Gotowi do pracy?

Gotowi do pracy?
Fot. Adminstrator

Szkolenie „gotowi do pracy”. Czym było dla mnie na samym początku? Na pewno wielki stresem dodatkowo potęgowanym niepewnością, wahaniem się „czy dam radę?”, „czy w ogóle skorzystać z tego kursu”. Zapewne wiele z Was, którzy właśnie dostali propozycję jego odbycia, czy też zostali w inny sposób zachęceni, ma takie uczucia. Przecież nie każdy z nas jest zaraz pewny siebie i chętny do czegoś, o czym wie bardzo mało lub prawie nic. Opowiem Wam krótko w ramach wstępu, jak to było ze mną.

W roku 2006 dostałam skierowanie z Państwowego Urzędu Pracy na zupełnie inne szkolenie „kroki ku pracy”, ale tak wyszło, że się jeszcze nie odbyło. Rok później w okolicach Świąt Wielkanocnych (2007) dostałam telefon z biura OZON (Organizacja zatrudniająca osoby niepełnosprawne), że jest szkolenie i czy pojadę. Upewnili się, co do wcześniej złożonych przeze mnie papierów i nastąpiła lawina uczuć, wątpliwości, usilnych starań znalezienia na gwałt wolontariuszki (bez niej nie mogłabym jechać).

Na szczęście się udało, wolontariuszka znaleziona, kwestie własnego przemieszczania się „dograne” z organizatorem szkolenia (firma WYG International z Katowic) i mogłam jechać.

Przyznam się bez bicia, że były momenty, kiedy bym zadzwoniła do Pani z biura OZON i się wypisała z tego wyjazdu. Dobijały mnie własne odczucia (obawiam się nowych sytuacji, ludzi i miejsc, w kwestii owego „poradzenia sobie”. Do tego różne inne takie w sensie, a nie będzie to za trudne dla mnie skoro mam dyskalkulię (problemy z liczeniem, myśleniem abstrakcyjnym i rozeznaniem odległości itp.), wątpliwości było wiele. Do tego mała ilość informacji ze strony organizatora. To wcale nie pomagało mi wtedy. Nastąpił jednak dzień wyjazdu i zaczęło się…

Dziś wiem, że decyzja o wyjeździe była bardzo dobra! Zrobiłabym wielki błąd gdybym zrezygnowała. Gdyż szkolenie otworzyło mi oczy na wiele aspektów w życiu osób niepełnosprawnych nie tylko odnośnie przyszłego zatrudnienia, ale też relacji międzyludzkich oraz własnych słabości i mocnych stron, nad którymi jeszcze muszę trochę popracować.

Dodam jeszcze, że obawy, o jakich wspomniałam wcześniej, z dnia na dzień w czasie  szkolenia mnie opuszczały, gdyż z pomocą wolontariuszki i paru osób poznanych na kursie nie tylko przeszkody architektoniczne dało się pokonać. Nawet te własne w sobie. Dzięki osobom życzliwym – wolontariuszce Joli, innym uczestnikom szkolenia i wykładowcom oraz samym pracownikom Geovity w Płotkach pod Piłą.

Szkolenie należało do trudnych, ale życzliwości i cierpliwość wykładowców to rekompensowała, w jakimś sensie. Szkoda tylko, że nie było to jakoś lepiej w czasie rozłożone, co zauważyłam nie tylko ja. Za dużo materiału, w zbyt małym czasie. Jednak wiem, że nie było to nudne – tzw. tureckie kazanie. A życzliwość wykładowców potrafi np. dostosować informację do potrzeb uczestnika (aspekty prawne pewnych form zatrudnienia, konkretnie, rodzaje umów – do mojej dyskalkulii). Jestem za to bardzo wdzięczna. Wiem, że było warto i wszystkim, którzy się jeszcze wahają, powiem: porzućcie obawy i jedźcie, na pewno jakaś część szkolenia Wam się przyda.

[url]http://www.icpnet.pl/~majka [/url]   Maria Czajkowska Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 2355

Print Friendly, PDF & Email