A gdyby tak znieść limity w opiece szpitalnej?

A gdyby tak znieść limity w opiece szpitalnej?
Fot. Mateusz Misztal

Przyzwyczailiśmy się już narzekać na opiekę zdrowotną. Zmorą są kolejki, które mogą wynikać z limitów zawartych w kontraktach placówek opieki zdrowotnej z Narodowym Funduszem Zdrowia. Te zaś wynikają z określonego budżetu, jakim dysponuje NFZ. Ale sprawa limitów i ograniczonych środków na zdrowie jest bardziej skomplikowana, niż laik może sądzić. Dowiedz się więcej.

Finansowanie opieki zdrowotnej zawsze rozpala emocje. Temat podjęli też eksperci jednej z sesji XIX Forum Rynku Zdrowia. Zastanawiali się na przykład, czy zniesienie limitów w opiece szpitalnej jest dobrym pomysłem i ile faktycznie kosztowałoby budżet, gdyby limitów nie było.

Prof. Jarosław Czubak, konsultant krajowy w dziedzinie ortopedii i traumatologii narządu ruchu, zaznaczył, że w leczeniu chorób zwyrodnieniowych dużych stawów – biodrowego i kolanowego – takie rozwiązanie sprawdziło się. Przez wiele lat ustawiały się kolejki pacjentów na zabiegi endoprotezoplastyki. Gdy limit zniesiono, kolejki praktycznie zniknęły.

Pojawiły się też inne korzyści. Wzrosła liczba wykonywanych zabiegów (ponad 100 tys. rocznie) i wyłoniło się 9-10 wiodących placówek – szpitali monoprofilowych.

– Ponadto taka duża liczba endoprotezoplastyk sprawiła, że lekarze je wykonujący nabrali dużej wprawy – zaznaczył prof. Czubak, pełniący równocześnie funkcję dyrektora Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego im. prof. Adama Grucy CMKP.

Zniesienie limitów w tym obszarze kosztowało – NFZ musiał przeznaczyć na to dodatkowe środki. Ale też można patrzeć na to jako na inwestycję – szybki dostęp do zabiegów endoprotezoplastyki to olbrzymia szansa na uniknięcie niepełnosprawności, a zatem też kosztów z nią związanych w całym szeregu obszarów życia społecznego pacjenta.

Ile kosztowałoby zniesienie limitów w szpitalnictwie?

Ale czy stać nas na to, by takie rozwiązanie, czyli zniesienie limitów w szpitalnictwie, stało się faktem? Ile ten pomysł realnie kosztuje?

– Mówimy tutaj o około 23 mld zł rocznie – zaznaczył Łukasz Kozłowski, główny ekonomista z Federacji Przedsiębiorców Polskich.

Tymczasem w przyszłym roku – jak wyjaśnił – wydatki wzrosną w stosunku do bieżącego roku o blisko 6 mld zł i wyniosą łącznie ponad 190 mld zł. Te pieniądze pochodzą głównie ze składki zdrowotnej i są przeznaczone na całość opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. Realizacja pomysłu zniesienia limitów oznacza, że potrzebny byłby dużo większy wzrost środków, niż pierwotnie zapisano na przyszły rok. Poza tym nawet ten planowany wzrost wydatków na ochronę zdrowia – zdaniem eksperta – nie gwarantuje utrzymania dotychczasowego poziomu świadczeń, nie wspominając już o poprawie dostępności do nich.

Dlaczego? Z powodu całego szeregu przyczyn, m.in. starzenia się społeczeństwa – a w opiece zdrowotnej na sześćdziesięciolatka wydaje się aż trzy razy więcej niż na czterdziestolatka. Z powodu słusznej presji na wprowadzanie innowacyjnych leków i technologii medycznych. Ale też inflacji, która podnosi koszty działania podmiotów ochrony zdrowia. I nie można zapominać o coraz dramatyczniejszym braku kadr medycznych, co generuje dużą presję płacową.

Spadek realnych nakładów na zdrowie

Równocześnie Kozłowski zwrócił uwagę na to, że w 2024 roku nakłady na ochronę zdrowia liczone w stosunku do PKB z tego samego roku (a nie tak jak zakłada ustawa w relacji do PKB sprzed dwóch lat) faktycznie spadną – do 5,07 proc. z 5,36 proc. w 2023 roku.

