ERKON-owskie (i nie tylko) drogi Pani Teresy

ERKON-owskie (i nie tylko) drogi Pani Teresy
Fot. archiwum redakcji

Teresa Bocheńska jest założycielką Elbląskiego Banku Żywności, wiceprezesem Elbląskiej Rady Konsultacyjnej Osób Niepełnosprawnych, redaktorem elbląskiej gazety dla niepełnosprawnych „Razem z Tobą”, a przede wszystkim Kobietą – społecznikiem, która działa na rzecz potrzebujących.


Wywiad pierwotnie ukazał się w listopadzie 2013 roku.


Jest Pani żoną, mamą i babcią. Która z tych ról daje Pani najwięcej radości?

Mam najmniej możliwości do cieszenia się z roli babci. Wnuczęta nie mieszkają w naszym mieście. Widujemy je kilka, kilkanaście razy w roku, ale nie na co dzień. Na pewno spełniam się jako żona, ponieważ z mężem jesteśmy nieprzerwanie prawie 50 lat i trudno mi sobie wyobrazić lepszy związek. Dzieci były najważniejsze w moim życiu, ale są już dorosłe. Jedno zginęło tragicznie, dwóch synów prowadzi obecnie życie całkowicie niezależne.

Fot. archiwum redakcji

Czy wzorce i inspiracje postępowania czerpie Pani wyłącznie z domu rodzinnego czy także z innych źródeł?

Jeśli chodzi o zaangażowanie w życie społeczne, to można powiedzieć, że wyssałam je z mlekiem matki. Moja mama może nie miała takich możliwości, jakie są teraz, ale była osobą wrażliwą na ludzką krzywdę i niedolę. Gdy miała taką możliwość, pracowała też społecznie. Jako mała dziewczynka pomagałam mamie przygotowywać drugie śniadania dla uczniów w szkole starszej siostry, w ramach działalności komitetu rodzicielskiego. Oprócz tego jestem chyba po prostu osobą aktywną.

Skąd brać siły i czas na te wszystkie działania i jeszcze znaleźć chwile dla rodziny?

Czasu nie liczę. Czas to tak jak pieniądze, ma się go na to, na co chce się go mieć. Jeżeli pojawia się jakaś potrzeba zrobienia czegoś, to się to po prostu robi. Na szczęście moja rodzina akceptuje to, co robię, wspiera mnie i pomaga.

Lubi Pani ludzi?

Tak, właśnie tak, lubię ludzi i lubię świat. Ludzie mnie ciekawią.

A co najbardziej zwraca Pani uwagę w drugim człowieku?

Nie zastanawiałam się nad tym. Na pewno cenię inteligencję i wiedzę. Z takimi ludźmi staram się zapoznawać. Ważne jest też ciepło wewnętrzne, postawa – czy wolą coś z siebie dać, czy tylko otrzymywać.

Fot. archiwum redakcji

Co z perspektywy upływających lat i doświadczeń jest według Pani najważniejsze w życiu człowieka?

Dla mnie najważniejsza była rodzina. Zależało mi na szczęśliwej rodzinie, dobrym małżeństwie. I to mi się, dzięki Bogu, przydarzyło. Jest to miejsce, z którego czerpie się siłę. Zmieniałam pracę, zmieniały się okoliczności życiowe, ale zawsze był ten fundament – rodzina.

W 2002 roku przyznano Pani tytuł Elblążanina Roku m.in. za założenie Banku Żywności w naszym mieście, koordynowanie działań wolontariuszy i działalność społeczną na rzecz potrzebujących mieszkańców naszej małej ojczyzny. Co zainspirowało Panią do podjęcia takiej działalności?

Sam pomysł przybył z zewnątrz poprzez osobę Marka Borowskiego, który zaproponował nam taką działalność. A był to czas, kiedy rzeczywiście była widoczna straszna bieda – rosło bezrobocie, ludzie nie mieli pieniędzy na życie. Inicjatywę założenia Banku Żywności podjął ERKON. Zaczęliśmy skromnie, poprzez zbiórkę żywności w sklepach. Uznaliśmy, że damy sobie radę i założyliśmy organizację. Od tamtego czasu działalność Banku Żywności rozwinęła się. Teraz jest o wiele większa skala pomocy. Zwiększyły się nasze możliwości – mamy duży magazyn, zatrudniamy pracowników, realizowany jest unijny program pomocy PEAD, pozyskujemy żywność z innych źródeł. Nawiązaliśmy współpracę z wieloma organizacjami i placówkami, przybyło też wolontariuszy.

No właśnie, jak było z Elbląską Radą Konsultacyjną, zna Pani jej początki?

