Zapomniana historia listopadowa

Zapomniana historia listopadowa
Fot. Adminstrator

Z listopadem łączą się dwie ważne rocznice związane z historią Polski: odzyskanie niepodległości po 120-letniej niewoli oraz wybuch Powstania Listopadowego. Ta pierwsza rocznica stała się coraz huczniej obchodzonym w dniu 11 listopada świętem narodowym, drugą wspominamy coraz rzadziej.

A powinni ją znać elblążanie, bo Powstanie Listopadowe, które rozpoczęło się w nocy z 29 na 30 listopada 1830 r., miało w następnym roku swój epilog na ziemiach znajdujących się dziś w granicach województwa warmińsko-mazurskiego, także w Elblągu.

Królestwo pruskie schronieniem dla pokonanych powstańców

Po upadku Powstania jego uczestnicy schronili się przed represjami ze strony władz rosyjskich w ościennych krajach: w Prusach i w Austrii. Granicę Prus wojska powstańcze przekroczyły w dwóch miejscach, na południu i na wschodzie. W lipcu 1831 r. od strony Żmudzi, niedaleko ujścia Niemna do Zalewu Kurońskiego, weszły na teren Królestwa Pruskiego oddziały generałów: Antoniego Giełguda, Dezyderego Chłapowskiego, Franciszka Rochlanda i Józefa Szymanowskiego – około 6,5 tys. osób.

W ich imieniu gen. Szymanowski zawarł umowę z władzami pruskimi, określając warunki, pod jakimi wojsko miało prawo przebywać na terytorium pruskim, po złożeniu broni. Ze strony pruskiej umowę podpisał baron Krafft. Na utrzymanie internowanych wojsk władze pruskie przeznaczyły dziennie określone kwoty: 2 talary dla generałów, 1 talar i 5 srebrnych groszy dla oficerów wyższych, 20 srebrnych groszy dla oficerów niższych oraz 3 srebrne grosze i 6 fenigów dla podoficerów i żołnierzy. Gen. Szymanowski zastrzegł w umowie, że żaden jego żołnierz nie zostanie przekazany stronie rosyjskiej.

18 października 1831 r. przekroczyła granicę pruską w okolicy Brodnicy reszta armii powstańczej pod władzą ostatniego dowódcy Powstania – gen. Macieja Rybińskiego. Datę tę uważa się za symboliczne zakończenie Powstania Listopadowego.

Gen. Rybiński przyprowadził 20 219 żołnierzy, w tym 10 generałów, 140 wyższych oficerów i 1253 niższych (925 batalionów, 52 szwadrony). Z powstańcami przybyło też wielu członków ich rodzin.

Władze pruskie były na to wydarzenie przygotowanie dzięki wcześniejszym negocjacjom konwencji zawartej między władzami pruskimi a dowódcami powstania. Na wojsko polskie pod Brodnicą czekał generał von Zöppelin z pułkiem huzarów, kilkoma batalionami piechoty i baterią armat. Ćwierć mili za granicą, na otwartym polu nastąpiło złożenie broni. Oddana została broń indywidualna (z wyjątkiem szabli, które mogli zatrzymać oficerowie), 95 armat, park artylerii z amunicją, a także kilka tysięcy koni. Za nimi spadły na stertę karabiny, lance i płaszcze, orkiestra polska po raz ostatni zagrała Mazurka Dąbrowskiego. Niektórzy żołnierze starali się swoją broń jeszcze w ostatniej chwili zniszczyć. Istnieją dokładne opisy tych wydarzeń, przedstawione przez świadków z obu stron. Wynika z nich, że wszystko odbyło się w sposób, który wzbudził podziw i szacunek Prusaków: wojsko polskie przyszło w doskonałym porządku, karnie wykonując rozkazy dowódcy, nie tracąc animuszu. Historia ta utrwalona została także w poezji, m.in. Seweryna Goszczyńskiego – naocznego świadka i Wincentego Pola, który wędrował po tych ziemiach i barwnie je opisał w wielu utworach.

