Wszystko zaczęło się od zespołu Teatroterapia

Wszystko zaczęło się od zespołu Teatroterapia
Fot. archiwum redakcji

Teresa Miłoszewska – dobry duch i twórczyni Międzynarodowych Spotkań Artystycznych. W Centrum Spotkań Europejskich „Światowid” w Elblągu przepracowała ponad czterdzieści lat. Teraz, mimo że już na emeryturze, to wciąż zajęta i pełna pasji. W rozmowie z Teresą Miłoszewską wspominamy m.in. jak rodziły się MSA.

Posłuchaj wywiadu z Teresą Miłoszewską

Czterdzieści lat minęło jak jeden dzień. Tyle czasu przepracowała Pani w Światowidzie. Kiedy to minęło?

Teresa Miłoszewska: Dział kadr był bardzo dokładny, bo wyliczył, że przepracowałam 41 lat 10 miesięcy i 5 dni. Bardzo mi się to podoba ta precyzja. Ten czas tak szybko minął, że szczerze mówiąc nie zauważyłam. Jest coś takiego, że my sami siebie postrzegamy dużo młodziej, niż jest to w realu, ale to dobrze. Myślę że wiek metrykalny nie ma tutaj większego znaczenia. Bardziej to, co robimy na co dzień, co zostaje w nas i w tych, z którymi na co dzień się stykamy.

Dziś mówimy Centrum Spotkań Europejskich Światowid, ale kiedy zaczynała Pani pracę, to był Miejski Ośrodek Kultury.

Tak. Zaczynałam w Miejskim Ośrodku Kultury, następnie były zmiany, łącznie oraz dzielenie instytucji. I ostatecznie odchodziłam z CSE Światowid.

Jak wyglądały pierwsze dni Pani pracy?

To było niezwykłe. Byłam młodą dziewczyną, świeżo po maturze, po oblanym egzaminie na filologię węgierską w Warszawie, z głową pełną planów. Z marzeniami o kolejnym egzaminie za rok, więc pracę traktowałam jako odskocznię, przerywnik w życiu na rok. Życie jednak zweryfikowało mój plan. Okazało się, że trafiłam do cudownego zespołu. Kadra MOK-u była niezwykła. To byli pasjonaci. Ludzie zafascynowani tym, co robią. I tak mnie i ta atmosfera, i Ci ludzie pochłonęli, że wszystkie etapy edukacji pokonywałam pracując już zawodowo. Czyli przeszłam na tryb zaoczny. To pozwoliło mi realizować i marzenia i kolejne etapy edukacji.

Od samego początku wiedziała Pani, ze będzie chciała zajmować się integracją?

Nie, nie. Na początku pracowałam w dziale, który opiekował się instytucjami kultury w terenie. I to było niezwykłe doświadczenie, ponieważ wtedy MOK miał duży wpływ na placówki w terenie. Współpraca była dynamiczna. Ten etap był ważny.

A potem przyszedł czas na dziecko. Na Międzynarodowe Spotkania Artystyczne.

Oj, zanim to dziecko było, to jeszcze była długa droga. Bo najpierw były moje osobiste dzieci. Ta zmiana we mnie, macierzyństwo miało wpływ na postrzeganie świata, postrzeganie wielu rzeczy. Po urodzeniu drugiego dziecka, odchodząc na urlop wychowawczy pracowałam jeszcze w dziale organizacji imprez. Kierowałam nim. To był taki dynamiczny dział, który organizował imprezy z udziałem zawodowców i amatorów. Było bardzo dużo pracy i to był intensywny czas. A okres macierzyństwa i wychowywania dzieci bardzo mnie zmienił. Zmieniły się priorytety w moim życiu. I pamiętam jak wróciłam do pracy i ówczesnemu dyrektorowi Jackowi Nowińskiemu powiedziałam, że praca w dziale organizacji imprez nie do końca mi odpowiada i chciałabym spróbować czegoś innego. Mieć w pływ na inne rzeczy. I to właśnie dyrektor Nowiński podpowiedział mi kierunek rozwoju – przypomniał, że pracowałam z osobami niesłyszącymi i w tym kierunku mogłabym się rozwijać. Nie ukrywam, że jestem mu wdzięczna, że umożliwił mi rozwój, że otworzył mi oczy na pewne działania. A wtedy, to były bardzo nowatorskie rozwiązania. Nie mówiło się o integracji, o pracy z osobami z niepełnosprawnościami. Elbląska Rada Konsultacyjna Osób Niepełnosprawnych powołana m.in. przez Ewę Sprawkę dopiero raczkowała, wiec to były trudne czasy dla tego środowiska. I właśnie dzięki Jackowi Nowińskiemu spróbowałam czegoś innego. Zaczęłam rozwijać się w tym kierunku, poznawać środowisko, wyjeżdżałam na różne festiwale, przeglądy ogólnopolskie. I to otworzyło mi oczy na pewne działania, i że można też spróbować zrobić coś takiego w Elblągu. I to był taki początek.