– W okresie wysokiej inflacji, gdy nominalny PKB bardzo szybko przyrasta (…) rozwierają się nożyce pomiędzy wartością nakładów na ochronę zdrowia w relacji do PKB sprzed dwóch lat a relacją wydatków w stosunku do roku bieżącego – wyjaśnił Kozłowski.

Dodał, że plan na przyszły rok to jest plan minimum, który zakłada, że wydamy 6,2 proc. PKB.

– Ten wskaźnik ulegnie bardzo istotnemu obniżeniu ze względu na szybszy wzrost nominalnego PKB branego pod uwagę przy ustalaniu ustawowego wskaźnika, od wzrostu poziomu zaplanowanych nakładów na ochronę zdrowia. Dlatego pojawia się pytanie, skąd czerpać dodatkowe środki na wzrost finansowania ochrony zdrowia? – postawił pytanie ekspert.

Zaznaczył, że środki na zniesienie limitów szpitalnych tak naprawdę są trudne do pozyskania w ciągu jednego roku. Dotychczas dodatkowe kwoty pochodziły z funduszu zapasowego NFZ, ale w przyszłym roku te rezerwy stopnieją.

– W 2023 roku z funduszu zapasowego NFZ pozyskano 22 mld zł na pokrycie ujemnego wyniku finansowego NFZ. W przyszłym roku już praktycznie tych rezerw zabraknie – przypuszcza Kozłowski.

Zaznaczył, że pieniądze na zniesienie limitów w szpitalnictwie w przyszłym roku można by na przykład pozyskać ze zwiększenia dotacji z budżetu państwa. Chodzi o przywrócenie – jak wyjaśnił – dotacji celowych na realizację określonych zadań, na przykład tych związanych z finasowaniem ratownictwa medycznego czy programu bezpłatnych leków dla osób powyżej 65 lat i poniżej 18 lat.

Obecnie NFZ na ten cel przeznacza kwoty ze składki zdrowotnej. I to właśnie z niej finansuje swoje podstawowe zadania – opiekę POZ, ambulatoryjną czy szpitalną, ale też dodatkowe programy. Ponadto „takim substytutem funduszu zapasowego” mógłby być Fundusz Medyczny, i to w kwocie około 7 mld zł.

Podnieść składkę zdrowotną?

A co ze składką zdrowotną? Na razie, zdaniem eksperta, jakieś radykalne zmiany są praktycznie niemożliwe, ale w dłuższym okresie już tak. Mowa na przykład o zmianie jej wysokości.

– Cały czas powtarzamy, że brakuje pieniędzy. I jak nie ma, tak nie ma. Chciałbym, by przyszły minister zdrowia w końcu kompleksowo podszedł do ochrony zdrowia. Limity w ochronie zdrowia – czy tylko o to chodzi? Nie mamy kadr. Otwarto wydziały lekarskie na wszelkich możliwych uczelniach. Dzisiaj w kraju nie jesteśmy na to gotowi, by każda prywatna uczelnia mogła kształcić lekarzy. Chodzi o zaplecze naukowo-badawcze – zaznaczył dr Bartosz Straszak, dyrektor ds. inwestycji i rozwoju w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 5 im. św. Barbary w Sosnowcu.

– Problemem nie jest zbudowanie kliniki, wyposażenie w sprzęt, ale obsadzenie kadrą – podkreślił Artur Białkowski, członek zarządu Medicover i wiceprezes Pracodawców Medycyny Prywatnej.

Paneliści podczas XIX Forum Rynku Zdrowia zauważyli ponadto, że można uzyskać pewne środki poprzez zmianę organizacji podmiotów – obecnie często pacjent trafia do szpitala na badania diagnostyczne, które można wykonać w trybie ambulatoryjnym. To drogie rozwiązanie.

W obliczu badań, które wskazują, że opieka zdrowotna to jeden z priorytetów polityki państwa, należy mieć nadzieję, że będzie ona jednym z priorytetów następnego rządu.

Serwis Zdrowie / PAP MediaRoom
Print Friendly, PDF & Email