Z książką za pan brat

Z książką za pan brat
Fot. pixabay.com

Mam świadomość tego, że w społeczeństwie czyta się niewiele, a jeśli już, to są to pozycje „na topie”, „celebrycko-poradnikowe” lub dalekie od kanonu literatury pięknej. Z drugiej strony cieszmy się, że „czyta się” cokolwiek.

W numerze 11/20 pisałem o tym, jak można spędzać jesienne wieczory i dni, kiedy pogoda nie zachęca do wychodzenia na dwór. Jednym z podanych przykładów było czytanie książek.

Z książkami jest jak z wystrojem domu, ubiorem czy wyborem partnera – gusta bywają różne. I to też jest bardzo dobra wiadomość. Osobiście czytam różnego rodzaju książki i różnych autorów. Często też eksperymentuję i na podstawie opisu wydawcy na tylnej okładce decyduję się, czy zaryzykować kupno, czy też nie. Kilkukrotnie już tak wybierałem nowe pozycje do mojej domowej biblioteczki i zawiodłem się – o ile mnie pamięć nie myli – tylko raz. Nie świadczy to oczywiście o tym, że mam takie wytrawne oko. Po prostu wybieram książki, których tematyka mnie intryguje.

Mam też to szczęście, że mogę sobie pozwolić finansowo na zakup książek, choć tutaj uważam, że w ostatnich latach wiele pozycji można kupić po naprawdę korzystnych cenach w dyskontach – kilka tygodni po premierze, więc nie trzeba czuć się wykluczonym literacko, a jedynie uzbroić się w trochę cierpliwości. Dla tych, którzy nie mają miejsca na przechowywanie książek, są też e-booki. Można też książki wypożyczać z biblioteki – choć tutaj ogólnie z dostępnością nowości bywa różnie, żeby nie powiedzieć słabo.

Jest też opcja (z której sam dość często ostatnio korzystam) dla tych, którzy mają mało czasu lub po wielogodzinnym przesiadywaniu przed monitorem w pracy oczy błagają o litość – audiobooki. Do tego ostatniego rozwiązania trzeba się przekonać i doskonale rozumiem tych, którzy mają do nich dystans. Sam przez długi czas nie za bardzo podchodziłem do tej metody „czytania”.

Ilona i Damian piszą o wspólnym przygotowywaniu posiłków z Julką. Ja z kolei zachęcam Państwa do spędzania czasu z książką, szczególnie, kiedy pogoda za oknem nie zachęca do innej aktywności. Jest to o tyle istotne wówczas, gdy w domu są małe dzieci. To od nas dorosłych zależy, jakie podejście będzie miało dziecko do książek. Czytajmy zatem dziecku, pokazujmy, że sami też czytamy i od najmłodszych lat oswajajmy je z książkami. Gdy tylko będzie też taka możliwość, uczmy dziecko czytać – zanim jeszcze pójdzie do przedszkola.

Uwierzcie mi Państwo, super jest być dorosłym krewnym i słyszeć, że malec z rodziny jest chwalony w przedszkolu (publiczna pochwała na profilu przedszkola na Facebooku potęguje tylko dumę), że sam czyta książki innym dzieciom, a drugi – będący w pierwszej klasie – sam potrafi przyjść do domu, wyjąć swoją ulubioną książkę i zaszyć się w pokoju, czytając ją.

Nie odpędzajmy dziecka, gdy prosi nas, byśmy mu poczytali lub samo przychodzi z książką, by poczytać nam dorosłym. Nic, że robi to codziennie i książkę znamy już na pamięć. Swoim odrzuceniem możemy zniechęcić to dziecko do dalszego rozwijania pasji książkowej. Róbmy też wszystko, by także szkoła i rówieśnicy nie odebrali naszym pociechom tej ochoty do czytania.

Pamiętajmy, że czytanie ma szczególne znaczenie zwłaszcza dla dzieci, które dzięki czytaniu nie tylko lepiej myślą, są inteligentniejsze, stają się bardziej kreatywne i pobudzają wyobraźnię, ale także mogą być bardziej empatyczne.

Print Friendly, PDF & Email