Po niedawnych sukcesach pełnosprawnych siatkarek i siatkarzy, reprezentacje Polski kobiet i mężczyzn w siatkówce na siedząco ruszyły do walki w mistrzostwach Europy. Zaczęło się od porażek, jednak to dopiero początek, a zawody we włoskiej miejscowości Caorle, leżącej niedaleko Wenecji, potrwają do 15 października.
Nasze reprezentantki przegrały pierwszy mecz grupowy z Ukrainkami 0:3 (25:27, 16:25, 15:25). W pierwszym secie Polki mogły sprawić sporą niespodziankę, prowadziły już 24:22. A przecież Ukrainki to m.in. brązowe medalistki mistrzostw Europy w 2019 r.
– Nigdy tak daleko nie „dojechaliśmy” z takim doświadczonym zespołem, jakim jest Ukraina – mówi Adam Malik, trener główny kadry narodowej kobiet. – Widać wykonaną pracę dziewczyn. Widać, że jako reprezentacja bardzo się rozwijamy.
Polskę reprezentują: Edyta Abramska, Danuta Bujok, Anna Dzierża, Magdalena Głowińska, Halina Kubica, Magdalena Majewska, Katarzyna Prusicka, Tatiana Sadza, Joanna Świderska oraz Ewa Wojciechowicz.
– Trzeba podkreślić, że niektóre z dziewczyn od 2-3 lat grają w siatkówkę na siedząco, a nawet w ogóle grają w siatkówkę, odbijają piłkę, więc progres, jaki zrobiły, jest naprawdę bardzo duży – podkreśla trener Malik.
Zawodniczki mają od kogo się uczyć. Adam Malik zaprosił do współpracy w sztabie szkoleniowym Milenę Rosner, mistrzynię Europy z 2005 r., olimpijkę z Pekinu i byłą kapitan reprezentacji Polski. Wspólnie chcą rozwijać tę dyscyplinę, co nie jest łatwe zwłaszcza w wydaniu kobiecym.
– Siatkówka na siedząco historycznie była dla osób, które w wyniku działań wojennych, misji traciły nogi. Z kolei na Śląsku wielu zawodników mamy z kopalni. Natomiast kobiety bardzo ciężko jest pozyskać do tej dyscypliny – tłumaczy trener Malik.
Niewiele jest w Polsce zawodniczek, nie ma więc także rozgrywek kobiecych. Jednak mimo tych trudności i długoletniej nieobecności na arenie międzynarodowej, wyniki reprezentacji są coraz ciekawsze. Na mistrzostwach Europy dwa lata temu nasze zawodniczki zajęły ósme miejsce, a rok temu na mistrzostwach świata – dwunaste.
W Caorle Polki grają w grupie B. Przed nimi mecze: ze Słowenią (10.10 o godz. 16:00), z Francją (12.10 o 9:30) i z Wielką Brytanią (13.10 o 9:15). Słowenki to czwarty zespół ubiegłorocznych mistrzostw świata. Zwycięstwo Polek byłoby ogromną niespodzianką, lecz bardziej realne wydają się wygrane z pozostałymi dwoma zespołami.
– Jak Słowenii seta się urwie, to będzie sensacja – nie owija w bawełnę trener Malik. – Wszystko ustawiamy pod te dwa mecze: z Francją i Wielką Brytanią.
Dwa zwycięstwa dawałyby awans do ćwierćfinału z dość dobrego miejsca. A to realna szansa na poprawienie wyniku sprzed dwóch lat.
Celem „czwórka”
Awans do najlepszej „czwórki” – to cel, który zakłada Bożydar Abadżijew, trener główny kadry narodowej mężczyzn. W pierwszym meczu mistrzostw Europy nasi zawodnicy wpadli od razu na obrońców tytułu, reprezentantów Bośni i Hercegowiny. To także dwukrotni mistrzowie paralimpijscy oraz brązowi medaliści z Tokio i wicemistrzowie świata z 2022 r. Porażka 0:3 (20:25, 19:25, 10:25) ujmy więc naszym siatkarzom nie przynosi. Zwłaszcza gra Polaków w dwóch pierwszych setach napędziła rywalom stracha.
– Trochę się Bośniacy zdziwili – uśmiecha się trener Abadżijew. – Natomiast my aspirujemy do „czwórki”, więc progres zrobiliśmy i drużyna Bośni miała okazję się o tym przekonać. Zresztą gratulowali nam po meczu, mówiąc, że widać duży postęp i dobre perspektywy są przed naszą drużyną.
Rzeczywiście, polska siatkówka na siedząco w wydaniu męskim rośnie w siłę. Na arenie międzynarodowej panowie obecni są od 1997 r. Najwyższym wynikiem było piąte miejsce na mistrzostwach Europy w 2005 r. Było też parę szóstych pozycji.
– W „ósemce” się klasyfikujemy, poziomu nie obniżamy, ale był pewnego rodzaju „kryzys wiekowy”, gdy nasi doświadczeni zawodnicy niestety musieli kończyć kariery – opowiada Bożydar Abadżijew. – Ale pojawiło się kilku młodych, wysokich zawodników, bo jednak w siatkówce parametry mają znaczenie i to robi różnicę. Oprócz tego, mają o wiele lepsze warunki treningowe, niż to było jeszcze 10 lat temu, więc jest fajna perspektywa rozwoju i dobry moment dla męskiej reprezentacji na robienie progresu.
Na poprzednich mistrzostwach Europy panowie zajęli siódme miejsce. Dla części obecnych filarów reprezentacji była to pierwsza impreza rangi międzynarodowej. Dziś są już w innym miejscu. Okrzepli i na mistrzostwach we Włoszech liczą na więcej.
– Jako drużyna taki cel sobie postawiliśmy, ambitny, aczkolwiek realny, żeby się dostać do półfinału, a wtedy już nie wiadomo, różnie bywa – podkreśla trener. – Nie jest to zadanie łatwe, ale będziemy walczyć. Jest na to szansa, potwierdza to też ten pierwszy mecz.
Dalekosiężny cel jest o wiele bardziej ambitny. To awans na Igrzyska Paralimpijskie w Los Angeles w 2028 r.
Na to przyjdzie jeszcze czas. Na razie na włoskich mistrzostwach Polskę reprezentują: Dariusz Cegiełka, Tomasz Grell, Dawid Kołodziej, Tomasz Lebocha, Marek Libich, Marcin Polak, Piotr Siciński, Karol Szewczyk, Jacek Tomczak, Piotr Truszkowski, Rafał Wojtowicz i Robert Wydera. W kolejnych meczach grupy A zagrają: ze Słowenią (10.10 o godz. 11:30), z Włochami (11.10 o 9:15), z Litwą (11.10 o 15:45) i z Chorwacją (12.10 o 15:45).
Wszystkie mecze można oglądać na żywo w serwisie YouTube na kanale ParaVolley Europe. https://www.youtube.com/@ParaVolleyEuropeLive/streams
Wiecej informacji i terminarz spotkań na stronie https://ec2023.paravolley.eu/competition/schedule
PZSN Start