Sklepy i ogrody społeczne – jak to robią w Szwecji

Sklepy i ogrody społeczne – jak to robią w Szwecji
Fot. Teresa Bocheńska

Gospodarka obiegu zamkniętego – „circular economy” – to kierunek, jaki musi obrać światowa gospodarka, żeby chronić planetę przed nadmiarem odpadów, nadmierną emisją dwutlenku węgla i nadmiernym zużyciem zasobów naturalnych. Prowadzą do tego różne drogi – m.in. recykling i renowacja, czyli– wtórny obieg używanych rzeczy lub surowców.

GOZ to nowy kierunek działalności Elbląskiego Stowarzyszenia Wspierania Inicjatyw Pozarządowych. W poszukiwaniu dobrych przykładów zorganizowana została wizyta studyjna w Göteborgu. Sześcioosobowa grupa przedstawicieli ESWIP, której byłam członkiem, przyjrzała się, jak to w Szwecji funkcjonuje i jak w tym zakresie wygląda współpraca samorządów z organizacjami pozarządowymi.

Sklepy społeczne z używanymi rzeczami

Zobaczyliśmy kilka przykładów odzyskiwania i ponownego wykorzystania różnego rodzaju niepotrzebnych już rzeczy z gospodarstw domowych. Funkcjonują podobnie: mieszkańcy przywożą na odpowiednio przygotowane miejsca odzież, meble, sprzęty i przedmioty domowego użytku, rowery, wózki i tp. Przywiezione rzeczy są segregowane. Te, które są w stanie nadającym się do dalszego użytku są od razu sprzedawane. Te, które wymagają renowacji są naprawiane, odświeżane i również przeznaczone do sprzedaży. Przy każdym z tych punktów działają warsztaty oraz sklep, przeważnie bardzo atrakcyjnie urządzony. Warsztaty i sklepy prowadzą organizacje pozarządowe, które zajmują się aktywizacją zawodową i przy wsparciu samorządu zatrudniają tam osoby z obszaru wykluczenia społecznego. W jednym z tych sklepów ESWIP zakupił piękną, zabytkową skrzynię posagową – właściwie chciał zakupić, ale została sprezentowana. Okazało się, że stoi w sklepie od dawna i nie budzi zainteresowania nabywców. Można ją już pewnie obejrzeć w Domu pod Cisem.

Fot. Teresa Bocheńska

Zbieraniem odpadów i używanych rzeczy zajmują się w większości zakłady komunalne, ale robią to też prywatne firmy i organizacje pozarządowe. Odwiedziliśmy taką firmę. Zbiera i przyjmuje różne używane rzeczy, włącznie z kuchenkami, lodówkami, maszynami do szycia i tym podobnymi sprzętami, a także rozbiórkowe materiały budowlane, wśród których zdarzają się zabytkowe ciekawostki. Działają tu także warsztaty naprawcze oraz duży sklep, które prowadzi organizacja pozarządowa i tak, jak w powyższych przypadkach ze wsparciem samorządu zatrudnia osoby z obszaru wykluczenia. Jest to dobry przykład współpracy biznesu z ngo i samorządem.

Ciekawa jest historia firmy – zaczęło się od zlecenia przez miasto dziadkowi obecnego właściciela rozbiórki ogromnego obiektu z masą dachówek – sprzedaż tych dachówek przyniosła tak duży dochód, że mógł założyć i rozwinąć swój zakład. Siedziba firmy mieści się na terenie dawnej farmy, która została wywłaszczona na cele publiczne. Zakładane cele nie zostały zrealizowane i miasto sprzedało farmę jej obecnym właścicielom. Wszystkie zabudowania są wykorzystane: skład i warsztat mieszczą się w budynkach gospodarczych, w utrzymaniu firmy pomaga kawiarnia w stylowym dawnym domu mieszkalnym, na terenie podwórza i ogrodu organizowane są doroczne pikniki połączone ze sprzedażą uzbieranych rzeczy, które są świetną promocją firmy.

Spotkaliśmy się też z lokalnym oddziałem organizacji Verdandi, która działa w Szwecji już od 1896 roku, a jej misją jest pomoc ludziom ubogim, z niepełnosprawnościami i wszystkim innym, którzy jej potrzebują. Osoby te zgłaszają się same lub przyprowadzają je mieszkańcy, a także członkowie stowarzyszenia. Organizacja działa całkowicie niezależnie od wszelkiej administracji, co z naciskiem podkreśla. Jedną z form pomocy jest bank żywności, który działa lokalnie, pozyskując raz w tygodniu żywność niehandlową z okolicznych sklepów i przekazując ją swoim podopiecznym. Środki finansowe stowarzyszenie uzyskuje z działalności gospodarczej. Prowadzi sklep społeczny z używanymi rzeczami – meblami, przedmiotami z wyposażenia mieszkań, ubraniami, które zbiera i przywraca do ponownego użytku. Zajmuje się też przeprowadzkami, przy okazji pozyskując niepotrzebne rzeczy. Jedyne wsparcie finansowe, jakie otrzymuje, to dotacja z urzędu miasta na wynagrodzenia osób zagrożonych wykluczeniem społecznym, zatrudnionych w sklepie.

W Szwecji zaimponowało mi to, że udało się skutecznie przekonać społeczeństwo do segregacji i powtórnego wykorzystania odpadów. Przywożenie nieużywanych rzeczy do punktów, gdzie są zbierane i odnawiane, jest zwyczajem powszechnym i codziennym, sklepy z używanymi rzeczami są popularne, a segregacja odpadów jest faktyczna, a nie pozorna, jak u nas. No i nic się nie marnuje.

