Stare i nowe trendy

Stare i nowe trendy
Fot. pexels.com

Pamiętam jeszcze czasy, kiedy chcąc obejrzeć swój ulubiony program w telewizji trzeba było swoje odczekać. Na samym oczekiwaniu też się często nie kończyło. Trzeba było też mieć nadzieję, że nic nie zakłóci nam tego procesu a przyznać trzeba, że zmiennych mogących mieć wpływ na jego zaburzenie było naprawdę sporo.

Najlepiej mieli ci, którzy nie mieli rodzeństwa. Z każdym kolejnym uczestnikiem „walki o dostęp do szklanego ekranu” rodziło się ryzyko absencji programowej. Wtenczas nikt nie myślał o technologi pozwalającej na nagrywanie programów na dysk twardy czy chociażby możliwości skorzystania z usługi „cofnięcia się w czasie” (Catch Up TV) o kilka godzin albo nawet dni, co obecnie pozwala obejrzeć program, po czasie jego emisji. Dla niewtajemniczonych powiem, że funkcja ta, jest idealnym rozwiązaniem na „przyspieszenie oglądania” na stacji, która przerywa programy reklamami. Korzystając z tej funkcji można te niechciane przerywniki po prostu „przewinąć”.

W pierwszym okresie lat dziewięćdziesiątych rarytasem było, jak ktoś miał magnetowid (potocznie zwanym video) a jak wyposażony był on w opcję nagrywania, którą często charakteryzował przycisk z czerwoną kropeczką, to już był wypas. Problem jednak w tym, że nawet chcąc nagrać jakiś program na kasecie VHS, musiał być on fizycznie „włączony” na telewizorze. Potrzebny więc był ktoś, kto „rozpocznie i zakończy nagrywanie” oraz brak chętnych do obejrzenia czegokolwiek innego w tym samym czasie. W tamtych czasach w zdecydowanej większości domów był jeden odbiornik telewizyjny. Nie wgłębiałem się w etymologię tego określenia, ale z z tego okresu może pochodzić określenie: „kto ma pilota, ten ma władzę”.

Dziś nikt już takich problemów nie ma. Telewizję linearną systematycznie ogląda coraz mniej osób. Godzinami moglibyśmy dyskutować, czy telewizja się kończy, czy też może być spokojna o swoją pozycję. Jedno jest pewne, postęp technologiczny wyszedł nam z pomocą i pozwala na możliwości, o których w latach mojego dzieciństwa można było tylko pomarzyć lub zobaczyć je jako fikcję chociażby w serialu animowanym z lat sześćdziesiątych Jetsonowie. Na marginesie: każdemu, kto nie zna tej produkcji polecam obejrzeć. Niesamowite jest to, jak niektóre z wizji scenarzystów (które, miały dotyczyć roku 2061 – w tym czasie toczy się akcja serialu) dotyczące rozwoju technologicznego świata pokrywa się z tym, z czym mamy do czynienia niemal na co dzień już dziś. Spotkamy tam roboty sprzątające, telewizory z płaskim ekranem, telefony komórkowe, videorozmowy w czasie rzeczywistym czy smartwatch’e na rękach bohaterów kreskówki.

Dziś ekran telewizora coraz częściej podłączony jest nie do anteny telewizyjnej a do kabla internetowego. Obecnie w poszukiwaniu rozrywki i czegoś „do obejrzenia” zamiast telegazety czy programu telewizyjnego przeglądamy aplikacje serwisów streamingowych. Kiedy kilka ładnych lat temu na polski rynek weszły platformy streamingowe wszyscy zachłysnęliśmy się możliwościami jakie dawały te serwisy i wygodą jaką dawały. Któż z nas nie spędził kilkudziesięciu godzin na oglądaniu całego sezonu serialu odcinek po odcinku? Bez reklam, bez przerw. A to było coś, co przyciągało odbiorców, którzy do tej pory przyzwyczajeni byli do czekania a teraz za sprawą jednej aplikacji mogli mieć wszystko w zasięgu swojego pilota. A jak wiemy, w czasach w jakich przyszło nam żyć, mało kto chce „czekać”.

Tak było jeszcze kilka lat temu. Obecnie coraz częściej użytkownicy chcący dalej korzystać z luksusu „bezreklamowego” zmuszeni są do sięgania głębiej do kieszeni. Niemal niespotykaną praktyką jest już publikowanie całego sezonu jednocześnie. Odcinki rozbijane są w czasie a użytkownicy na kolejne odsłony muszą „czekać”. I jak tu nie twierdzić, że historia kołem się toczy.