Z pewnością pamięta Pani pierwszą edycję.

Najpierw były Ogólnopolskie Spotkania Artystyczne Osób Niepełnosprawnych, wiec zapraszaliśmy zespoły artystyczne z Polski. Jednym z takich pierwszych zespołów, który wywarł ogromny w pływ na mnie i na rozwój naszej imprezy, był zespół Teatroterapia powołany przez Marię Pietrusza – Budzyńską w Lublinie. On się nazywa WTZ Teatroterapia. Ale to tak naprawdę jest pierwszy teatr złożony z osób z niepełnosprawnościami. Jest to Warsztat Terapii Zajęciowej celowany na działania teatralne. Oni zajmują się tylko i wyłącznie teatrem. Począwszy od scenografii, po produkcję spektaklu, wyjazdy na festiwale, przeglądy w Polsce i zagranicą. Wiec kontakt z Marią i z tym zespołem bardzo mi pomógł. Dzięki tym kontaktom pączkowały kolejne.

Dziesięć edycji ogólnopolskich festiwalu, ale potem przyszedł czas na międzynarodowe spotkania.

Zawsze w życiu jest taki czas, że potrzebujemy zmiany. Potrzebujemy otworzyć się na coś nowego. Poza tym, zmieniały się czasy. I już sama nazwa festiwalu, czyli Ogólnopolskie Spotkania Artystyczne Osób Niepełnosprawnych, była drażniąca. Zawężała i bardzo stygmatyzowała osoby z niepełnosprawnościami, a tego chcieliśmy uniknąć. Więc zrodził się pomysł na Międzynarodowe Spotkania Artystyczne. Już bez nazwy w tytule, że jest to impreza dedykowana osobom z niepełnosprawnościami. I zrodził się też pomysł, by do udziału w przedsięwzięciu zaprosić artystów tzw. sprawnych. I tak powstała szeroko rozumiana integracja. To nas bardzo otworzyło i umożliwiło dotarcie do nowych grup i do zapraszania artystów z zagranicy.

Przychodziłam na Międzynarodowe Spotkania Artystyczne i dla mnie to był fenomen. To były dla mnie szczególne wydarzenia, które integrowały i artystów z niepełnosprawnościami, i artystów sprawnych. Miejsce, gdzie odbywały się warsztaty artystyczne, pokazy filmowe, koncerty, spektakle teatralne. Dużo działo się podczas spotkań.

I co ważne – w tych spotkaniach brali udział młodzi ludzie – wolontariusze. Bo tak naprawdę poza kadrą, poza instruktorami z CSE Światowid, w wydarzeniu uczestniczyła spora grupa wolontariuszy. I oni nadawali ton tej imprezie. Dzięki poczuciu bezpieczeństwa, koleżeńskości, kontaktowi z młodzieżą, goście, którzy przyjeżdżali do nas byli zachwyceni imprezą i jej domowym klimatem. MSA wyróżniało się na tle innych imprez, dlatego że obejmowały różne dziedziny sztuki. Spotkania nie zamykały się tylko w formuje prezentacji artystycznych. Był czas na spotkania integracyjne, na warsztaty. Rokrocznie odbywało się kilka form warsztatowych i te warsztaty były ważne, ponieważ rozwijały uczestników w różnych kierunkach. Tam była plastyka, ruch, teatr. Dla wszystkich uczestników to było bardzo ważne spotkanie.

To były takie spotkania bez taryfy ulgowej. Wszyscy byli traktowani w taki sam sposób.

