Życie w szkołach PSONI zwolniło tylko trochę

Życie w szkołach PSONI  zwolniło tylko trochę
Fot. Teresa Bocheńska

Koronawirus nie przestraszył kadry, rodziców i uczniów placówek oświatowych prowadzonych przez Koło PSONI w Elblągu. Wszystkie funkcjonują, chociaż z pewnymi ograniczeniami.

Online – trudny eksperyment

Elbląskie Koło Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną prowadzi szkołę podstawową i szkołę przysposobienia do pracy dla dzieci i młodzieży z niepełnosprawnością intelektualną oraz przedszkole specjalne. W ostatnim semestrze w ubiegłym roku szkolnym, tak jak we wszystkich szkołach i przedszkolach, koronawirus przyniósł spore zamieszanie. – Próbowaliśmy funkcjonować online – opowiadają nauczycielki. – Było to możliwe tylko przy pomocy rodziców, bo nasi uczniowie mają specyficzne potrzeby. Wysyłaliśmy rodzicom maile, linki do różnych materiałów edukacyjnych, filmy instruktażowe jak rehabilitować – bo w przypadku naszych dzieci to jest bardzo ważne. Terapeuci nagrywali siebie – demonstrowali wykonywanie pewnych ćwiczeń, zadań. Ale wiadomo, że umiejętności rodziców są ograniczone, nie wszyscy też sprawnie posługują się komputerem. Mamy także dużą grupę dzieciaków bardzo uszkodzonych, z głębokim i znacznym stopniem niepełnosprawności, koncentracja uwagi na obrazie też nie jest dla nich łatwa. Staraliśmy się dostosować do ich możliwości, ale to było bardzo trudne dla nas – wspominają.

Fot. Teresa Bocheńska

Wszyscy obecni, ale odosobnieni

W tym roku szkolnym cała społeczność szkolna z ulgą przyjęła zarządzenie o otwarciu placówek oświatowych. Przybyli wszyscy uczniowie i wychowankowie. Oczywiście obowiązują rygory związane z bezpieczeństwem w czasie pandemii, ale z tym najważniejszym – ograniczeniem liczby osób w sali i dystansem społecznym – nie ma tu kłopotu. W wypadku osób z głębokim i znacznym stopniem niepełnosprawności i dodatkowo z kalectwami sprzężonymi każdy oddział liczy tylko do czterech uczniów. Nie trzeba ograniczać liczby uczniów ani pracować na dwie zmiany. Natomiast przy wejściu do placówki mierzona jest temperatura, a rodzice mają przykazane, aby w razie niepokojących objawów chorobowych zostawić dziecko w domu. Gdy takie objawy wystąpią w czasie pobytu dziecka, również natychmiast odsyłane jest do domu. Wszyscy wyposażeni są w maseczki i przyłbice, ale w salach maseczki są zdejmowane, bo nie sposób w czymś takim wytrzymać sześć godzin. Nie odbywają się też zajęcia w grupach łączonych. Wcześniej funkcjonowała wspólna świetlica, gdzie dzieci przebywały razem po zajęciach czekając na rodziców. Teraz każda szkoła ma taką świetlicę osobno i dzieci się nie spotykają. Została też zmniejszona ilość godzin, kiedy mogą tam przebywać. – Realizujemy tylko podstawę programową i zajęcia dodatkowe wynikające z orzeczenia, staramy się, żeby dzieci nie przebywały na terenie dłużej, niż to konieczne – mówią z żalem nauczyciele.

Fot. Teresa Bocheńska

Zmiana nastąpiła też w sposobie dożywiania: w normalnych warunkach placówki korzystają z cateringu. Obecnie, decyzją Zarządu, jeszcze przez miesiąc go nie będzie. Rodzice dają dziecku posiłek we własnym pojemniku. Każdy wychowanek ma też podpisany większy pojemnik, w którym przechowuje także swój kubek i sztućce. Zakupiona została większa ilość czajników elektrycznych i mikrofalówek. Są cztery pomieszczenia, w których można z tych urządzeń korzystać bez mieszania się grup, są też cztery zmywarki do naczyń, z których korzysta się na miejscu.

Życie poza szkołą nadal niedostępne

Najbardziej stracił na pandemii aspekt społeczny, który w wypadku uczniów i wychowanków PSONI jest niezwykle ważny. Każda szkoła jest po to, żeby uczyć życia społecznego, ale w tym przypadku rola szkoły jest szczególna. Jednym z fundamentalnych punktów programu były treningi poznawania miasta – podróżowanie komunikacją miejską, wyjścia do kina, na wernisaże, do biblioteki, do marketów i galerii, na pocztę, na dworzec. Koło współpracuje z wieloma partnerami – innymi szkołami, biblioteką, placówkami kulturalnymi. Teraz to wszystko będzie niemożliwe. Współpraca z partnerami została zawieszona, nie ma też możliwości uczestniczenia w wydarzeniach kulturalnych czy sportowych w mieście. Po prostu jest zakaz wychodzenia poza placówkę. – To jest największa strata – mówią wychowawcy – bo w domu nasi uczniowie tego nie mają.

Jesień pełna obaw

Największe obawy budzi nadchodzący sezon jesienny, który przynosi obniżenie poziomu odporności, częste przeziębienia, zachorowania na grypę. – Przed nami duży test. Grypa i koronawirus dają objawy bardzo podobne, nie wiadomo co to jest, a nie robi się tyle testów – martwią się wychowawcy. – Na razie jest dobrze, obawiamy się tylko, co będzie jak przyjdzie jesień. Czasem zakażenie przechodzi bezobjawowo i nie wiadomo, kto jest chory.

Fot. Teresa Bocheńska

Jednak te obawy nie przeszkadzają placówkom rozwijać działalności. Na szczęście jest duży teren zielony wokół budynku, co pozwala dzieciom korzystać ze świeżego powietrza, a w dodatku pojawiają się na nim coraz to nowe urządzenia. Najnowszym pomysłem jest ścieżka sensoryczna, złożona z kwadratów wypełnionych różnymi materiałami. Przekonałam się, że przejście boso po tej ścieżce to duże wyzwanie. Aspekty fizyczne, terapeutyczne i edukacyjne tego doświadczenia to temat na osobny artykuł.

W każdym razie kadra dokłada starań, żeby ten trochę dziwny, a trochę straszny czas epidemii przyniósł jak najmniejsze szkody w edukacji i rehabilitacji uczniów i wychowanków – myślę, że z powodzeniem.

Print Friendly, PDF & Email