Rodzinne przeszczepy nerki są w Polsce niewystarczająco rozpowszechnione, gdyż stanowią zaledwie 5 proc. tego typu operacji (ok. 30 rocznie). Tymczasem w wielu krajach odsetek ten sięga aż 40-50 proc. Zdaniem transplantologa prof. Marka Durlika, tę statystykę można poprawić stosując najnowsze technologie – informuje portal PolitykaZdrowotna.com.
Jak podaje PolitykaZdrowotna.com, prof. nadzw. dr hab. n. med. Marek Durlik przeprowadził w połowie września 2022 r., w Klinice Chirurgii Gastroenterologicznej i Transplantologii CSK MSWiA w Warszawie, pierwszy w Polsce przeszczep nerki przy pomocy robota Da Vinci. Dawcą była emerytowana policjantka Ewa Łuczkiewicz, a biorcą – jej mąż. Operacja zakończyła się sukcesem.
– Ludzie obawiają się, że to wielka operacja, która zakończy się szpecącą blizną. Tymczasem jeśli użyjemy robota, to ingerencja jest ograniczona do kilku nacięć, które zakryje bikini na plaży – mówi prof. Durlik, cytowany przez Politykę Zdrowotną.
Również Ewa Łuczkiewicz zaznacza, że przeszczep wykonany w ten sposób daje operowanemu duży komfort.
– Już piątej doby od pobrania praktycznie wstałam z łóżka. Mam tylko drobne nacięcia na skórze brzucha. Sama jestem zaskoczona, jak mało inwazyjne dla pacjenta są nowoczesne techniki chirurgiczne – powiedziała Polityce Zdrowotnej.
Zdaniem prof. Durlika, tego typu operacje powinny być w Polsce standardem, gdy tymczasem w większości przypadków pobiera się nerki do przeszczepu od zmarłych.
– W Polsce przeszczepień od pacjentów żywych jest zaledwie około 30 rocznie – wskazuje transplantolog.
– W naszym kraju prowadzone są ciągle akcje edukujące społeczeństwo w zakresie transplantacji, niestety nieskutecznie. Liczba przeszczepów rodzinnych nie zwiększyła się, mimo wydanych milinów złotych na promocję – podaje profesor. – Pacjent z nerką od żywego dawcy żyje średnio około 20 lat. Nerka pobrana od osoby zmarłej powoduje, że średnia dalsza długość życia jest o kilka lat krótsza – podkreśla prof. Durlik.
– Pamiętajmy, że najbliżsi to również mogą być na przykład przyjaciele – dodaje.
Prof. Karolina Kędzierska-Kapuza, koordynatorka, konsultant w Klinice Chirurgii Gastroenterologicznej i Transplantologii CSK MSWiA wyjaśnia, że dawcami mogą być np. teściowie, przyjaciele czy przysposobione dzieci – przy czym tu ważna jest zgoda sądu, któremu trzeba udowodnić istnienie relacji emocjonalnej, oraz zgodność grupy krwi.
– Mam nadzieję, że szeroko informując społeczeństwo zwiększymy liczbę przeszczepień rodzinnych – mówi prof. Kędzierska-Kapuza w rozmowie z Polityką Zdrowotną.
Wskazuje też na potrzebę zwiększenia liczby wyspecjalizowanych robotów (obecnie w Polsce jest około 20 sztuk robotów Da Vinci), ale też na czas niezbędny do wyszkolenia kadr.
– Bardzo ważnym elementem jest proces szkolenia lekarzy, a to trwa za granicą nawet 2 lata. Nie da się szybko przeskoczyć z poziomu operacji laparoskopowej na operacje robotem – mówi Polityce Zdrowotnej prof. Kędzierska-Kapuza.
Portal PolitykaZdrowotna.com podjął ważny temat rodzinnych przeszczepów nerki w formie całego cyklu artykułów.
Więcej szczegółów i dalszy ciąg rozmów z ekspertami oraz pacjentami:
https://politykazdrowotna.com/artykul/przeszczep-przy-pomocy/913051
https://politykazdrowotna.com/artykul/ewa-luczkiewicz-kobiety/913053
https://politykazdrowotna.com/artykul/dawcy-zyja-dluzej/912206
https://politykazdrowotna.com/artykul/prof-marek-durlik-pacjenci/912130