Każdy z nas ma zasady. Czy jesteśmy jednak w stanie przestrzegać ich zawsze i wszędzie? Czy potrafimy być im wierni w najbardziej wymagających sytuacjach? Film Mela Gibsona pt. „Przełęcz ocalonych” to historia o niesamowitej determinacji, wierze w Boga i zasadach, które warto mieć bez względu na miejsce, w którym się przebywa i okoliczności, które determinują nasze zachowanie.
Jest rok 1945. Trwa druga wojna światowa. Armia USA toczy walkę z Japończykami na Pacyfiku. Wielu kolegów Desmonda Thomasa Dossa (w tej roli Andrew Garfield) zaciąga się do wojska, by walczyć z wrogiem. Młodzi ludzie chwytają za broń i idą na front. Zanim to następuje, przechodzą szkolenie w jednej z wojskowych baz. Trafia tam także Desmont i zalicza wszystkie elementy wojskowego fachu. Z wyjątkiem jednego – obsługi broni. Jako jedyny nie bierze jej nawet do ręki, co wywołuje złość w prowadzącym ćwiczenia, sierżancie Howellu (Vince Vaughn) a wśród kolegów co najmniej zdziwienie.
Kierują nim względy moralne. Pytany przez przełożonych dlaczego więc wybiera się na wojnę, odpowiada, że chce tam iść w roli sanitariusza, by ratować życie rannych. Sprawa ta trafia na najwyższy szczebel wojskowy i w końcu ląduje na wokandzie sądu wojskowego. Ten rozstrzyga, że młodzieniec może iść na front bez broni w ręku, bo zezwala mu na to Konstytucja. Doss trafia więc w rejon walk o Okinawę w roli sanitariusza.
Jak potoczą się losy Desmonda? Czy stykając się z realiami wojny, będzie w stanie wytrwać i nie złamie swoich zasad?
Warto w tym miejscu dodać, że jest to film, który nie jest dla wszystkich. Mówi o trwaniu przy zasadach i świetnie pokazuje, jak często szukamy dla swojego zachowania usprawiedliwienia, ale jednocześnie idealnie oddaje prawdziwość wydarzeń sprzed 75 lat. Mel Gibson ukazał na ekranie wojnę w najmniejszych detalach, pokazując jej okropieństwo i brutalność, ukrywając przy tym dla widza piękne przesłanie w prawdziwej historii.
Fot. YouTube
