Patrząc na życie społeczne teraz można odnieść wrażenie, że pandemia zniknęła tak z naszego krajobrazu, jak i pamięci. Czasem jeszcze w publicznych toaletach wiszą obdarte plakaty demonstrujące prawidłowy sposób mycia rąk. Wszystko inne – wydaje się – wróciło do czasu sprzed pandemii. Sam COVID-19 zabrał zaś – jak podaje WHO – niemal 7 milionów istnień. W Polsce – ponad 119 tysięcy. Strat jest jednak jeszcze więcej.
Nie należy się zatem dziwić, że tegoroczna nagroda Nobla w dziedzinie medycyny przypadła Katalin Kariko i Drew Weissmanowi za odkrycia, których dokonali, a które legły u podstaw opracowania skutecznych szczepionek mRNA przeciwko COVID-19. Do 19 września tego roku łącznie na świecie podano 13 505 262 477 dawek szczepionek przeciwko tej chorobie (włączając te, w których nie wykorzystywano technologii mRNA). Warto tu nadmienić, że technologia ta daje nadzieje na opracowanie także leków na schorzenia, z którymi obecnie nie bardzo dajemy sobie radę.
Kiedy wybuchła pandemia i wprowadzane były kolejne obostrzenia, wielu ekspertów obawiało się o konsekwencje dla zdrowia psychicznego całych społeczeństw. Czy te niepokoje się sprawdziły?
Stan zdrowia psychicznego z perspektywy… finansów
Według najnowszego badania przeprowadzonego przez Rand Corporation, w USA, od marca 2020 do sierpnia 2022, wydatki na wsparcie zdrowia psychicznego wzrosły wśród ubezpieczonych osób aż o 53 proc. Eksperci znanego na świecie think-tanku przeanalizowali dane na temat, bagatela, 7 mln ubezpieczonych. Uwzględnione problemy to zaburzenia lękowe, ciężka depresja, choroba dwubiegunowa, schizofrenia i zespół stresu pourazowego. Okazało się przy tym, np., że w ostrej fazie epidemii częstość wizyt u specjalistów spadła o 40 proc., ale liczba porad zdalnych wzrosła 10-krotnie.
– Zmiany, jakie nastąpiły podczas pandemii COVID-19, spowodowały znaczący wzrost częstości korzystania z usług dotyczących zdrowia psychicznego wśród dorosłych osób objętych ubezpieczeniem przez pracodawcę – mówi kierujący badaniem Jonathan Cantor. – Nie jest pewne, czy ten trend będzie się utrzymywał, czy też wróci do poziomu podobnego do okresu przed pandemią – dodaje.
Objawy depresji i zaburzeń lękowych
Według badania przeprowadzonego na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie, opublikowanego w 2021 roku, na łamach „Journal of Education, Health and Sport”, pandemia „wpłynęła na zdrowie psychiczne ludzi na całym świecie”. Badacze przeanalizowali dostępną literaturę naukową na ten temat. Jako przyczyny problemów podają same infekcje oraz nową, nieoczekiwaną sytuację stresową. Wśród głównych problemów naukowcy wymieniają zaburzenia lękowe i zespół stresu pourazowego. Szczególnie zagrożone grupy to pracownicy służby zdrowia i inne osoby bezpośrednio zaangażowane w usuwanie skutków zakażeń. Badacze wskazują też na znaczenie ryzyka utraty pracy i problemów finansowych.
Polskie wnioski zbieżne są z tymi, które upubliczniła WHO. Według oceny z 2022 roku, globalne występowanie zaburzeń lękowych i depresji wzrosło 25 proc.
– Informacje jakie posiadamy obecnie na temat wpływu COVID-19 na zdrowie psychiczne świata to tylko wierzchołek góry lodowej – powiedział Tedros Adhanom Ghebreyesus, dyrektor Generalny WHO. – To sygnał alarmowy dla wszystkich krajów, aby bardziej zwracały uwagę na zdrowie psychiczne i lepiej wspierały zdrowie psychiczne swoich populacji – dodał.
Jednym z głównych powodów tego wzrostu, według WHO, jest bezprecedensowy stres spowodowany społeczną izolacją. Wiązały się z tym ograniczenia zdolności do pracy, poszukiwania wsparcia od najbliższych i uczestniczenia w życiu społecznym. Wymieniane są również takie czynniki, jak strach przed zakażeniem, cierpienie, śmierć bliskich i wspomniane także przez polski zespół zmartwienia finansowe. Dodatkowo, wśród pracowników służby zdrowia pojawiło się wyczerpanie, które stanowiło główny bodziec do myśli samobójczych – zwracają uwagę specjaliści.