Tak. I z założenia impreza miała formułę spotkania, a nie przeglądu, czy festiwalu. Wszyscy uczestnicy byli nagradzani. Zależało nam bardziej na wymianie myśli, poznaniu nowych trendów w sztuce, podglądaniu siebie nawzajem, bo przez to też uczymy się.

Na MSA przyjeżdżali artyści z Polski oraz z Europy. Z jakich krajów przyjeżdżali?

M.in. ze Szwecji, Finlandii, Estonii. Byli także Niemcy, Litwini, Słowacy. Z niektórymi mamy do dzisiaj bardzo udane relacje. M.in. z zespołem Divadlo z Pasáže. Ten teatr słowacki funkcjonuje identycznie jak Teatroterapia, czyli skupia się na działaniach teatralnych skierowanych do osób z niepełnosprawnościami, głównie z niepełnosprawnością intelektualną. Teatr został naszym partnerem w projekcie Erasmus „Siła wsparcia”. Podobnie było z grupą fińską. Także relacje zawiązane podczas MSA przekładały się także na inne projekty. I to jest ważnie, ponieważ cały czas te kontakty są utrzymywane.

Dlaczego Międzynarodowe Spotkania Artystyczne zawsze były organizowane jesienią?

Termin był nieprzypadkowy. Wiosną w Polsce zawsze odbywa się dużo festiwali i trudno byłoby pogodzić terminy, żeby nie było niepotrzebnej konkurencji. Natomiast jesień to czas wyciszenia, budowania nastroju. Jest już po wakacjach, zespoły wracają do normalnego toku funkcjonowania. I MSA to był jedyny festiwal organizowany w listopadzie. Ale dający energię, siłę rozpędową przed czasem świątecznym. Dlatego wszyscy lubili przyjeżdżać na MSA do Elbląga. Mimo że w tym roku festiwal się nie odbywa, oczywiście z powodu pandemii, to otrzymujemy pytania co z Międzynarodowymi Spotkaniami Artystycznymi dalej i jak to się potoczy. Ta sytuacja dotyczy nie tylko MSA, ale większość festiwali jest odwołana. Wynika to z tego, że uczestnicy, czyli osoby z niepełnosprawnościami, są w grupie podwyższonego ryzyka, w związku z tym jest duże zaostrzenie przepisów, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo.

A co dalej z Międzynarodowymi Spotkaniami Artystycznymi? Czy będą odbywały się w przyszłości?

Czas pokaże. Stowarzyszenie Kulturalne Viva Art nadal działa, mam przyjemność nim zarządzać, a to, że nie jestem już zawodowo związana z CSE Światowid to nie znaczy, że ta impreza nie będzie realizowana. W Światowidzie jest mnóstwo nowych, młodych i dynamicznych osób. Myślę że oni też mogą te działanie pociągnąć. Może zrodzi się coś nowego. Jesień to czas pisania projektów i generowania nowych pomysłów, także zobaczymy jaka propozycja pojawi się na przyszły rok.

A teraz, w jesieni swojego życia poświeciła się Pani bardziej stowarzyszeniu Viva Art.

Wreszcie jest czas na działalność pozarządową, którą uwielbiam i z którą jestem związana od lat. Sektor pozarządowy zawsze był mi bliski. W Światowidzie byłam pełnomocnikiem dyrektora ds. organizacji pozarządowych, więc współpraca z NGO była mi bardzo bliska i chciałbym zachować swoją mobilność w tym zakresie jak najdłużej. Jest to też sfera życia, która bardzo rozwija i pomaga w realizacji planów i zmienia środowiska. W Elblągu jest bardzo sprzyjająca aura do działania pozarządowego, więc mam nadzieję, że uda mi się być aktywną na tym polu jak najdłużej.

To w takim razie jakie plany na przyszłość?

Kolejne projekty, nowe pomysły. Mam nadzieję, że uda napisać się kolejnego Erasmusa, ale tym razem dla sektora pozarządowego. I też działania na rzecz środowisk wiejskich, i oczywiście osób z niepełnosprawnościami, bo ten temat jest mi bliski i nie chciałabym rezygnować z tego typu działań. W tej sferze jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Rozmawiała Aneta Pastuszka
Print Friendly, PDF & Email