Mobbing, czyli etat w piekle Patrycji K.

Mobbing, czyli etat w piekle Patrycji K.
Fot. Adminstrator

Mobbing, czyli etat w piekle…

Zaczyna się całkiem niewinnie. Entuzjazm związany z nową pracą, szkolenia; potem uwagi, ciągła krytyka, docinki, zasypywanie gradem obowiązków. W końcu nieustający stres, lęk przed kolegami i pracodawcą,  który powoduje, że czujesz się kompletnym zerem. Wyniszczenie psychiczne nad którym „pracuje” pracodawca lub grupa współpracowników niejednokrotnie prowadzi do rezygnacji z pracy, do załamania nerwowego, a nawet depresji.

Ofiarą mobbingu może stać się każdy. Zjawisko to rozwija się wszędzie tam, gdzie pracownicy traktowani są jak tryby w dobrze naoliwionej maszynie, a ich potrzeby są ignorowane.

Tak też było w przypadku Patrycji K. Dziewczyna ma 27 lat, a przy tym ma orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu umiarkowanym. W czerwcu ubiegłego roku zachorowała na zapalenie rdzenia kręgowego, dokładnie ”poprzeczne zapalenie rdzenia kręgowego pochodzenia zapalnego”. Teraz już chodzi o własnych siłach, pozostał jednak niedowład lewej ręki i lewej nogi oraz problemy z trzymaniem moczu.

Patrycja z wykształcenia jest filologiem języka francuskiego. Jak sama siebie ocenia, jest osobą ambitną, sumienną i dokładną. Zanim choroba wtargnęła do jej życia, pracowała jako telemarketer i konsultantka na infolinii, ale że była to umowa o dzieło szybko zmieniła zajęcie. Potem była referentem ds. administracji i marketingu w szkole języka hiszpańskiego.

Wszędzie traktowano ją dobrze, a nawet bardzo dobrze. – Oczywiście w pracy, gdzie byłam telemarketerem zdarzało mi się natrafić na bardzo źle wychowanych klientów, za to kierownictwo i koledzy w pracy byli bardzo mili – mówi Patrycja.

W szkole językowej pracowałam głównie z Hiszpanami i ludźmi uczącymi się ich języka (chcieli rozwijać swoją pasję, marzyli np. o podróży do Ameryki Południowej i chętnie o tym opowiadali). Jeden z Hiszpanów przynosił mi do pracy obiady – opowiada z uśmiechem. Inny nagrywał mi płyty z hiszpańską muzyką, dużo rozmawialiśmy po hiszpańsku, było mnóstwo żartów i śmiechu, ale to wszystko miało miejsce jeszcze zanim zachorowałam…

Najpierw rok rehabilitacji, potem męka w nowej pracy
Po prawie rocznej przerwie wypełnionej pobytami w szpitalach i sanatorium Patrycja postanowiła zmierzyć się z własnymi słabościami i pójść do pracy. Udało się!

– Znalazłam pracę w międzynarodowej firmie zajmującej się produkcją papieru. Pracowałam jako Customer Service Agent (Specjalista ds. Obsługi Klienta) – opowiada Patrycja. Nigdy bym nie pomyślała, że spotka mnie tam tak wiele złego.

Patrycja opowiada o tym, jak przeżyła najgorsze 3 miesiące w swoim życiu.
Nikt nie lubi krytyki. Są jednak osoby szczególnie wrażliwe na tym punkcie
Na początku odbyłam szkolenie dla nowych pracowników z różnych teamów – mówi dziewczyna. Otrzymywaliśmy informacje na temat zasad dotyczących wszystkich pracowników, obsługi programu, na którym mieliśmy pracować; nie wchodziliśmy  jednak w szczegóły na temat wymagań poszczególnych klientów, np. określania dla nich terminów dostaw itp. – Oczywiście miewałam problemy na szkoleniu, ale kiedy rozwiązywaliśmy różne testy sprawdzające, okazywało się, że jednak coś wiem, a inni też nie radzili sobie z pewnymi rzeczami – wyjaśnia dziewczyna. Często z resztą pomagaliśmy sobie nawzajem.