Społeczne ogrody

Drugim tematem, który nas interesował, były coraz bardziej popularne ogrody społeczne.

Zwiedziliśmy dwa. Ogród Angereds Gard stanowi ekologiczne gospodarstwo ogrodnicze, w którym prowadzone są kursy zawodowe dla osób bezrobotnych zarejestrowanych w urzędzie pracy oraz prywatnych agencjach pośrednictwa pracy. W dużym ogrodzie uprawia się różne warzywa – marchew, pietruszkę, kapustę, fasolę, cukinie i kabaczki, ogórki i pomidory pod folią. Praca w ogrodzie stanowi praktykę zawodową dla uczestników kursów. Niektórzy z nich są następnie zatrudniani w miejskich przedsiębiorstwach zajmujących się zielenią, w tym parkami. Dodatkową korzyścią dla samorządu jest to, że wyhodowane, ekologiczne warzywa są przekazywane miejskim placówkom prowadzącym dożywianie: przedszkolom, domom pomocy społecznej itp. Czuwa nad tym pracownik urzędu miejskiego.

Fot. Teresa Bocheńska

Ogród drugi znajdujący się w samym Göteborgu, jest klasycznym, modnym na Zachodzie ogrodem miejskim. Ogrody takie zakładane są na niewielkich działkach komunalnych, położonych w różnych punktach miasta, także przy zakładach pracy. Niewielki teren przy dawnej rzeźni został ogrodzony i stał się ogrodem warzywno kwiatowym. Ze względu na lokalizację został nazwany Ogrodem przy Rzeźni. Działka została przekazana w użytkowanie stowarzyszeniu, które się nią zajmuje. Jego członkowie pracują w ogrodzie, sieją, sadzą i pielęgnują warzywa i kwiaty wraz z pobliskimi mieszkańcami. Jeden dzień w tygodniu – w czwartki od godz. 17.00 do 19.00, ogród jest udostępniamy mieszkańcom, z których każdy może tu samodzielnie zbierać warzywa czy kwiaty, za co trzeba wnieść opłatę do stowarzyszenia, która stanowi dochód na pokrycie kosztów utrzymania ogrodu.

Miasto Göteborg

Sam Göteborg, najważniejszy ośrodek uniwersytecki w Skandynawii, z największym w Szwecji portem wart był również odwiedzin. Liczy ponad pół miliona mieszkańców. Najstarsze budynki, piętrowe, z charakterystyczną elewacją z drewnianym sidingiem, pochodzą z XVIII w., przy czym nie jest to najstarsza część miasta, chociaż deptak z kafejkami i sklepami z wyrobami artystycznymi nadają mu staromiejski, przytulny klimat. Pierwotna starówka, za fosą, przez którą prowadzi reprezentacyjny most z zabytkowymi, ozdobnymi latarniami, posiada już zabudowę późniejszą, z prowadzącym przez środek deptakiem i zabytkową katedrą. W całym mieście dominują zadbane, eleganckie kamienice z XIX i początku XX wieku, którym towarzyszy dużo zieleni. Widać, że to miasto nie ucierpiało w czasie wojny. Widzi się tu dużo wody: port leży nad rzeką Gotą, połączona z nią jest w całości zachowana szeroka fosa, oprócz tego z portu rozchodzą się kanały, służące niegdyś do transportu towarów. Dziwiły nas usytuowane w centrum miasta korty i boiska, na których trwały rozgrywki i zabawy osób w różnym wieku, przy udziale licznych kibiców – a było to zwykłe popołudnie w roboczym dniu. Może jest to dobry sposób na zachęcenie mieszczan do aktywności fizycznej. Natomiast w weekend wszystkie sklepy i większość lokali gastronomicznych była zamknięta, czuło się, że to czas wypoczynku. W dniach roboczych restauracje w pobliżu większych zakładów pracy w godzinach przerwy na lancz, która obowiązuje w Szwecji od 12.00 do 14.00, serwują południowe posiłki w taki sposób, że płaci się określoną kwotę, w ramach której otrzymuje się wybrane ciepłe danie oraz można sobie dobrać w dowolnych ilościach różne dodatki i desery z kawą czy herbatą ze szwedzkiego stołu. Jest to bardzo popularne, o czym przekonaliśmy się sami taki lancz spożywając.

Fot. Teresa Bocheńska

Jest też w Göteborgu akcent polski: odwiedziliśmy Związek Polskich Katolików, działający pod przewodnictwem polskiego kompozytora Tadeusza Opałki, autora muzyki do znanych polskich seriali filmowych i spektakli teatralnych. Związek na użytek publiczny przyjął nazwę Centrum Polonijne, co jest lepiej widziane prze tutejszą społeczność i władze. Mieści się w pięknym, zabytkowym budynku, posiada przytulny salon, bibliotekę, salę konferencyjno-biesiadną z zapleczem kuchennym, eksponaty i pamiątki z Polski. Oprócz tego, że organizuje różne wydarzenia związane z historią i kulturą polską, jest miejscem spotkań w mniejszym i większym gronie, a po niedzielnej Mszy św. na wspólnym obiedzie.

Po tej wizycie nasunęło mi się jeszcze jedno spostrzeżenie: pierwsze szkoleniowe wizyty do Szwecji odbyłam w latach 90. i wówczas poziom życia, usług społecznych, profesjonalizm organizacji pozarządowych wydał mi się nieosiągalnie wprost wysoki. Podczas ostatniej wizyty stwierdziłam, że dzisiaj nasz kraj pod żadnym z tych względów nie stoi niżej, a nasze organizacje są nawet jakby na wyższym poziomie. Może doczekamy się, że będą też tak doceniane.

Print Friendly, PDF & Email