Elbląg: W Środowiskowym Domu Samopomocy marzą o ogrodzie

Elbląg: W Środowiskowym Domu Samopomocy marzą o ogrodzie
Fot. Adminstrator

Jak co roku w czasie Tygodnia Osób Niepełnosprawnych różne placówki otwierają swoje drzwi. Między innymi odwiedziliśmy Środowiskowy Dom Samopomocy prowadzony przez Dom Pomocy Społecznej przy ul. Pułaskiego 1 c, Filia Nr 3 przy ul. Winnej 9, przeznaczony dla osób chorych psychicznie. Jest to jedyna taka placówka w mieście, ciesząca się doskonałą opinią wśród osób chorych i ich rodzin. Rozmawiamy z panią Ludwiką Załuską – wieloletnią kierowniczką Domu.

Co nowego dzieje się w placówce?

Obok rehabilitacji społecznej zaczęliśmy prowadzić rehabilitację zawodową. Szukamy możliwości, żeby nasi uczestnicy poszli do pracy, czy to na otwarty rynek, czy do zakładów pracy chronionej. Wiele osób korzysta z projektów realizowanych w ERKON i ESWIP i w efekcie dostają pracę. Jedna z naszych uczestniczek już drugi rok pracuje w ZAZie, część osób na otwartym rynku, jeden pan np. dostał pracę na dyżurce w szpitalu wojskowym. Staramy się też, żeby wracali do szkoły, uzupełniali wykształcenie i podnosili kwalifikacje.

Jak długo uczestnicy mogą tu przebywać?

Pierwszy pobyt jest na 3 miesiące , jeżeli dana osoba się kwalifikuje, mogę przedłużyć ten pobyt na pół roku lub na rok. Są osoby, które już wiele lat tu chodzą. Nie ma ograniczeń czasowych, jak np., w warsztatach, gdzie można uczęszczać do 10 lat. Są to jednak pojedyncze osoby.

A czy zwiększa się liczba osób zgłaszających się do ośrodka?

Tak. I często te osoby przychodzą same, dowiadują się w szpitalu od naszych uczestników, że jest taka placówka, dostają numer telefonu i przychodzą. W tej chwili tak do nas dotarło dwóch chłopców – 18.latków. Najpierw chodzili około pól roku do klubu czekając na miejsca.

Dużo osób czeka w tej chwili na wolne miejsca?

Czeka 5 osób, które powinny być przyjęte. Nie wszyscy się kwalifikują, jak mają schizofrenię to owszem, ale są osoby z różnymi zaburzeniami psychicznymi, które nie powinny się znaleźć w ŚDS. Jednak mogą przychodzić do naszego klubu. Niektórym osobom wystarcza przyjść raz w tygodniu do klubu.

A co to jest za klub i co tam się dzieje?

Klub jest takim dodatkowym działaniem Środowiskowego Domu , dodatkową formą. Prowadzony jest przez pracowników Domu. Bywają w nim obecni i byli uczestnicy ŚDS i osoby oczekujące na miejsce. Organizujemy tu spotkania ze specjalistami, ale przede wszystkim jest to organizacja czasu wolnego. Uczestnicy przychodzą i sami sobie ten czas zagospodarowują. Grają w Jubilata, siedzą przy herbatce, upieką jakieś ciasto, przygotowują kolacje – na ile możemy sobie pozwolić. Realizują swoje zainteresowania albo przychodzą tu po południu, żeby sobie coś dokończyć, co zaczęli na zajęciach rano, pooglądać film, jeśli nie mają dostępu do telewizora. Jakaś grupa idzie do kina, inna na kręgle. Uwielbiają zajęcia muzyczne, więc organizujemy zajęcia muzyczne i z poezją. Pomagają wolontariusze i pracownicy, którzy mają dyżury po południu. Klub czynny jest raz w tygodniu, ale zastanawiamy się, czy nie otwierać go dwa razy w tygodniu, bo jest duże zapotrzebowanie , wiele osób młodych się zgłasza, które czekają na miejsce w placówce.

Jest jeszcze Stowarzyszenie Pro Familia.

Stowarzyszenie prowadzi grupy wsparcia dla rodzin, które spotykają się tu zawsze w pierwszy wtorek miesiąca. Organizujemy wtedy spotkania z członkami stowarzyszenia, zapraszamy też lekarzy, psychologów, prawników – na tyle, na ile jest zapotrzebowanie. Jeżeli jest wyjazd, czy jakaś edukacja, to zapraszamy rodziny nawet do południa, żeby z tego skorzystały.

A czy według pani oceny zmienia się stosunek otoczenia do ludzi z zburzeniami psychicznymi?

Jeszcze wiele lat temu były bardzo duże bariery psychiczne. Teraz, obserwując naszych uczestników zauważam, że się nie różnią od innych ludzi. Różne są postawy ich rodzin. Jak rodzina nie rozumie choroby , to różnie traktuje tych swoich chorych domowników – dlatego tak ciśniemy na edukację, żeby jak najwięcej osób wyedukować, jak postępować z osobą chorą psychicznie. Tam, gdzie się dużo mówi, że są chorzy, że trzeba ich traktować jak pełnoprawnych obywateli, te bariery znikają. Czasami sami uczestnicy opowiadają, że są gorzej potraktowani, albo się nie przyznają, że są chorzy psychicznie z obawy przed złym potraktowaniem.

Czy ten lokal, który państwo obecnie użytkujecie, jest wystarczający?

Jest za mały. W obecnych warunkach może w naszej placówce przebywać 45 osób. Długo trzeba czekać na miejsce, a moglibyśmy, zgodnie z przepisami, przyjąć 60 uczestników. Marzę o wielkim domu z ogrodem, którego nam bardzo brakuje. Nie mogę odejść na emeryturę, bo ciągle mam nadzieję, że to marzenie się spełni.

I tego pani życzę. Dziękuję za rozmowę.

  Teresa Bocheńska, Fot. freeimages.com Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 12662

Print Friendly, PDF & Email