Nawet osoby po zawale serca nie przestrzegają zaleceń lekarzy. Jedynie 20 proc. z nich osiąga właściwy poziom tzw. złego cholesterolu (LDL) – alarmuje prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego prof. Przemysław Mitkowski.
Lekceważenie zbyt wysokiego poziomu cholesterolu jest nagminne w całej naszej populacji. Z danych opublikowanych w ramach kampanii edukacyjnej „Razem możemy więcej i lepiej” wynika, że zaburzenia lipidowe to najczęściej występujący czynnik ryzyka chorób układu krążenia w Polsce i na świecie. W naszym kraju problem ten dotyczy nawet 21 mln osób, czyli ponad 60 proc. populacji dorosłej, a w wieku powyżej 65. roku życia – nawet 70 proc. osób.
Rok 2023 ogłoszono „Rokiem Walki z Hipercholesterolemią”. Wielu naszych rodaków nawet nie zdaje sobie sprawy, że ma podwyższony poziom cholesterolu – zwracają uwagę lekarze. Jedynie dwie osoby na dziesięć wiedzą, jakie mają stężenie cholesterolu całkowitego lub złego cholesterolu LDL.
W sieci wiele jest też wprowadzających w błąd nieprawdziwych informacji na temat roli cholesterolu LDL, nasyconych kwasów tłuszczowych oraz powikłań dotyczących stosowania statyn – leków obniżających nadmierny poziom cholesterolu. Autorzy kampanii edukacyjnej „Razem możemy więcej i lepiej” twierdzą, że takich wiadomości jest nawet 7-10 razy więcej niż rzetelnych informacji, przekonujących o tym, że LDL jest niezależnym czynnikiem ryzyka chorób serca i naczyń, a statyny mogą nasze życie skutecznie wydłużyć.
Niepokojące jest, że nawet osoby po zawale serca nie dbają o właściwy poziom lipidów. Prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego prof. Przemysław Mitkowski twierdzi, że jedynie 20 proc. z nich osiąga właściwy poziom tzw. złego cholesterolu. To niepokojące, gdyż osoby te są bardziej zagrożone powtórnym zawałem serca. Dwie trzecie z nich to mężczyźni.
– Zawał serca to nie koniec, a początek problemów – przekonuje specjalista. Wielu zawałowcom udaje się uratować życie dzięki szybkiemu zastosowaniu angioplastyki udrażniającej naczynia wieńcowe i przywracającej właściwe ukrwienie mięśnia sercowego. Jednak po tym zabiegu konieczna jest rehabilitacja kardiologiczna, zażywanie odpowiednich leków, szczególnie tych obniżających poziom cholesterolu oraz ciśnienie tętnicze krwi (jeśli jest ono również podwyższone). W ten sposób można zmniejszyć ryzyko choroby niedokrwiennej serca oraz powtórnego zawału, który tym razem może już być śmiertelny.
Prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologiczne przyznaje, że pacjentów po zawale na ogół udaje się przekonać do zaprzestania palenia tytoniu. – Tylko 12 proc. z nich nadal pali papierosy. Wciąż jednak najgorzej jest z obniżeniem poziomu cholesterolu oraz leczeniem otyłości – zaznacza.
Zgodnie z wytycznymi po zawale serca poziom złego cholesterolu LDL nie powinien przekraczać 55 mg/dl (poniżej 1,4 mmol/l). – Cel ten można osiągnąć poprzez podawanie jak największych dawek – o ile są dobrze tolerowane – silnych statyn, takich jak atorwastatyna lub rosuwastatyna. Jeśli wyjściowe stężenie LDL jest bardzo wysokie, zwłaszcza przekraczające 120 mg/dl (3,1 mmol/l), leczenie można rozpocząć od połączenia statyny z innym lekiem – ezetymibem – wyjaśnia prof. Przemysław Mitkowski.
Dodaje, że jeśli po 4-6 tygodniach poziom LDL nadal jest powyżej 55 mg/dl (1,4 mmol/l), należy do atorwastatyny i rosuwastatyny również dołączyć lek ezetymib w dawce 10 mg na dobę. Gdy po kolejnych 4-6 tygodniach cholesterol LDL wciąż nie spada poniżej 55 mg/dl (1,4 mmol/l), trzeba do statyn i ezetymibu dołączyć nowoczesny i skuteczny lek inklisiran (zastrzyk podskórny podawany dwa razy w roku) lub tzw. inhibitor białka PCSK9 – zastrzyk podskórny podawany co 2-4 tygodnie.
Cele terapeutyczne częściej osiągają pacjenci po zawale serca objęci programem KOS-Zawał. Powinien być on prowadzony przez ośrodek, w którym chory został poddany angioplastyce. Jednak wciąż nie wszyscy pacjenci są nim objęci, a każdy zawałowiec ma do tego prawo, pod warunkiem, że nie ma żadnych przeciwwskazań medycznych i chce w ogóle się zgodzić na taki program. (PAP)