A może nie szkodziła?
Są też naukowcy, którzy uważają, że wpływ pandemii na zdrowie psychiczne populacji ludzkiej mógł być niewielki. Ostrożne poglądy w tej sprawie wyrażają badacze z Wolnego Uniwersytetu w Amsterdamie i innych ośrodków z Europy i USA na podstawie analizy danych ze 137 odrębnych badań.
Porównali dzięki nim dane z okresu od 1 stycznia 2018 do 31 grudnia 2019 z danymi z czasu od stycznia 2020 roku. Ponad 90 proc. danych, w obu okresach dotyczyło, przy tym tych samych osób, co podnosi dokładność analizy. W ogólnej populacji naukowcy nie znaleźli wyraźnych zmian w ogólnie ujętym stanie zdrowia psychicznego. Większość badań, nie była jednak, niestety, wysokiej jakości.
– Wysokie ryzyko nieścisłości w wielu badaniach oraz ich znaczna heterogeniczność nakazują ostrożność w interpretacji wyników. Niemniej, jednak większość szacunków dotyczących ogólnego zdrowia psychicznego, w tym lęku i depresji wskazywała na różnice bliskie zeru, które nie były statystycznie istotne. Z kolei istotne statystycznie zmiany były minimalne lub niewielkie – uzyskane rezultaty podsumowują naukowcy.
Szkodliwa izolacja i hospitalizacja
Sprawa jest więc niejednoznaczna, a to znaczy, że lepiej zagrożenia nie lekceważyć i, jeśli zauważy się u siebie niepokojące objawy, zgłosić się po pomoc. Szczególnie dotyczyć to może osób z niektórych szczególnych grup. Jak np., właśnie donieśli eksperci z Massachusetts General Hospital, depresji doświadczały częściej te osoby, które w czasie pandemii rzadziej wychodziły z domu. Wskazały na to informacje o prawie 200 tys. osób mieszkających w 50 stanach USA. Badacze zwracają uwagę, że znalezienie sposobów na zwiększenie zaangażowania społecznego i ograniczenie izolacji społecznej w czasach ograniczonej mobilności może pomóc w łagodzeniu skutków przyszłych pandemii lub innych długotrwałych katastrof.
– W większości analiz korzystaliśmy z danych przekrojowych – pomiarów w tym samym czasie dotyczących zarówno mobilności ludzi, jak i depresji. Jednakże, gdy przyjrzeliśmy się związkowi między mobilnością a późniejszym wystąpieniem depresji, zauważyliśmy podobne efekty – informuje Roy H. Perlis, autor publikacji, która ukazała się na łamach „JAMA Network Open”.
Szczególnie narażone na psychiczne zaburzenia były te osoby, których bliscy zachorowali na COVID-19. Zespół z Instytutu Karolinska wskazał, że w tej populacji da się zaobserwować wzrost częstości objawów depresji i lęku.
– Nasze wyniki pokazują, że osoby, które miały członka rodziny lub bliskiego przyjaciela z diagnozą COVID-19, były bardziej skłonne zgłaszać objawy depresji i lęku niż osoby, które nie miały takiego przyjaciela ani krewnego – mówi dr Anikó Lovik, autorka badania z udziałem 160 tys. dorosłych osób.
Uczestnicy, których bliska osoba zachorowała na COVID-19, byli średnio 7-8 proc. bardziej zagrożeni zaburzeniami lękowymi i depresją.
– Jeśli chory członek rodziny musiał być hospitalizowany, uczestnicy badania doświadczali objawów depresji i lęku częściej. Na przykład osoby mające przyjaciela lub krewnego, który trafił na oddział intensywnej terapii, zgłaszały objawy lęków aż 45 procent częściej – informuje badaczka.
Jednocześnie naukowcy podkreślają, że psychiczne problemy osób bliskich dla pacjentów nie są dostatecznie brane pod uwagę. Powołując się też na badanie innego zespołu, przypominają, że śmierć bliskiej osoby z powodu COVID-19 oddziałuje na psychikę z podobną siłą, jak strata takiej osoby z nienaturalnych przyczyn.
– Chcemy zwrócić uwagę na ten problem. Utrzymywanie członków rodziny i bliskich przyjaciół pacjentów z COVID-19 pod obserwacją i w razie potrzeby udzielenie im odpowiedniej pomocy psychologicznej może zrobić ogromną różnicę – podkreśla prof. Lovik.
Choć pandemia się skończyła, to jej różne skutki mogą być odczuwalne przez dłuższy czas. Dotyczyć to może także psychiki. Warto mieć to na uwadze.