Okiem naczelnego: Czego pragniemy?

Okiem naczelnego: Czego pragniemy?
Fot. pixabay.com

Z czym Państwu kojarzy się słowo „piramida”? Z pewnością, najczęściej w pierwszym odruchu przychodzą nam na myśl budowle wzniesione w starożytności. Żeby nie było jednak tak łatwo, myślmy dalej. I co tym razem Państwu przyszło do głowy?

Przepytując znajomych, najczęściej jako drugą odpowiedź słyszałem „piramida finansowa”. Przyznaję, też tak pomyślałem. Nikt jednak nie wymienił „piramidy”, z którą związani jesteśmy niemal od pierwszych dni przebywania na tym świecie. Wielu z nas z pewnością słyszało kiedyś o niej w czasach szkolnych, później jednak w myśl zasady: „zapamiętać, zdać, zapomnieć” wyparło się tę figurę z głowy. Otóż mam na myśli tzw. „piramidę potrzeb Maslowa”. Pamiętacie Państwo coś takiego? Mi przypomniało się o tym w chwili, gdy zasiadałem do pisania tego tekstu. Zanim napiszę szerzej o tym z czym chciałem się w tym numerze z Państwem podzielić, kilka słów dla niewtajemniczonych. „Teoria Maslowa była pierwszą, która zhierarchizowała potrzeby i zobrazowała kierunek, w którym dąży człowiek do satysfakcjonującego życia. Powszechnie przedstawia się ją w formie piramidy”.

Każdy z nas ma jakieś potrzeby. Codziennie. W każdej chwili. Uzależnione są one od bardzo wielu czynników, których wymienienie tutaj zajęłoby zbyt dużo miejsca. Skupmy się jednak na kilku: wieku, finansach i zdrowiu. To te czynniki sprawiają w dużej mierze, że nasze potrzeby są takie a nie inne. Skutkują tym, że potrzebujemy tego a nie czegoś innego. Są wynikiem prostej zależności przyczynowo skutkowej, która zestawia ze sobą możliwości z oczekiwaniami.

Wspomniana już piramida potrzeb Maslowa składa się z pięciu części, które następują po sobie, gdy poprzednia zostanie zaspokojona. Tak więc na samym dole (co chyba zrozumiałe) znajdują się potrzeby fizjologiczne (tj. m.in. jedzenie, spanie, picie). Wyżej znajdują się kolejno: bezpieczeństwo, miłość i przynależność, uznanie oraz rozwój. Oczywiście, ktoś mógłby rzec – i chyba sam jestem podobnego zdania – że bez miłości i przynależności nie ma bezpieczeństwa, więc kolejność jest trochę zaburzona, ale trzymajmy się hierarchii Maslowa – najpierw bezpieczeństwo potem miłość i przynależność.

Elbląska Rada Konsultacyjna Osób Niepełnosprawnych od maja br. realizuje projekt, w ramach którego udzielamy wsparcia informacyjnego i doradczego osobom z niepełnosprawnościami. Przychodzą i dzwonią do nas osoby z najróżniejszymi pytaniami i problemami. Nierzadko trafiają się też tacy, którzy pod pretekstem wsparcia informacyjnego, chcą najzwyczajniej porozmawiać i podzielić się swoimi odczuciami na szereg trapiących ich problemów. Z niektórymi miałem przyjemność rozmawiać osobiście. Rozmowy te nie należały do łatwych. Wyłania się z nich obraz osób starszych – ale nie tylko – schorowanych, wykluczonych informacyjnie, opuszczonych, pozostawionych samym sobie, zagubionych w otaczającym ich świecie, żyjących nierzadko w błędnym przekonaniu, co do struktur jakimi rządzi się świat i poszczególne jego elementy – w tym pomoc, jaka jest organizowana dla osób potrzebujących.

Staram się każdego wysłuchać i doradzić. Rozmawiam, wymieniam argumenty, wyciągam wnioski. Po każdej z takich rozmów dociera do mnie, jaki smutny obraz się przede mną maluje. My młodsi, w większym lub mniejszym stopniu sprawni, zabiegani w codziennym życiu, pnący się po szczeblach wspomnianej już wielokrotnie dziś piramidy, zapominamy lub nie dostrzegamy częstokroć tych, którzy z trudem dają radę na tym najniższym „fizjologicznym” poziomie. Nie widzimy, lub nie chcemy widzieć tego, że osoby te nie mogą wejść na kolejny etap potrzeb – „bezpieczeństwa”, gdyż żyją w ciągłym strachu, z nadzieją na to, że ktoś ich zauważy, że ktoś zrozumie ich potrzeby i postara się je zaspokoić. Zdaję sobie sprawę, że niemożliwością jest stworzenie systemu tak wydajnego by pomóc każdemu w potrzebie i wesprzeć tych, którzy tego potrzebują w taki sposób, w jaki oczekują. Jest jednak rozwiązanie, by choć części z tych osób pomóc. Zejdźmy jeden poziom niżej i dajmy naszym najbliższym – czy to rodzinie, czy sąsiadom, tę namiastkę „przynależności i miłości”, by mogli poczuć się „bezpiecznie”.

Dobre słowo, uśmiech na klatce schodowej, pomoc przy zakupach czy codziennych obowiązkach. Wsparcie przy niedziałającym telefonie, umycie okien, zawieszenie firan, drobne naprawy – w ramach posiadanych umiejętności i wiele innych. Do tego nie potrzeba projektów, systemowych rozwiązań. Wystarczy dobra wola. To chyba tak niewiele. Prawda?

Print Friendly, PDF & Email