Keine Grenzen ?

Keine Grenzen ?
Fot. Adminstrator

Ewa Jędrzejewska

Mam nadzieję, że Michał Wiśniewski nie weźmie mi za złe plagiatu z tytułu jego piosenki. Wydał  mi się jednak wyjątkowo adekwatny do tematu dzisiejszego spotkania. Spotkania, w których chciałabym z Państwem porozmawiać, czym są nasze granice osobiste i jakie są tego skutki.
W trakcie wielu treningów terapeutycznych w grupie, wykonuje się następujące ćwiczenie: uczestnicy treningu ustawiają się w dwóch szeregach, naprzeciwko siebie, w dość dużej odległości. Następnie jeden rząd stoi, a drugi powoli zbliża się do niego. Każdy w końcu zatrzymuje się w jakiejś odległości od osoby, którą ma naprzeciwko. Reakcje są różne. Część osób podchodzi bardzo blisko, część nawet rzuca się w objęcia swego vis a vis, część zaś pozostaje dość daleko, na odległość kilku kroków.
Ćwiczenie to pozwala namacalnie zbadać, jakie są nasze granice osobiste w kontaktach z innymi ludźmi. Pokazuje też, jak bardzo są indywidualne dla każdego z osobna. To jest tak, jak byśmy oprócz naszego ciała fizycznego, byli otoczeni jakimś niewidzialnym „ciałem”, które pozwalamy naruszyć innym lub też nie.
Jak większości spraw w psychologii, genezy tego, skąd się wzięły takie a nie inne granice, doszukujemy się w dzieciństwie – w tym, jak zostaliśmy ”zaprogramowani” w pierwszych latach naszego życia. Pomyślmy, czy nie bywa tak, że proponujemy naszym dzieciom, by wylewnie witały się z jakąś ciocią, czy wujkiem, dawały mu całusa lub siadały na kolanach? Często dzieci przeżywają wówczas koszmar, bo na przykład nie lubią danego osobnika. To tak jak w dowcipie: ”Jasiu, zaraz przyjdzie ciocia. Ładnie ją uściskaj i pocałuj”- mówi mama. – ”Dlaczego”? – pyta Jasio. Przecież byłem dzisiaj grzeczny?”
Uczenie dzieci, że posiadają własne granice i tego, jakie one są, jest wbrew pozorom sprawą bardzo ważną. Dzieci, które były molestowane seksualnie przez dorosłych, często opowiadają, że siadały na kolanach  rozmaitych ”wujków” i uważały, że  powinny pozwalać dotykać się w intymne miejsca, bo ”przecież dorosły jest mądrzejszy, jemu wolno”. Potem, czują się winne, zagubione, zdezorientowane – nie wiedzą, co jest dobre a co złe, na co powinny pozwalać, a co jest zabronione.
Dlatego warto uczyć dziecko, że nie musi każdemu pozwalać wkraczać w swoje psychologiczne terytorium, a przez to uczyć go szacunku do samego siebie, własnego ciała i psychiki.
Abstrahując od obszarów patologii, każdy z nas przeszedł w dzieciństwie inny ”trening” i inaczej reaguje na bliskość ludzi. Dzieci,  które były zawsze przytulane, całowane, jeśli lubiły ten rodzaj kontaktu, w dorosłym życiu są często ludźmi ciepłymi. ”Lgną” do innych, często w sensie dosłownym – akceptują bliskość, nawiązują bliskie relacje z innymi ludźmi. Dzieci, wychowywane w chłodzie emocjonalnym, bez kontaktu fizycznego, mogą te wzorce przenosić na swoje relacje z dorosłymi w późniejszym życiu. Swoim zachowaniem komunikują: ”nie zbliżaj się”, demonstrują dystans, unikają kontaktu wzrokowego.
Sprawa komplikuje się, gdy spotykają się osoby, u których osobiste granice przebiegają w różnych punktach. Sami pewnie mieliśmy doświadczenia w kontakcie z ludźmi przesadnie ciepłymi, życzliwymi, potrzebującymi kontaktu fizycznego, którzy np. w czasie rozmowy kręcą guzikiem naszej marynarki, poklepują nas, przysuwają się bardzo blisko. Osoba o większych granicach będzie się wówczas odsuwać, dystansować, być może zakomunikuje wprost, iż takie ”spoufalanie się” jest dla niej przykre.
Granice osobiste mogą być różne nawet w przypadku tej samej osoby. Inaczej przecież zachowujemy się w kontaktach z rodziną, dziećmi, inaczej w relacjach zawodowych, jeszcze inaczej – przyjacielskich. Posiadamy jednak pewien wzorzec, charakterystyczny dla nas samych, sygnalizujący, do jakiego stopnia akceptujemy bliskość innych.
Z racji zamieszkiwania na 7 piętrze, mam okazję jeździć windą. Obserwuję wówczas, jak często konieczność przebywania kilku osób na małej przestrzeni, może być dla ludzi krępująca. Wielu z nich odsuwa się szukając bezpiecznego kąta, patrzy w dół, chrząka, by pokryć zakłopotanie. Proponuję, by Państwo sami zaobserwowali, jakie są Wasze osobiste granice, jakie są granice innych ludzi. Zwróćmy uwagę na osoby, które w rozmowie z nami siadają np. za stołem – tworzą dodatkowe granice, jakby barykady, które sygnalizują: ”zwiększ dystans”. Pamiętajmy, że inni ludzie – tak jak my – również mają swoje granice, które powinniśmy respektować.

PS. Chciałabym serdecznie podziękować Czytelnikom RzT za miłe recenzje moich artykułów. Przyjemnie jest otrzymać ”informację zwrotną” na temat tego, co się robi. Chętnie też wysłucham Państwa propozycji co do tego, o czym chcielibyście przeczytać w następnym numerze. Zapraszam do kontaktów osobistych lub mailowych: evaj1@o2.pl lub za pośrednictwem kontaktu z redakcją na stronie www.razemztoba.pl  w internecie.  ESzC Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 117

Print Friendly, PDF & Email