– Tymczasem po szkoleniu, w zespole zostałam zasypana gradem szczegółów w rodzaju, jakiego typu są to produkty, skąd i dla kogo można dostarczać i poleceniami ”najpóźniej w piątek”… –  opowiada dalej.

Problem w tym, że otrzymywałam sprzeczne informacje od różnych osób w mojej grupie, a potem inna osoba miała do mnie pretensje, że coś źle zrobiłam i tłumaczyła, że jest zupełnie inaczej, a kiedy stosowałam się do nowych podanych mi zasad wkrótce one także okazywały się nieprawdziwe – tłumaczy rozżalona Patrycja.  Tak w przybliżeniu brzmiały słowa wypowiadane do mnie: – ”Skąd ty wzięłaś taki kod?! To nie ten produkt, klient złoży reklamację!” – krzyczano na mnie.
”X napisała mi taki kod na zamówieniu – mówiłam z kolei.- Y powiedziała mi, że taki mam wprowadzić dla tego produktu” – tłumaczyłam. Później poprawiałam zamówienia wprowadzone przez kogoś innego na swoim komputerze i na swoim loginie – mówi Patrycja.
Dręczenie ze strony kolegów, potem płacz i problemy ze zdrowiem
– Jestem osobą niepełnosprawną, wiem o tym dobrze. W pracy jednak zawsze starałam się, by nikt nie traktował mnie ulgowo. Dawałam z siebie wszystko – wyjawia Patrycja.
Kiedy zadawałam jakieś pytanie, np. chciałam skonsultować się z koleżanką z zespołu, spotykały mnie komentarze typu: ”Ja już nie mam do ciebie cierpliwości”, albo ”no, no, co trzeba zrobić? Nie powiem ci, sama powinnaś wiedzieć”, ”nie nauczyli cię tego na szkoleniu??!!”. – Czasami zaczynałam płakać i szłam się uspokoić do łazienki. Ludzie z innych grup też popełniali błędy, ale nie spotkali się w związku z tym z takim traktowaniem.

– Zaczęłam mieć problemy ze snem, z trzymaniem moczu. Źle się czułam. Oczywiście trudniej było mi pracować z powodu bezsenności i zmęczenia – mówi Patrycja.

Milczenie jest złotem, jednak nie zawsze
– Zgłosiłam problem do mojego team-leadera. Z resztą on sam zauważył, że coś się dzieje niedobrego w grupie – wyjaśnia dziewczyna. Chyba nawet rozmawiał o tym z koleżankami z zespołu. Jedna miała do mnie pretensje, że zwrócił jej uwagę na jej zachowanie. – Ludzie z zespołu pracującego w pobliżu też o tym wiedzieli, ktoś z nich zauważył – kontynuuje. – Dziewczyna z innego zespołu, widząc, że każą mi coś zrobić nie mówiąc jak, zaczęła pisać mi rady i wskazówki na komunikatorze firmowym, a w końcu przybiegła do mojego komputera, żeby mi pomóc…

Nie dopuszczała do siebie myśli, że to wina niepełnosprawności
– Problem z moją niepełnosprawnością polegał na tym, że mogłam pracować tylko 7 godzin, a nie 8. Czasami zapominałam, że już mam wyjść, bo chciałam coś dokończyć i koleżanki bardzo to denerwowało – mówi Patrycja. Raz koordynatorka powiedziała: ”wyśpij się i jutro przyjdź na 10:00”. Myślałam, że żartuje i jak zwykle przyszłam na 8:00 – opowiada dalej. Potem miała pretensje, że nie wykonałam jej polecenia. Naprawdę nie wiem, czy moja niepełnosprawność była przyczyną takiego traktowania. Niektórzy ludzie z zewnątrz: znajomi, rodzina mówili mi, że nie przedłużono ze mną umowy ze względu na niepełnosprawność, a nie dlatego, że źle pracowałam.
 