Pierwszy okres pobytu polskich powstańców w Prusach był niezwykle ciężki, ponieważ ze względu na panującą w Rosji cholerę zostali skierowani na kwarantannę w bardzo ciężkich warunkach – w jesiennej słocie przeważnie na gołej ziemi i bez jedzenia. Pomagała im, jak mogła, okoliczna ludność polska, dzięki czemu nie pomarli z głodu i z ran. Ludzie ci darzyli naszych żołnierzy sympatią i współczuciem – za to wielu mieszczan niemieckich wykorzystywało tę sytuację, aby zarobić na sprzedaży produktów spożywczych (m.in. niebotycznie wzrosły ceny chleba). Odkupowano też za bezcen różne przedmioty osobiste. Równie ciężką kwarantannę musieli też odbyć powstańcy, którzy przyszli od strony litewskiej.

Powstańcy w Elblągu i na Żuławach

Po zakończeniu kwarantanny powstańcy zostali internowani w ściśle wyznaczonych miejscach.

Początkowo żołnierze gen. Rybińskiego zostali rozlokowani pomiędzy Gdańskiem, Tczewem, Malborkiem i Elblągiem, a w terminie późniejszym rozszerzono ten obszar i ostatecznie obejmował on powiaty gdański, malborski, sztumski, elbląski i suski. Wybierano miejscowości o przewadze ludności niemieckiej, z uwagi na obawy władz pruskich przed rozlaniem się nastrojów patriotycznych wśród ludności polskiej zamieszkałej w Prusach. Oficerowie, będący w lepszej sytuacji materialnej, przeważnie posiadający dobre wykształcenie, wykorzystywali czas internowania na zwiedzanie kraju. Interesowała ich kultura, zabytki i gospodarka, która budziła podziw: w zachowanych pamiętnikach zachwycali się zagospodarowaniem Żuław, jakością łąk, zamożnością gospodarzy.

W Elblągu zakwaterowany został sztab główny z gen. Rybińskim i gen. Bemem. Polacy zostali tu powitani owacyjnie i gościnnie przyjęci w mieszczańskich domach. Było to niemałą zasługą rodziny Sierakowskich z Waplewa oraz Karola Abramowskiego, którego rodzina uległa germanizacji, jednak nie zapomniała o polskich korzeniach. Wśród sprzyjających powstańcom elblążan wymieniane są m.in. nazwiska: kupca Fryderyka Wilhelma Haertla, właściciela drukarni Augusta Albrechta, kupca i fabrykanta Jakuba von Riesena, drukarza i księgarza Fryderyka Traugotta Hartmanna.

Elbląg zrobił na Polakach bardzo dobre wrażenie: podobały im się solidne domy z pruskiego muru, browary dobrego piwa, fabryki, „dwa piękne zwodzone mosty łączące miasto ze spichlerzami oddzielonymi Kanałem Elbląskim”, na którym „każdego ranka woda zakryta jest mnóstwem czółen z rybami i innymi produktami z Żuław”. Podziw budził także ład i porządek oraz zamożność mieszkańców, którym nie brakowało pieniędzy, pomimo tego, że musieli płacić wysokie podatki i cła od towarów. Już wtedy władze elbląskie nałożyły na swoich obywateli podatek od psów! Obraz ówczesnych elblążan jest bardzo pochlebny: pracowici, oszczędni, wręcz wyrachowani, a mimo to gościnnie przyjmujący w swoich domach przybyszy.

 Tajne służby cesarskie pilnie obserwowały Polaków – z ich donosów wynika, że powstańcy zachowywali się poprawnie. Polscy oficerowie byli też dobrymi klientami elbląskich kupców, a także brali aktywny udział w życiu społecznym i kulturalnym miasta. Z inicjatywy gen. Rybińskiego w elbląskim kościele Św. Mikołaja odbyła się msza św. żałobna za dusze poległych uczestników Powstania.