Tak się składa, że byłam inicjatorką powstania ERKON. Po transformacji zostałam radną pierwszej kadencji. W miarę, jak samorząd zaczął przejmować kolejne kompetencje, stawało się coraz bardziej oczywiste, że to na szczeblu samorządu mają być rozwiązywane lokalne problemy społeczne. Jednocześnie rosła świadomość obywateli, że mogą brać swoje sprawy w swoje ręce. Zaczęły powstawać różne organizacje społeczne, także osób z różnymi niepełnosprawnościami, które dotąd żyły ukryte w czterech ścianach domu i spółdzielniach inwalidów. Jako radna zrozumiałam, że samorząd będzie się liczył tylko z silnym społecznym partnerem. Taka sama sytuacja była w całym kraju i w większych ośrodkach powstały reprezentacje całego środowiska osób niepełnosprawnych. Taką odnoszącą sukcesy reprezentacją była wówczas Rada Konsultacyjna Osób Niepełnosprawnych w Bydgoszczy. Jednym z bardziej aktywnych niepełnosprawnych działaczy był wówczas Karol Kowzan, z którym już wcześniej współpracowałam w Towarzystwie Walki z Kalectwem. On także uznał, że jest nam potrzebna taka organizacja w Elblągu i zabraliśmy się do roboty. Korzystając z dobrej praktyki bydgoskiej i pomocy zaangażowanych tam osób, doprowadziliśmy do powstania ERKON, początkowo jako forum organizacji i instytucji miejskich pracujących na rzecz osób niepełnosprawnych, a ostatecznie jako związku stowarzyszeń.

Obchodzimy w tym roku jubileusz powstania ERKON. Co Pani zdaniem jest największym sukcesem, a co porażką?

Sukcesem jest to, że jesteśmy i się rozwijamy, bo wiele organizacji pozarządowych nie wytrzymało próby czasu. Sukcesem jest to, że mamy tu tylu fajnych ludzi, że nie utraciliśmy poczucia swojej misji, choć trzeba cały czas dbać o to, żeby o niej nie zapominać, bo zmienił się sposób działalności organizacji pozarządowych. Trzeba przypominać sobie, po co tu jesteśmy, po co powstaliśmy. Kiedyś były rajdy, konkursy, wiele rzeczy robiło się społecznie. Teraz potrzebni są wykwalifikowani pracownicy, którzy będą otrzymywać pensję i wykonywać pracę w ramach realizowanych projektów.

A co nie wyszło?

Trudno mi powiedzieć, co nie wyszło. Właściwie wszystko wyszło. Troszeczkę mam poczucie, że nieco oddaliliśmy się od ludzi, troszeczkę wyalienowaliśmy się ze środowiska, choć wciąż prowadzimy poradnictwo i staramy się pomagać w indywidualnych problemach. Brakuje mi takiej spontanicznej działalności. Uważam, że powinniśmy wrócić do roli integrującej środowisko, bo choć wciąż w ramach tej misji zachowaliśmy i realizujemy w Elblągu „Tydzień osób niepełnosprawnych”, to jednak jest za mało.

Zmieniają się potrzeby i kierunki przemian w kraju. Proszę powiedzieć, w którym kierunku, według Pani, powinien iść ERKON, aby jak najlepiej sprostać potrzebom osób niepełnosprawnych?

Powoli zaczynają normalnieć relacje społeczne w naszym kraju. Niepełnosprawni nie są już zamykani w domach. Zmieniły się perspektywy niepełnosprawnych związane z wyrównywaniem szans. Prawo budowlane nakazuje teraz niwelowanie barier architektonicznych, choć jest ich w Elblągu jeszcze wiele. Coraz więcej dzieci i młodzieży korzysta z edukacji publicznej. ERKON wyspecjalizował się we wprowadzaniu osób niepełnosprawnych na rynek pracy i to jest dobry kierunek. Jednak bardzo mocno funkcjonują jeszcze bariery mentalne i niekorzystny stereotyp osoby niepełnosprawnej. To trzeba konsekwentnie zmieniać.

A co Pani zdaniem powinno jeszcze zmienić się w mieście? Wiele kwestii mogłoby rozwiązać na przykład prawo miejscowe, czyli uchwały Rady Miejskiej. Jest Pani znana ze świetnej intuicji. Co powinno być priorytetem w najbliższym czasie?

Powstał właśnie miejski program na rzecz niepełnosprawnych, w dużej mierze przy naszym udziale. Staramy się rozwiązać problem barier architektonicznych, zwiększyć ofertę edukacyjną dla dzieci niepełnosprawnych, w tym z wadami wzroku – to jest jeszcze niezałatwione. Wydaje mi się, że największym problemem jest teraz brak mieszkań chronionych dla osób niepełnosprawnych i starszych oraz brak asystentów dla dzieci uczących się oraz niepełnosprawnych dorosłych. Ważna jest kwestia podziału środków. Dużą rolę ma tu do odegrania ERKON, który uczestniczy w tworzeniu programów społecznych i konsultuje wiele działań z urzędnikami.

Rozmawiała dr Marta Kowalczyk
Print Friendly, PDF & Email