Wiem, że robiłam pewne błędy, ale wiem też, że mnóstwo innych pracowników (nawet doświadczonych) też popełniało błędy (przychodził nam na przykład na firmowe skrzynki plik ”funny prices” z pomyłkami dotyczącymi jednostek i cen oraz loginem osoby, która zrobiła błąd, można było dzięki temu to poprawić – wyjaśnia dziewczyna. Znalazłam tam siebie tylko raz czy dwa razy, a były osoby, które wciąż się tam pojawiały.
Dostawaliśmy też raport z niezwolnionymi jeszcze zamówieniami; niezwolnienie zamówienia w ciągu 48 h obniżało nasz bonus, chyba, że działo się to z przyczyn niezależnych od nas, np. problemów w fabryce itp. – tłumaczy. Na tym raporcie też częściej widywałam inne nazwiska niż swoje, nie zwalniałam zamówień na czas tylko wtedy, gdy np. wciąż czekałam na odpowiedź osoby do kontaktów z fabryką w sprawie dostępności jakiegoś produktu).

Za długo, by otrząsnąć się z sytuacji, za krótko, by móc cokolwiek udowodnić

Koszmar, bo inaczej nie można tego nazwać, trwał aż trzy miesiące i niestety tylko trzy miesiące, bo to podobno za krótko, by dręczenie móc uznać za mobbing i móc udowodnić – dodaje dziewczyna.
 
Tuż po wygaśnięciu umowy byłam się poradzić w Państwowej Inspekcji Pracy, ale osoba, z którą tam rozmawiałam stwierdziła, że nie mam szans w sądzie, że mobbing bardzo trudno udowodnić, a poza tym musi trwać przynajmniej pół roku.

Pozostały bolące rany psychiczne
Dziewczynie nie przedłużono umowy. Straciła pracę i coś jeszcze bardziej cennego – spokój, wiarę w siebie i w swoje możliwości. – Chodzę ostatnio do psychiatry i do psychologa – mówi Patrycja. Biorę leki antydepresyjne, ale psycholog twierdzi, że mam nerwicę i że potrzebne jest gruntowne leczenie trwające co najmniej dwa, trzy miesiące codziennie po kilka godzin, żebym doszła do siebie – wyznaje. Obecnie nigdzie nie pracuję. Wciąż jeszcze szukam nowej pracy.

*
„Koleżanki”
Historia Patrycji jest bulwersująca. Jako redakcja chcieliśmy się zwrócić do firmy w której pracowała, w celu wyjaśnienia zaistniałego problemu, jednak nasza rozmówczyni nie zgodziła się ujawnić danych firm, gdyż nie obwinia szefostwa firmy lecz „koleżanki”. My zaś nie chcemy nalegać wbrew jej woli.

Pamiętaj! Mobbing działa w obie strony
O ile łatwiej jest uprościć temat i ocenić człowieka według jego niepełnosprawności, o tyle trudniej dostrzec właściwe jego oblicze, umiejętności i doświadczenie. Zanim jednak wydasz ocenę, pamiętaj….

Jeśli w Twojej firmie, przedsiębiorstwie ma miejsce dręczenie psychiczne pracownika, obniża się nie tylko jego wydajność –  Twoja firma też na tym traci. Pogarsza się atmosfera między współpracownikami, ich przywiązanie do miejsca pracy też się obniża, a co gorsza, pracownicy są mniej zmotywowani, a tym samym korzyści dla firmy są mniejsze. Zachwianiu ulega wewnętrzny i zewnętrzny jej wizerunek, traci wiarygodność nie tylko w oczach pracowników, ale i osób z zewnątrz.
  Agnieszka Światkowska Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 2762

Print Friendly, PDF & Email