Gorzej mieli się szeregowi żołnierze, rozlokowani na prywatnych kwaterach w małych miejscowościach i wsiach. Wyznaczone stawki żywieniowe były zbyt małe, zużyły się ubrania i obuwie, a przyznane zaopatrzenie było dalece niewystarczające. Miejscowa ludność nie chciała ponosić kosztów ich utrzymania, toteż w miarę przedłużania się okresu internowania narastała niechęć do zakwaterowanych u niej powstańców i warunki ich bytowania stawały się coraz trudniejsze. Obecność Polaków stawała się też coraz bardziej niepożądana dla władz pruskich.

Wymuszony powrót lub dalsza emigracja

1 listopada 1831 r. cesarz rosyjski Mikołaj I ogłosił amnestię dla żołnierzy i podoficerów pochodzących z Królestwa Polskiego. Amnestia nie objęła uczestników spisku w Szkole Podchorążych Piechoty, członków Rządu Narodowego, posłów, którzy głosowali za detronizacją Mikołaja I jako polskiego króla oraz powstańców-ochotników z dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego, z Wołynia, Podola i Galicji. Władze pruskie uznały, że nie ma już powodu do dalszego pozostawania poza granicami Rosji powstańców objętych amnestią i pod koniec listopada generał Krafft na polecenie króla pruskiego nakazał wszystkim podoficerom i żołnierzom polskim powrót do królestwa Polskiego. Gotowość marszową wyznaczył na 10 grudnia. Zagroził, że ci, którzy się nie podporządkują, zostaną wydani Rosjanom. W lepszej sytuacji znaleźli się oficerowie, którym dano wybór: powrót lub dalsza emigracja.

Polacy znaleźli się w niezwykle trudnej sytuacji. Obawiali się powrotu do domu, a władze pruskie starały się wszelkimi sposobami przyśpieszyć ich wyjazd. Dochodziło do różnych tragicznych zajść, pobicia internowanych przez pruskich żołnierzy, odstawiania ich siłą na granicę przez miejscowych Prusaków. Żeby utrudnić opór, starano się oddzielić żołnierzy od oficerów, którzy się nimi opiekowali. Najbardziej krwawe zajście miało miejsce 27 stycznia 1832 roku w Fiszewie (wieś na Żuławach). Zajście wywołał pruski major Szweykowski, który nakazał kwaterującym we wsi polskim żołnierzom, z wyjątkiem kilkunastu, którym według niego mogły grozić represje, natychmiastowy powrót do Królestwa Polskiego. Oburzeni Polacy postanowili pójść na skargę do generała rezydującego w Malborku. Poszli zupełnie bezbronni. Zastąpił im drogę oddział piechoty pruskiej, który otworzył do nich ogień. Zginęło 9 Polaków, dalszych 11 zostało rannych. Sprawa ta nabrała rozgłosu, pisano o niej w najważniejszych zachodnich gazetach i wywołała oburzenie na Zachodzie Europu. Przebywający we Francji Joachim Lelewel wydał „odezwę do ludów Europy”, potępiając postępowanie władz pruskich.

Nacisk i represje ze strony Prusaków nasilały się. Pod ich wpływem, nie widząc innego wyjścia, na powrót do domu zdecydowało się kilkanaście tysięcy żołnierzy i podoficerów. Części z nich udało się wyemigrować na Zachód przy pomocy oficerów, którzy przemycali ich za zachodnią granicę, np. jako swoich osobistych służących. W połowie 1832 roku władze pruskie wydaliły ostatecznie Polaków – odsyłając ich do Królestwa Polskiego lub wydając im paszporty na Zachód i do Galicji. Z Elbląga ostatnia grupa internowanych, pod eskortą wojskową, wyjechała 20 marca. 2000 opornych zamknięto w twierdzach w Gdański i Grudziądzu. Wszystkie te wysiłki nie „oczyściły” jednak całkowicie Prus z polskich powstańców: około 50 pozostało w Elblągu, pewna liczba znalazła pracę w różnych miastach Pomorza Gdańskiego lub w gospodarstwach wiejskich.

