniego gwizdka. Kibice nieśli, a pełni energii dostarczanej z trybun piłkarze próbowali strzelić wyrównującego gola, który dałby dogrywkę. Ta sztuka się jednak nie udała.

Apetyty na finał były ogromne, toteż nie ma się co dziwić łez, które obserwowałem tuż po zakończeniu meczu. Wielu naszych reprezentantów długo leżało na murawie i próbowało zebrać myśli. Na konferencji prasowej pojawił się trener wraz z kapitanem Przemysławem Świerczem. Także i wtedy trudno było o choćby najmniejszy uśmiech. Potrzebny był jednak reset, bo pozostały 24 godziny do meczu o brązowy medal. W dniu meczu o 3. miejsce zobaczyłem drużynę skupioną, zmobilizowaną od momentu opuszczenia szatni. Na boisku każdy dawał z siebie jeszcze więcej, ławka rezerwowych żyła meczem bardziej niż kiedykolwiek. Dużą część swojej uwagi skupiłem jednak na osobie trenera. Na reakcję (a w zasadzie jej brak) po niewykorzystanym rzucie karnym, jak i po golu, który dał prowadzenie, a jak się potem okazało brązowy medal – przez cały ten czas trener Dragosz zachowywał spokój. Strzelec bramki mecz zaczął na ławce, a przed wejściem na plac gry Marek Dragosz poświęcił mu kilka minut, tłumacząc jak ma się na boisku poruszać, w jakich jego sektorach. Co dokładnie powiedział – nie wiem, ale zmiana okazała się trafiona w 10.

Zacząłem od prezesa, a skończę właśnie na trenerze, czyli drugiej z osób, bez której pracy nie byłoby tego sukcesu. Każda odprawa przedmeczowa była inna, każda wyjątkowa, bo też każdy mecz jest właśnie taki i każdy wymaga innego przesłania. Przed jednym z meczów były filmiki nagrane od rodzin piłkarzy, przed innym w szatni motywował Dominik, młody adept ampfutbolu. To wszystko, co dzieje się na godziny czy minuty przed meczem jest bardzo ważne, bo buduje drużynę. Siłownia, treningi na boisku, taktyka – to również jest istotne, ale na koniec każdy trener ma jedno zadanie – trafić do serc i umysłów swoich podopiecznych. Obserwując fragment z życia tej kadry i spoglądając na osiągnięte sukcesy stwierdzam, że budowa drużyny się udaje (to proces, który trwa i w zasadzie nigdy się nie kończy) – są znakomici architekci i budowniczy oraz kierownik budowy. Panie i Panowie, rodzino Amp Futbol Polska – gratulacje – za stworzenie reprezentacji i za zorganizowanie turnieju, który dopięty był w każdym calu i detalu – na ostatni guzik. Chapeau bas.

Print Friendly, PDF & Email