Pozostając jeszcze na chwilę w kręgach telewizyjnych. W czasach, gdy rozpoczynała się moja fascynacja dziennikarstwem, bardzo mocno interesowałem się programami informacyjnymi. W tamtym czasie internet nie był jeszcze aż tak popularny a dostęp do informacji przez ten kanał komunikacji nie był dobrem powszechnym. Zostawało więc radio i telewizja. Z tęsknotą wracam do czasów gdy zasiadając przed odbiornikiem słuchało i oglądało się informacje z danego dnia i niejednokrotnie też z wielu dziedzin. Dziś, już nie pamiętam, kiedy obejrzałem pełne wydanie jakiegokolwiek programu informacyjnego. Morderstwa, tragedie, afery i polityczne przepychanki – to dziś główny nurt naszych serwisów informacyjnych. Ktoś kto skupi się za bardzo na takim przekazie może stracić wiarę w drugiego człowieka i obecność dobra i pozytywów w otaczającym nas świecie. Mam świadomość w jaki sposób działają współczesne media i znam metody kształtowania przez nie opinii społecznej. Stąd też w poszanowaniu dla własnego zdrowia i z szacunku dla siebie samego, informacje czerpię ze źródeł sobie zaufanych i dawkuje w sposób bezpieczny dla siebie i otoczenia.

Ostatnie lata to też bardzo mocny wstrząs na rynku wydawnictw papierowych. Stale rosnące koszty przy malejącym popycie na prasę drukowaną sprawiają, że z rynku znikają kolejne tytuły. Są jeszcze tacy, którzy wierzą w odwrót tego trendu. Ja do nich niestety nie należę. O ile w statystykach widać, że nasi rodacy zaczynają jakby więcej czytać, to trend ten, dotyczy książek a nie prasy drukowanej. W tempie wydarzeń, które dzieją się wokół nas i popularności serwisów społecznościowych informacje o ważnych wydarzeniach podane mamy niemal w czasie rzeczywistym. Ludzie nie szukają już wiadomości. Są nimi wręcz „bombardowani”. Gazetą, radiem, telewizją staje się dziś telefon komórkowy, z którym wielu z nas nie rozstaje się nawet podczas snu. Prędkości przekazywania informacji w ten sposób nie sprosta żadne medium tradycyjne. Gdy dodamy do tego jeszcze preferencje odbiorców dotyczące długości materiałów informacyjnych i sposobu ich przekazywania, to przyszłość nie rysuje się w kolorowych barwach.

Kim są dzisiejsi odbiorcy nowych mediów? Czego szukają? Czy „stare media” mają jeszcze sens? Pytań o przyszłość mediów jest bardzo wiele. Na wiele z nich daremno szukać odpowiedzi. W 2015 roku dyrektor Polskiego Radia Szczecin Adam Rudawski podczas sympozjum poświęconemu 70-leciu mediów na Pomorzu Zachodnim mówił: „Są takie przewidywania, że w przestrzeni medialnej zostaną tylko radio i internet. Rośnie nam pokolenie ludzi chodzących w słuchawkach”. Po latach widzimy jak trafna okazuje się ta diagnoza. Obecnie prym wiodą podcasty czyli słuchowiska, których liczba, w przestrzeni polskiego Internetu, w ostatnich dwóch latach, bardzo mocno wzrosła. Największym atutem podcastów jest ich dostępność. Słuchanie jest proste i wygodne – wystarczy smartfon. Na dodatek to użytkownik wybiera moment, w którym włącza podcast, można wykorzystać każdą wolną chwilę – w pociągu, autobusie, podczas sprzątania, w trakcie treningu. Te atuty podcastów dostrzegają także radiowcy, którzy coraz częściej udostępniają przeprowadzone wywiady i fragmenty swoich audycji w internecie.

Postęp technologiczny wprowadza naturalne zmiany w zakresie informowania. Nie oznacza to jednak, że nie ma już miejsca w całej tej układance dla druku w tradycyjnej formie i chciałbym, by każdy Czytelnik Razem z Tobą miał tego świadomość. Niebawem kończy się projekt na wydawanie Razem z Tobą. Założenia nowego – przewidują dalsze wydawanie pisma w formie papierowej, lecz w nieco zmienionej formule wydawniczej – o szczegółach będę informował na bieżąco bliżej rozstrzygnięć.

Dziś pozostaje trzymać kciuki za pozytywne rozwiązania na etapie oceny wniosku byśmy mogli kolejne lata być razem z Tobą, Czytelniku.

Na koniec taka ciekawostka, we wrześniu minie 20 lat odkąd można w sieci korzystać z razemztoba.pl :)

Print Friendly, PDF & Email