Troje bez dachu nad głową woła o pomoc

W  czwartek do naszej redakcji przyszła młoda  para z małą córeczką na rękach, z błaganiem o pomoc: do soboty musimy się wyprowadzić, nie mamy się gdzie podziać.

Ona miała w oczach łzy, on chodził nerwowo po pokoju. Wynajmowaliśmy mieszkanie bez oficjalnej umowy – opowiadali. Kobieta, które je nam wynajęła powiedziała, że potrzebuje tego mieszkania dla swojej matki, która jest jego właścicielką, przez jakiś czas mieszkała u niej, a teraz  chce wrócić do siebie.

Oboje są nam znani. Są pod opieką Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym. Adam jest uczestnikiem warsztatów terapii zajęciowej, Ewa po procesie rehabilitacji społecznej została zatrudniona w jednej z placówek PSOUU. Obecnie przebywa na urlopie wychowawczym.
Osobom takim jak oni rzadko przydarza się szczęście.  Zawarcie trwałego związku utrudnia im nie tylko niepełnosprawność, ale i opiekunowie. Obawiają się, że będą mieli  już nie jednego a dwoje podopiecznych, że pojawią się dzieci dziedziczące upośledzenie, że  ewentualne rozstanie może skończyć się tragedią.  
Im się udało. Ewa od dawna musi radzić sobie  sama, Adam ma rodziców. Mama okazała zrozumienie, ojciec nie akceptuje jego związku z Ewą. Gdy dziecko było w drodze, Ewa musiała szukać schronienia w Domu dla Samotnej Matki. Po przyjściu na świat córeczki wynajęli mieszkanie. Jak się okazało, nie na długo.

Najpierw udali się po pomoc do opieki społecznej. Tam zaoferowano Ewie powrót do Domu dla Samotnej Matki a Adamowi Dom dla Bezdomnych. A  szczęście ich trojga potrzebuje wspólnego dachu nad głową. Bez niego nie ma szans na przetrwanie.  
Na pomoc ruszyły organizacje. Beata Strehlau zabrała się natychmiast do dzieła. W moim towarzystwie udała się najpierw do referatu mieszkaniowego. Panie tam pracujące były tyleż życzliwe, co bezradne. Okazało się, że Ewa złożyła trzy lata temu wniosek o mieszkanie socjalne, jednak nie został uaktualniony, a na wszelką korespondencję nie było odpowiedzi. Prawdopodobnie nie docierała do adresatki.  Miasto nie dysponuje mieszkaniami, kilkaset osób czeka w nieustającej kolejce. Jedyne, co mogły zrobić urzędniczki, to uzupełnić dokumentację wnioskową i obiecać, że postarają się podsunąć  ją jeszcze w tym roku komisji mieszkaniowej.

Jest nikła szansa na czasowy pobyt w hotelu komunalnym, ale przede wszystkim trzeba szukać innego mieszkania. To jednak wymaga czasu na pewno dłuższego niż dwa dni. Pani Beacie udaje się umówić z córką właścicielki mieszkania. Idziemy tam. Jest to małe mieszkanko na poddaszu starego budynku – dwa, a właściwie półtora pokoju, przejściowa kuchenka. Ubikacja na korytarzu piętro niżej, łazienka to miska z wodą. W XXI wieku to slums, nie ma jednak nawet statusu mieszkania socjalnego. W rozmowie uczestniczą Ewa i Adam. Atmosfera jest nerwowa i napięta,  Ewie płyną łzy, Adam bardzo zdenerwowany nie może sobie znaleźć miejsca, widać, że zaraz wybuchnie. Tylko maleńka Amelka uśmiecha się figlarnie, bystro spogląda na gości, raczkując od mamy do taty. Jest zdrowa i pięknie się rozwija. Na szczęście nie wie, jakie chmury zbierają się nad jej jasnowłosą główką. Gdy jej rodzice zostaną bez dachu nad głową, opieka społeczna  zabierze ją od nich do domu dziecka. Jej oczka nie będą wtedy patrzeć tak wesoło.

Pani Beacie udaje się wynegocjować jeszcze jeden tydzień . W imieniu Stowarzyszenia obiecuje pomoc przy przeprowadzce i drobne naprawy sprzętów używanych przez lokatorów.

Nie jest to pierwsza taka sytuacja. Nie mają gdzie się podziać także samotne niepełnosprawne osoby, które chciałyby rozpocząć samodzielne życie lub które zostają bez opiekunów (np.w razie ich śmierci).

Organizacje  osób niepełnosprawnych od dawna upominają się o mieszkania chronione, w których mogliby samodzielnie mieszkać ich podopieczni,  pod odpowiednią do ich potrzeb  opieką. Dotyczy to też osób starszych. Na ich wniosek utworzenie systemu mieszkalnictwa chronionego znalazło się w miejskim programie wyrównywania szans osób niepełnosprawnych. Jak dotąd pozostaje tylko na papierze. Podobny wniosek zgłosiły organizacje osób starszych do miejskiego programu na rzecz osób starszych, jednak został z ostatecznej wersji tego programu wykreślony. Odpowiedź na pytanie dlaczego? dał pewien wysoko postawiony miejski urzędnik : bo to jest trudne. Na pewno trudne, ale są miasta, gdzie możliwe. Ale nie będzie możliwe, gdy się nic w tym kierunku nie zrobi.

Mieszkania socjalne – dla osób o niskich dochodach – to nie tylko nie rozwiązany, ale wciąż pogłębiający się problem. Czekają osoby, które straciły pracę i zadłużyły się, kobiety z dziećmi z przepełnionych mieszkań lub ofiary przemocy, powracający z więzienia.  Bezdomnych jest wiele młodych par, których nie stać na zakup mieszkania. Jeżeli uda im się przetrwać  kilka lat oczekiwania,  proponuje im się slums bez łazienki, ze wspólną ubikacją, często totalnie zdewastowany przez poprzednich lokatorów.

W takiej sytuacji radni bez jednego głosu sprzeciwu przyjmują miejskie programy gospodarowania zasobem mieszkaniowym, które zakładają pozbywanie się co lepszego miejskiego zasobu  mieszkań, bo tak jest korzystnie dla miejskiej kasy. Ilość budowanych mieszkań równa jest ilości rozbieranych, a dla czekających w kolejce pozostają najgorsze slumsy.
Jak zwykle, tym co mają, się dodaje, a biednym tylko wiatr w oczy.

Imiona bohaterów zostały zmienione.

fot.: http://foto.ojej.pl, http://www.mmszczecin.pl  Teresa Bocheńska Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 3377

Print Friendly, PDF & Email