Tak twierdzi Pan Władysław Kruk, który tak jak jego poprzednik, odbywa od maja br. staż na stanowisku elektryka w firmie Instalatorstwo Elektryczne. Pan Władysław ma już spore doświadczenie w elektryce. Obecnie „odświeża” swoje umiejętności i zdobywa nową wiedzę w tej materii.
Czym Pan zajmował się dotychczas?
Przez prawie 30 lat pracowałem jako elektryk samochodowy, byłem też szlifierzem pił i szlifierzem narzędzi spawających. Podobna profesja, ale nie do końca. Miałem też uprawnienia SEP (Stowarzyszenia Elektryków Polskich), dających możliwość zajmowania się eksploatacją urządzeń, instalacji i sieci elektrycznych. Jednak już się „przeterminowały”.
I tak trafił Pan na kurs elektryka do Elbląskiej Rady Konsultacyjnej Osób Niepełnosprawnych.
Tak. Dowiedziałem się, że rusza taki projekt, a że mam orzeczenie o niepełnosprawności, postanowiłem spróbować.
Domyślam się, że to nie był jedyny powód dla którego postanowił Pan spróbować.
Tak. Jestem osobą bezrobotną od prawie 3 lat.
Trudno było wrócić „do tematu”?
To jak z jazdą na rowerze, tego się nie zapomina. Z tym, że trzeba było podszkolić się z nowych przepisów unijnych.
Jak przebiegła część teoretyczna kursu? Na jakie zagadnienia kładziono największy nacisk?
Przede wszystkim uczyliśmy się przepisów BHP, a także przepisów związanych z pracą pod napięciem. Naprawdę sporo teorii, ale bardzo istotnej dla każdego elektryka chcącego być dobrym fachowcem.
Teraz jest szansa wykorzystać teorię w praktyce.
Dokładnie. Takie przygotowanie praktyczne i sprawdzenie swojej wiedzy w terenie daje najwięcej, bo nic tak nie uczy jak własna praca i zaangażowanie.
Na pewno macie tu swojego mistrza, który wami kieruje.
Oczywiście, pracujemy pod czujnym okiem majstra, który zleca nam pracę, dogląda, obserwuje, daje cenne uwagi.
Mając już wieloletnie doświadczenie w tym zawodzie, proszę powiedzieć co jest najtrudniejsze w elektryce?
Z pewnością najtrudniejsze jest kojarzenie przewodów w rozdzielni, ale najważniejsze jest nie dać prądowi (uśmiecha się), czyli pracować tak, by nie stanowić zagrożenia dla samego siebie i dla otoczenia.
Czy rodzina Pana dopinguje?
Sam się dopinguję – uśmiecha się Pan Władysław). Brak pracy to najlepszy doping. Lepszego nie trzeba.
Dziękuję za rozmowę.
Agnieszka Światkowska Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 5716