Czy bać się psychologa?

Czy bać się psychologa?
Fot. Adminstrator

W ostatnich tygodniach krajowe media prześcigają się w informowaniu o skandalu, który stał się udziałem znanego warszawskiego psychologa – Andrzeja S. Abstrahując od samego sedna problemu, o którym sporo już powiedziano i napisano, sytuacja stała się przyczynkiem do dyskusji nad zawodem psychologa w ogóle i nad tym, co można, a czego nie wolno psychoterapeucie. Mam też obawę, iż cała sprawa może spowodować niebezpieczne uogólnienia – stać się powodem braku zaufania do psychologów w ogóle, a przynajmniej podważyć to zaufanie. Dlatego warto napisać o tym, czego możemy spodziewać się, podejmując decyzje o poddaniu się psychoterapii, o tym, co spotka nas po przekroczeniu progu gabinetu psychologa.
Psychologiem lub psychoterapeutą może być tylko osoba, która ukończyła studia psychologiczne. Nie dajmy się zwieść rewelacyjnie brzmiącym szyldom i reklamom w mediach,
typu “psychoterapia, ziołolecznictwo”, lub “jasnowidz-psychoterapeuta”. Jeśli decydujemy się na takie porady, możemy być pewni, że nie mamy do czynienia ze specjalistą z dziedziny psychologii. Dlaczego więc jest tak, że tego typu reklamy się pojawiają? Dzieje się tak ponieważ  nadal jeszcze nie weszła w życie ustawa o zawodzie psychologa, która jasno reguluje kwestie, kto i w jaki sposób może świadczyć usługi psychologiczne. Jeśli więc chcecie Państwo uzyskać poradę od jasnowidza, bądźcie świadomi, jakiego rodzaju pomoc tam otrzymacie.
Aby prowadzić terapię psychologiczną, nie wystarczy ukończyć studia. Praca z drugim człowiekiem obarczonym problemami –  przecież głównie problemy skłaniają nas do decyzji o skorzystaniu z terapii – wymaga wyjątkowej fachowości oraz predyspozycji osobowościowych. Mawia się często, iż psycholog “pracuje całym sobą”, “jest jedynym narzędziem” w kontakcie z drugim człowiekiem. I, jak to z narzędziami bywa, musi być przygotowanym do tej pracy. W jaki sposób? Wyobraźcie sobie sytuację, gdy do psychologa zgłasza się kobieta maltretowana przez męża. Spotyka w gabinecie osobę, która sama ma podobny, „nieprzepracowany” własny problem. Można sobie łatwo wyobrazić, jaka będzie ich wzajemna relacja. Najprawdopodobniej  rozmowa  może pójść w kierunku narzekania, oskarżania męża, szukania sposobów “jak się odegrać”. Może być też wiele innych scenariuszy – przecież pomoc psychologiczna polega na tym, by wspierać pacjenta w jego własnym rozwoju i towarzyszyć mu w trudnej drodze pokonywania problemów. Dlatego namawiam – rozmawiając z psychologiem nie obawiajcie się zapytać, w jakich szkoleniach brał udział, czy ma za sobą własną psychoterapię, czy doskonali swoje umiejętności.
   Przekraczając próg gabinetu psychologa mamy świadomość, iż rozmowa z nim często ujawnia nasze emocje -mówimy wszak o sprawach, które nas dręczą, bolą, przeszkadzają żyć. Dlatego nierzadko pojawia się płacz, złość, smutek. Dobry psychoterapeuta wie, jak pomóc zaakceptować w sobie te uczucia, radzić sobie z nimi. Musi być też przygotowany na to, by właściwie zareagować, tak, by pacjent w bezpieczny sposób mógł być sobą i by potrafił wydobyć na światło dzienne rzeczy dotychczas skrywane, często wstydliwe, niepokojące. Aby to umieć, sam musi stanowić wystarczające wsparcie – nie oceniać, a raczej wskazywać, nie dawać “dobrych rad”, a raczej budować poczucie sprawczości u swego pacjenta.
Na koniec – mimo, iż wiele osób chciałoby może, by było inaczej – dobry psychoterapeuta to ten, który nie pozwala sobie na wchodzenie w relacje prywatne ze swoimi pacjentami. Nieetyczne jest, by nawet po ukończonej terapii, przekraczać granice  psycholog – pacjent. Dlaczego? Często zdarza się, że pacjenci, szczególnie, gdy kontakt z terapeutą jest dla nich satysfakcjonujący, widzą w nim osobę szczególnie bliską, lub swego rodzaju “guru”, który staje się ważną postacią w ich życiu. Psycholog, który ma szczególną potrzebę bycia takim “guru” może w łatwy sposób z tego skorzystać, manipulując pacjentem, podtrzymując w nim wiarę w “nadprzyrodzone” możliwości terapeuty. Zaprzecza to samemu celowi terapii, czyli przywróceniu wiary w siebie i własne możliwości pacjenta. Dbajmy więc o to, by nasz kontakt z terapeutą był “czysty” i profesjonalny – a  relacja “pozioma “, czyli partnerska, podmiotowa. Bo spotykamy się w gabinecie, jako równorzędni partnerzy, w celu odbycia razem trudnej, często długiej, ale zawsze fascynującej drogi do rozwiązania konkretnego problemu.
  Ewa Jędrzejwska Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 23

Print Friendly, PDF & Email