Polka z włoskiego miasteczka Codogno: Gdy wybuchła epidemia, był strach i solidarność

Polka z włoskiego miasteczka Codogno: Gdy wybuchła epidemia, był strach i solidarność
Fot. Pixabay

W miasteczku Codogno w Lombardii, które przed dwoma laty było pierwszym ogniskiem koronawirusa we Włoszech i zostało ogłoszone czerwoną strefą, panował strach i sąsiedzka solidarność – tak w rozmowie z PAP wspomina początek epidemii mieszkająca tam Anna Janina Kloza.

20 lutego 2020 roku w szpitalu w liczącym prawie 14 tysięcy mieszkańców Codogno potwierdzono pierwszy we Włoszech przypadek zakażenia koronawirusem. Choć później naukowcy ustalili, że wirus ten krążył na północy kraju już kilka miesięcy wcześniej powodując COVID-19, to właśnie ta data uważana jest za symboliczny początek kryzysu i restrykcji, jakie wkrótce potem wprowadzono.

Anna Janina Kloza z Codogno powiedziała PAP: „Moje pierwsze wspomnienie z tamtego czasu dotyczy piątku 21 lutego, gdy pojechałyśmy z koleżanką do pobliskiej Piacenzy na obiad. Moja koleżanka Polka powiedziała mi wtedy o wykryciu nowego typu wirusa, bo słyszała o tym w pracy – w szpitalu”.

– Wtedy to jeszcze do nas tak bardzo nie docierało. Myślałyśmy, że tak dobry jest poziom służby zdrowia w Lombardii i w samym Codogno, że lekarze na pewno sobie z tym poradzą – podkreśliła.

– Następnego dnia, w sobotę – wyjaśniła – miałam gości z mojego rodzinnego Białegostoku i oprowadzałam ich po Mediolanie już wiedząc, że mówi się o całkowitym zamknięciu Codogno i pozostałych dziewięciu okolicznych miasteczek. Jak dodała, tego dnia pociąg nie zatrzymywał się już w miejscowości, gdzie mieszka.

Polka zapamiętała również przygotowania w samym Codogno, żeby gminę tę zamknąć w pierwszej tzw. czerwonej strefie. Według jej relacji w niedzielę 23 lutego przyjechały służby z południa Włoch jako wsparcie. Samochody zostały ustawione na drogach wyjazdowych.

– Dokładnie pamiętam te daty, bo w ciągu kilku dni nasze życie tak się zmieniło – przyznała.

Zauważyła także: „Panował strach, a także obawy wynikające ze świadomości, że nie jesteśmy właściwie zabezpieczeni. Potwierdziły to pierwsze dni epidemii; nie było w ogóle maseczek, zakrywaliśmy się szalikami”.

– Muszę przyznać, że nasz młody burmistrz doskonale sobie poradził z pandemią i dzielił się doświadczeniami nawet z rozmówcami z Japonii – zaznaczyła.

Jak opowiedziała, po zamknięciu jej miasteczka, do sklepów zaczęły się ustawiać kolejki.

– Mogliśmy pojechać na zakupy do innej miejscowości, również znajdującej się w czerwonej strefie – dodała.

– To był wtedy nasz mikrokosmos, po którym mogliśmy się poruszać, pojechać do innych miasteczek, graniczących ze sobą, wszystkich w tej strefie – stwierdziła Kloza.

Jej zdaniem mieszkańcy zaczęli szybko dostosowywać się do nowej sytuacji i reguł walki z epidemią.

– Staliśmy się symbolem koronawirusa, byliśmy nazywani epicentrum Covidu. A ja bardzo wierzyłam w służbę zdrowia w Lombardii i w to, że to wszystko musi się rozwiązać. Myśleliśmy, że to zły sen, który się szybko skończy – wyjaśniła.

Rozmówczyni PAP wyznała: „Bolała nas ta stygmatyzacja naszego miasteczka. Czuliśmy się, jakbyśmy żyli we włoskim Wuhan”.

– Od początku panowała solidarność między ludźmi. Nasz proboszcz otworzył na nowo Radio Codogno, które nie istniało od wielu lat i to tam przekazywano bieżące informacje o epidemii, o ofertach sąsiedzkiej pomocy, na przykład zrobienia zakupów ludziom starszym, dostarczenia im leków. Do radia zgłaszali się wolontariusze, którzy chcieli pomagać mieszkańcom – relacjonuje Polka z Lombardii. W jej ocenie było bardzo dużo takich gestów solidarności, zwłaszcza wobec osób starszych i samotnych.

– Jedna z kobiet mieszkających niedaleko mnie szyła maseczki na maszynie i z parteru rozdawała je ludziom – dodała.

Opowiedziała także o sprzedawcy z zamkniętego sklepu z tytoniem, który zanosił ludziom paczki papierosów, jakich nie można było kupić w automatach.

– W sytuacji zamknięcia ludzie starali się radzić sobie emocjonalnie. Widziałam na przykład kobietę, która w tych trudnych dniach zajmowała się swoim ogródkiem, by znaleźć spokój wewnętrzny – wspomniała Anna Janina Kloza.

Zapewniła też: „Nigdy nie widziałam w Codogno od tamtego czasu żadnej abnegacji, niestosowania się do reguł walki z pandemią. Teraz są kolejki do szczepień, bo wszyscy chcą się szczepić, obecnie trzecią dawką”.

– Nadal panuje między ludźmi solidarność – zapewniła.

Przy siedzibie Czerwonego Krzyża ustawiono pomnik ofiar pandemii.

Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)
Print Friendly, PDF & Email