Oficerowie ruszyli w dalszą drogę do Francji z podsycaną przez generała Bema nadzieją na bliski konflikt zbrojny w Europie i wsparcie Anglii i Francji dla sprawy polskiej. Przez sprzyjającą im ludność byli owacyjnie żegnani, co spowodowało, że władze pruskie nakazały im opuszczać kwatery nocą. Wyznaczono im też różne trasy przemarszu – jedna z nich wiodła przez Malbork, Tczew, Chojnice, Wałcz, Gorzów Wielkopolski do Kostrzyna i Frankfurtu nad Odrą. Idąc do Francji polscy powstańcy byli entuzjastycznie przyjmowani przez patriotycznie i republikańsko nastawioną część ludności niemieckiej.

Wątki polskiego powstania pojawiały się w sztuce, powstawały różne pamiątkowe przedmioty. M.in. zachowały się produkowane w 1831 r. w Dreźnie pozytywki z metalowymi płytami, na których wytłoczone są patriotyczne polskie pieśni związane z Powstaniem Listopadowym.

Porucznik Bocheński – historia (rodzinna) kołem się toczy

W Elblągu mieszka z rodziną prawnuk jednego z powstańców listopadowych internowanych w Prusach. Jest nim emerytowany urbanista miejski – architekt Jacek Bocheński. Jego pradziadek, podporucznik Stanisław Bocheński, pod wodzą generała Giełguda przekroczył granicę rosyjsko-pruską od strony litewskiej, 15 lipca 1831 roku. Według zachowanego do dziś zaświadczenia o przebiegu służby wojskowej, wydanego przez Radę Gospodarczą 7 Pułku Piechoty Liniowej Wojska Polskiego, Stanisław Bocheński w czasie powstania brał udział w kilkunastu bitwach, m.in. pod Grochowem, pod Rajgrodem – w jednak z niewielu powstańczych bitew zwycięskich, po której awansował na podporucznika. Walczył pod Wilnem, pod Szaszłami (Litwa) i na końcu, 14 lipca 1831 r., w bitwie pod Nowym Miastem, które leży na Litwie tuż nad ówczesną granicą rosyjsko-pruską. Następnego dnia już składał broń w Prusach. Ta ostatnia informacja wskazuje, że wojsko rosyjskie do ostatniej chwili deptało im po piętach i starało się uniemożliwić przekroczenie granicy.

W kolejnym zachowanym dokumencie, wydanym internowanemu podporucznikowi Bocheńskiemu przez władze pruskie, jako miejsce pobytu wskazane są Olsztyn, Ostróda i Morąg. Wiemy, że Stanisław Bocheński przedostał się do Francji – nie wiadomo, jaką trasą maszerował na Zachód, być może przez Elbląg.

Powstanie Listopadowe nie było ostatnią kampanią wojenną podporucznika Bocheńskiego – walczył jeszcze pod wodzą generała Bema w powstaniu węgierskim w 1848 r. – w czasie Wiosny Ludów.

Pozostali w pamięci…

Pobyt polskich powstańców na terenie Królestwa Prus pozostał na długo w pamięci tutejszej ludności. Długo pamiętano śpiewane przez nich pieśni i piosenki, wśród ludności pochodzenia polskiego obudziło się zainteresowanie polską kulturą. Być może pamiętano by o nich do dziś, gdyby nie zawierucha II wojny światowej.

Źródła:
1. Bogusław Cygler, Powstańcy listopadowi w Elblągu i na Żuławach, wydawnictwo Morskie Gdańsk 1986
2. Http:/powstanielistopadowe.com/skutki_powstania/1
3. Archiwum domowe rodziny Bocheńskich

Print Friendly, PDF & Email