Winda kontra schodołaz

Winda kontra schodołaz
Fot. Adminstrator

Osobiście nie znam żadnego niepełnosprawnego, który z obu „udogodnień” dla osób niepełnosprawnych – szczególnie tych z dysfunkcją ruchu – na pierwszym miejscu postawiłby na powolny, nie do końca praktyczny i niepozwalający na samodzielne pokonanie schodów, schodołaz. Jednakże dla większości osób zdrowych przewaga tego rozwiązania jest widoczna niemal na każdej płaszczyźnie, również – a nawet przede wszystkim – jeśli chodzi o koszt samego urządzenia, jego montażu i eksploatacji.

Stąd też najczęściej, gdy istnieje potrzeba dostosowania się do wymogów prawa budowlanego, wybór pada na schodołaz – bo jest taniej. Nikt nie bierze pod uwagę samych zainteresowanych, ich komfortu oraz opinii, jakie mają na ten temat. Liczy się tylko spełnienie norm jak najmniejszym kosztem. Trudno się temu dziwić. Takie już mamy czasy, że liczy się każdy grosz.

Jeden z naszych Czytelników, chcąc kupić nowe mieszkanie od dewelopera, z racji swojej niepełnosprawności szukał lokum dostosowanego do swoich potrzeb. Wszystko było dobrze do momentu, gdy okazało się, że chcąc pokonać kilka stopni, które dzieliły go od wejścia do wybranego mieszkania, musiałby korzystać ze schodołazu. Wiązałoby się to z faktem, że ciągle musiałby kogoś prosić o pomoc, np. sąsiadów, by z tego urządzenia skorzystać. Rozwiązanie mało komfortowe, szczególnie dla mężczyzny niezależnego.

Deweloper wprost przyznawał, że rozwiązanie, które zostało w budynku zastosowane, jest uzależnione ekonomicznie, jak również jest odpowiedzią na głosy wśród pozostałych lokatorów budynku – nie chcą oni ponosić wspólnych kosztów eksploatacji windy, z której nie korzystają.

Sprawa znalazła jednak swój happy end. Nasz Czytelnik parę dni po rozmowie z nami zatelefonował do redakcji ciesząc się już z własnego „M” – tyle tylko, że w innym miejscu, niż pierwotnie planował. Nadal pozostaje osobą niezależną i realizuje się na stopie zawodowej prowadząc własny biznes. W miejscu, gdzie obecnie mieszka i pracuje, ma dostęp do windy, a i sąsiedzi witają go przed blokiem z uśmiechem.

I tutaj pojawia się refleksja nad podejściem społeczeństwa do potrzeb osób niepełnosprawnych. Wszystko jest dobrze, dopóki za likwidacje barier nie musimy współodpowiadać – także finansowo. Kto jednak nam zagwarantuje, że któregoś dnia sami nie znajdziemy się po tej drugiej stronie?

Innym problemem jest tzw. „pozorna dostępność”. Cóż, że ustawa nakazuje budować tak, by obiekty były dostępne dla niepełnosprawnych – szczególnie tych ze schorzeniem ruchu – kiedy często znosząc jedne bariery, tworzymy kolejne. Chciałoby się dożyć dnia, w którym osoby niepełnosprawne – które coraz częściej realizują się zawodowo i towarzysko, stając się coraz bardziej niezależnymi – nie musiały w pewnym momencie prosić o pomoc, chcąc dostać się np. do domu.

Fot.freeimages.com

  Rafał Sułek  Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 12260

Print Friendly, PDF & Email