Z perspektywy rodzica: Co by Julcia powiedziała...?

Z perspektywy rodzica: Co by Julcia powiedziała...?
Fot. Adminstrator

Rozpisujemy się w tym dziale jak wygląda świat z perspektywy rodzica. Dlaczego kogoś ma interesować nasza perspektywa? I dlaczego tak swobodnie możemy się w tym obszarze poruszać? Julcia z racji swojej niepełnosprawności nie mówi i jak wiele podobnie funkcjonujących dzieci, ma albo uniemożliwioną albo bardzo mocno ograniczoną, sposobność wyrażenia swojego zdania. Stąd perspektywa rodzica jest w tym wypadku jedyną możliwą do przedstawienia.

To nasza codzienność od lat już kilkunastu, stąd nie jest niczym nadzwyczajnym, jednak nie znaczy to, że nie chcielibyśmy znać zdania Julci.

Jako rodzice przyzwyczailiśmy się do swoistej bezkarności w kwestiach opiniotwórczych i decyzyjnych dotyczących Julci, na nazwijmy to małym szczeblu życia codziennego. U zdrowego dziecka taka bezkarność kończy się dosyć szybko. A my np. wstajemy rano, ubieramy córcię, ale w co? Otóż w co uznamy że dziś będzie najlepiej nałożyć (robiąc co możemy aby przy tym podążać za modą urodą i wygodą) a ponieważ Julcia od rana ma zwykle dobry humor to zakładamy optymistycznie, że nic przeciwko wyciąganym z szafy i prezentowanym jej ubrankom nie ma.

Pójdźmy głębiej w zagadnienie – jesteśmy z Julcią w sklepie, kupujemy ubranka – gdzieś z boku słyszymy jak mała modelka uparcie nie zgadza się na wybraną przez mamę sukieneczkę i sugestywnie ładuje do torby tę, którą sama wybrała, krzycząc przy tym wniebogłosy… stojąc obok myślimy sobie „uff, przynajmniej takich problemów nie mamy…” i pokazujemy Julci kupioną właśnie bluzeczkę.

Plus…? Pozornie i owszem, bo jak wiadomo, dobrych stron należy szukać wszędzie, inaczej można zgłupieć, tyle że przez myśl jednak przebiega szybciutko: „ciekawe co wybrałaby Julcia gdyby mogła sama?…” Oczywiście ufamy, że przeciwko naszym wyborom nic by nie miała ale jednak…

Co by Jula powiedziała…?

Zabawki… ? Oczywiście, wiemy co się dzieje z dziećmi jak wpadną w półki z zabawkami w sklepie, szczególnie po serii reklam swojej ulubionej postaci z bajki, jakimi karmią nas media wszem i wobec, czego szczególnie dotkliwie doświadczamy przed niedawno minionymi Świętami.

My z Julcią możemy sobie spokojnie przejść i co więcej – zatrzymać się przy każdej zabaweczce i chwilkę ją obejrzeć bez ryzyka konieczności natychmiastowego zakupu pod groźbą szantażu krzykiem i płaczem. Lepiej…? Pozornie zdecydowanie lepiej…Tylko znowu tak po prostu po ludzku fajnie byłoby znać opinię Julci…

Opinia to nie to co wybór np. z dwóch rzeczy, bo to z Julcią praktykujemy codziennie – wybiera z dwóch książeczek, zabawek, bajek. Opinia to coś co kształtuje osobowość i mówi nam coś o człowieku, no, może w wieku 12 lat nie są to opinie z cyklu „zanieczyszczenie środowiska zdaje się postępować w tempie wielce niepokojącym… ale bardziej: „lepiej mi w niebieskim” czy „wolałabym mieć kręcone włosy”.

Tak, chyba coraz częściej zastanawiamy się czy Jula się z nami zgadza, co myśli tak na bieżąco, czy np. wolałaby zostać w domu czy wyjść na spacer (przecież wiadomo, że spacer jest dla zdrowia ale może Jula woli dziś nie wychodzić…). Brakuje nam tej, najbardziej powszechnej na świecie i wiekami doskonalonej, komunikacji werbalnej. I na pewno nie jesteśmy jednymi zmagającymi się z z tym rodzicami.

Przez lata oczywiście nauczyliśmy się co Jula woli do jedzenia, do oglądania, do zabawy, do czytania, gdzie lubi chodzić a gdzie robi się niecierpliwa, czego się boi… i to jest nasza mała komunikacja, czytanie jej, interpretowanie każdego dźwięku jaki wydaje, każdego uśmiechu, skrzywienia, płaczu… To też się zmienia i różnicuje, wiemy kiedy płacz jest niepokojący a kiedy zwyczajnie marudny (wkraczając w wiek nastoletni częstotliwość dźwięków klasyfikowanych jako marudzenie u Julci zdaje się być zdecydowanie większa…). Wiemy kiedy uśmiech mówi „jest cudownie!” a kiedy „cóż… nie jest źle, ale zawsze może być lepiej” i wreszcie widzimy w oczach radość, ufność, miłość, czasem strach i niepokój. Tego się nie da ukryć i dzięki temu wiemy jak reagować.

Niektórzy rodzice w takiej piszą wtedy blog oczami dziecka, wkładając mu w usta swoje słowa, radząc sobie niejako w tej sposób z brakiem tej komunikacji. Ten sposób mimowolnie z czasem tworzy pewną alternatywną osobowość, taką wirtualną i myślę, że pomaga rodzicom w zrozumieniu i odczytaniu dziecka a innym, postronnym osobom w zrozumieniu jego świata. Dzieje się to co prawda przez pryzmat obserwacji i doświadczeń własnych rodzica, który już nieco świata zdążył poznać, ale jeżeli barierą są tylko słowa to może jest to dobry sposób na ich „udostępnienie dziecku” żeby mu pomóc w wyrażeniu siebie.

Na świecie jest tyle emocji, tysiące sytuacji w których można się znaleźć i które nas kształtują. Też Julcię. Im jest starsza, jej postrzeganie świata się zmienia i uzupełnia o nowe doświadczenia i doznania. Nie wszystkie są już dla nas jednoznaczne i proste w interpretacji. I to te odcienie szarości właśnie prawdopodobnie na zawsze zostaną dla nas tajemnicą…

U Julci skupiamy się na emocjach podstawowych, bo te determinują naszą codzienność, gdyż ich czytanie jest niezbędne – czujemy się bezpiecznie, też Julcia, w stworzonym w tej sposób naszym małym świecie. A co wiemy na pewno? Julcia jest szczęśliwa, i daje nam siłę swoją radością i wdzięcznym uśmiechem którego na co dzień mamy pod dostatkiem. W codziennym poszukiwaniu sensu życia Julcia pomaga nam bez konieczności używania słów.

Fot. zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

  Damian i Ilona Nowaccy Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 17260 

Print Friendly, PDF & Email