Jedni marnują, inni głodują

Jedni marnują, inni głodują
Fot. nadesłane

Takie hasło wygrało kilka lat temu w konkursie ogłoszonym przez Bank Żywności w Elblągu dla szkół w ramach obchodów Międzynarodowego Dnia Żywności. Trzeba przyznać, że to hasło oddaje istotę rzeczy.

Marnowanie żywności ma miejsce w różnych wymiarach – i tym lokalnym, sąsiedzkim, i globalnym, obejmującym całą planetę. Lokalnie możemy ten problem rozwiązać po prostu dzieląc się z osobami w potrzebie, globalnie jest znacznie trudniej. Są kraje, gdzie śmietniki przepełniają się wyrzuconym chlebem, mięsem, warzywami, owocami i są kraje, gdzie ludzie, a zwłaszcza małe dzieci umierają z głodu, o czym alarmują organizacje pozarządowe, które im pomagają.

Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) podaje, że na świecie każdego roku marnujemy 1 mld 300 mln ton żywności, co stanowi ⅓ całej produkowanej żywności na świecie. Co więcej, uważa się, że ⅔ wyrzucanego jedzenia w rzeczywistości nadal nadaje się do spożycia. Jednocześnie 690 mln ludzi na świecie cierpi głód, jak informują UNICEF, WFP, FAO, WHO i IFAD. Najwięcej w Azji i Afryce. Częściowo winę ponoszą sami mieszkańcy tych krajów z powodu nieustannych wojen domowych, plemiennych i międzypaństwowych, ale w dużej części jest to też skutek zmian klimatycznych: długotrwałe susze powodują pustynnienie dawniej żyznych gleb, a brak wody w rzekach uniemożliwia ich nawadnianie.

W skali globalnej my, zwykli obywatele, nie mamy wiele do powiedzenia, tu wkracza ponad narodowa, globalna polityka. Ale możemy dużo zmienić na własnym podwórku. W Polsce marnuje się rocznie około 5 mln ton produktów spożywczych, w tym aż 60%, czyli około 3 mln ton pochodzi z naszych gospodarstw domowych!

Banki Żywności uczą, że trzeba mniej kupować, najlepiej według wcześniej przemyślanej listy zakupów, w pierwszej kolejności wyciągać z lodówek produkty, którym kończą się terminy ważności (chociaż z tym terminem sprawa nie jest oczywista), nie przygotowywać za dużo na zapas.

Zawsze jednak możemy przecenić apetyty własne lub gości i zostaną nam w garnku pyszna zupa, bigos czy gołąbki – za dużo do odgrzania następnego dnia. W takiej sytuacji Bank Żywności w Elblągu poleca dwie jadłodzielnie: przy ul. Związku Jaszczurczego 17 oraz przy ul. Stefczyka 7-8. Jadłodzielnie czynne są całą dobę.

– Sklepy, hurtownie, czy restauracje mogą zadzwonić do naszego Banku Żywności i chętnie przyjedziemy po niesprzedane posiłki czy produkty – a odbiorców, oczekujących na pomoc, mamy wielu dzięki współpracy z innymi organizacjami pomocowymi. Darowizna taka może być przekazana anonimowo, jeżeli ofiarodawca nie chce się ujawniać. Chętnie też przyjedziemy na działkę po skrzynkę czy więcej owoców, żeby nie zgniły pod drzewem. Najważniejsze, żeby się nie zmarnowało! Postawny to sobie za punkt honoru – zachęca Teresa Bocheńska, prezes elbląskiego Banku Żywności.

Print Friendly, PDF & Email