Wszystkie dzieci są nasze! (z akcentem na każdy wyraz)

Wszystkie dzieci są nasze! (z akcentem na każdy wyraz)
Fot. Adminstrator


Niebawem trafi do Państwa rąk pierwszy w tym roku – podwójny – numer “Razem z Tobą”; trochę nietypowy, bo obejmujący dość długi, jak na miesięcznik, okres czasu. Tak wyszło – z powodów finansowych i ze względu na “cykl produkcyjny” gazety.
Grudniowy numer, który znalazł się w dystrybucji około połowy grudnia, nie mógł, siłą rzeczy,  zawierać wiadomości o tym, co się do końca roku wydarzyło. Nie chcąc ich jednak pominąć, włączyliśmy niektóre do numeru styczniowo-lutowego; podobnie, chociaż dzisiaj już nie są niusami, postąpiliśmy z ważnymi wydarzeniami styczniowymi, jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, czy uhonorowanie nagrodami wspaniałych ludzi i cennych inicjatyw.

Na 48 stronach nie brak tematów interesujących i ważnych – z różnych dziedzin – i zapewne nie trudno będzie znaleźć coś dla siebie. Dla zakochanych jest temat “pod serduszkiem”, a dla ofiarnych – pod “serduchem”. Dla pesymistów i ludzi małej wiary – sondy oceniające stary rok i prognozy na 2007. Dla wszystkich – okładkowe “Smakowanie życia”, które powala, ale w pozytywnym sensie.

Usatysfakcjonowani powinni się poczuć miłośnicy ciekawej prozy, gdyż zgodnie z zapowiedzią, prezentujemy nagrodzone w naszym konkursie na Opowieść Wigilijną, opowiadanie Jadwigi Łady, a na cześć Babć zamieściliśmy fragment powieści Jacka Dehnela pod tytułem „Lala”, który zapewne zachęci do sięgnięcia po tę książkę.

W tym numerze debiutuje na naszych łamach Elżbieta Perdian w dziale Apety na… i nie wątpimy, że zostanie ciepło przyjęta, gdyż… ale najlepiej zobaczcie Państwo sami.

Jest też niewielka informacja o ważkim tytule “Zobacz – usłysz – powiedz o krzywdzie dziecka”.  Chodzi o akcję społeczną Fundacji Dzieci Niczyje, która ma zwrócić uwagę na problem przemocy wobec dzieci. Z notki prasowej dowiedzieliśmy się, że do akcji włączył się elbląski Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, ale jak się zorientowaliśmy, owe włączenie dotyczy akcji medialnej, a nie jakichś szczególnych działań.

Akcji towarzyszy sugestywna i bardzo prawdziwa reklama wizualna. Przedstawia dzieci poprzebierane i konstatację, że rodzice, którzy biją swoje dzieci, starają się to ukryć. Warto tylko dodać, że „przebraniem” jest także, jakże często, modne i drogie ubranko, lśniące, pięknie uczesane włoski. I jeszcze to, że dzieci jak z reklamy, wcale nie są sierotami i to nie zła macocha ciągnie je za włosy. Do maskaradowych akcesoriów należą także drogie zabawki, wideo, sprzęt komputerowy i kartony pełne filmów.

Kampania informacyjna ma oczywiście sens, pytanie tylko, czy pójdą za nią jakieś konkrety? Potrzebne są głębokie, wielokierunkowe i kompleksowe rozwiązania, aby dzieci nie były krzywdzone – w przeróżny sposób.

Jest możliwość kształcenia się w przeróżnych kierunkach na wszelkich poziomach, możemy zdobywać stopnie naukowe choćby w mniemanologii stosowanej czy robić magisterkę z Dody Elektrody; ale nie mamy podstawowej wiedzy o życiu w rodzinie, o wychowaniu, etapach rozwojowych człowieka, organizacji domu, związkach partnerskich itp, itd.

A jednak, każdy może mieć dzieci, kwalifikacji nikt nie bada. Zakładamy rodzinę, bo tak nam każe instynkt i tradycja, lub żyjemy, czy bywamy, w różnych związkach… a wszystko na pół świadomie, eksperymentalnie… O wzorcach nie mówmy, bo dość rzadko są godne naśladowania; nasi zstępni też tylko szli utartą ścieżką.

Jest wiele przykładów, że dzieci z rodzin, którym nie brakuje pieniędzy na jedzenie – są niedożywione, mimo dostępności lekarzy – są zaniedbane zdrowotnie, a do tego –  bardzo samotne, bo rodzice nie poświęcają im czasu i uwagi ( tu w najgorszej sytuacji są jedynacy ). W takich rodzinach dzieci są także szarpane, potrząsane i bite, bo rodzic nie ma czasu (rzekomo) i cierpliwości (autentycznie). Dostępność i oferta placówek edukacyjnych dla małych dzieci, to osobny rozdział.

Nawet w pełnych rodzinach nie brakuje takich patologii, a co dopiero mówić o tych, gdzie  mamuśka lub tatuś są jedynymi wychowawcami i władcami swoich dzieci, a sami są jeszcze niedojrzali – jeśli nie wiekowo, to intelektualnie lub społecznie. Czy jest szansa, że ktoś się takimi rodzinami zainteresuje? Że przyjdzie – niczym dobra wróżka – Superniania i nie tylko wytłumaczy rodzicom, co to znaczy odpowiedzialność za wychowanie dziecka, ale pokaże, jak to się robi?  

   MOPS-y powinny mieć w zadaniach autentyczną, czynną – codzienną – pomoc rodzinie, aż do pozytywnego skutku, i zatrudniać do ich realizacji przygotowanych fachowo pracowników. To oczywiście wymaga rozwiązań prawnych – zapisów na poziomie ustawy i dalszych szczegółowych rozporządzeń oraz ściśle określonych procedur, bo w środowisko rodzinne nie można wchodzić z butami, ale też nie można puszczać wszystkiego „na żywioł”.

   Jakoś dało się wprowadzić wizyty patronażowe lekarza i położnej, gdy urodzi się nowy obywatel. Myślę, że taki patronaż można by i powinno się rozszerzyć – w granicach rozsądku, a tam, gdzie trzeba – nieść konkretną pomoc.

   Czasami myślę, że nasz kraj potrzebuje Supermana, ale może jednak bardziej potrzebuje Superniani… bo „takie będą Rzeczpospolite, jakie ich młodzieży chowanie” – chyba tak to szło?

  Elżbieta Szczesiul-Cieślak Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 1479

Print Friendly, PDF & Email