Ukoić ból po stracie

Ukoić ból po stracie
Fot. Adminstrator

O emocjach towarzyszących nam jesienią, konstruktywnych sposobach przechodzenia żałoby i grupie wsparcia, która powstaje w Elblągu, opowiada ksiądz Artur Radacki, doktor psychologii i proboszcz parafii Wszystkich Świętych.

Listopad to bardzo szczególny okres, kiedy ze względów duchowych, kulturowych i społecznych większość Polaków konfrontuje się z tematem przemijania, w tym żałoby. Pojawia się melancholia, zaduma, refleksja nad życiem i myśl o tych, którzy odeszli. Jak wykorzystać ten czas jak najlepiej?

Nie wiem czy jest jakaś miara „najlepiej”. Co do osób, którym ewentualnie kolejny listopad otwierałby żałobę: warto by było zapytać, czy oni rzeczywiście ją domknęli, czy ten proces się skończył, ponieważ takie coroczne listopadowe otwarcie wskazywałoby raczej, że dzieje się coś niepokojącego. Myślę, że korzystne jest to, kiedy w tym czasie potrafimy wejść w nastrój, który pozwala nam dobrze myśleć o tych, którzy odeszli, może właśnie przywołać te wspomnienia, które ocieplają nasze serca, które pozwalają nam ponownie, tylko w innej odsłonie, skontaktować się z tymi osobami na swój sposób. Myślę, że w tym czasie powraca kwestia naszych osobistych przeżyć i naszej refleksji nad egzystencją i sensem życia, co nie zawsze musi się wiązać z obniżeniem nastroju. Paradoksalnie, listopad może wyzwolić w nas pragnienie jeszcze bardziej twórczego, pełnego pasji życia, w którym będziemy otwierać się na nowe wyzwania i starać się dzielić tym co dobre z innymi.

Jesień może zmotywować nas do zmian, ale wydaje mi się, że w listopadzie częściej w naszych umysłach pojawia się cień smutku.

Tak, przy czym pod tym względem listopad jest trochę „oskarżany”. Przemijanie też jest częścią naszego życia. Współczesna kultura niekiedy utrudnia skonfrontowanie się z faktem, że ludzie odchodzą. Coś, co kiedyś było wręcz filozoficzną dyscypliną, mam na myśli ars moriendi, czyli sztukę umierania – dziś chyba działa jako odwrotny proces, to znaczy bardzo dużo osób wypiera ten element rzeczywistości, myśl o tym, że przeminą. Trochę wygląda to tak, jak gdyby czas karnawału miał trwać nieustannie, a jest przerywany kruchością naszej kondycji fizycznej. Proszę zobaczyć też, co się dzieje w reklamach, gdy tylko nadchodzi październik czy listopad – prawie każda oscyluje wokół tego, że nie można mieć kataru albo przeziębienia i należy szybko temu zaradzić, bo to jest jakaś fatalna historia. A przecież choroba czy jakaś niedyspozycja też jest wpisana w cykl naszego życia i poniekąd trzeba zgodzić się też na nie.

Skoro wspomniał ksiądz o reklamach, warto zauważyć, że w tym okresie o śmierci przypomina nam wszystko: temat jest wszechobecny w mediach, a w sklepach wielkimi literami oznaczane są promocje na kwiaty i znicze. Ludzie często mają poczucie, że właśnie teraz muszą pojechać na cmentarz.

Myślę, że trzeba po prostu tak jakby wytworzyć w sobie „odległość do cmentarza”. Osobiście coś o tym wiem, ponieważ prawie mieszkam na cmentarzu (Agrykola 7). To oczywiście żartem. A poważnie rzecz ujmując, trzeba nauczyć się modelować to, na ile jesteśmy w „listopadowych nastrojach” zanurzeni. Oczywiście, istnieje pewna „nachalność przekazu”, ale pamiętajmy: możemy jakoś oddalać się i przybliżać do tej kwestii przemijania. Pewne sprawy nie zależą od nas, ale mamy możliwość uczestniczenia lub nie w pewnych wydarzeniach.

Zatrzymajmy się przy kwestiach kulturowo–społecznych. W świadomości wielu osób istnieje przekonanie, że żałoba powinna trwać rok, a przecież każdy radzi sobie ze stratą na swój sposób. Niektórzy trwają w żałobie bardzo długo, inni szybciej wychodzą z kręgu negatywnych przeżyć i szukają doświadczeń, które przytłumią ból, są też tacy, którzy przechodzą przez żałobę „modelowo”.  Powinniśmy mieć w sobie akceptację dla faktu, że u każdego ten proces przebiega nieco inaczej.

Tak. Na pewno należy uwzględnić indywidualne tempo radzenia sobie z sytuacją, w której ktoś bezpowrotnie odszedł z naszego grona, natomiast są też pewnego rodzaju prawidłowości, jeśli tak można powiedzieć, w naszej kulturze zaznaczone czasowym limitem rocznym. Przyjęło się, że właściwie przeżywanie żałoby to takie, w którym w ciągu roku ktoś jest w stanie przeżyć ból i wszystkie inne emocje towarzyszące nam po stracie, wejść w inny etap swoich przeżyć, które wiążą się najczęściej z zaakceptowaniem faktu, że ktoś odszedł, a także umiejętnie włączyć się w nurt wydarzeń bieżących, łącznie z przebywaniem nieustannie w dobrej pamięci wobec osoby, którą pożegnaliśmy. Tak mniej więcej wygląda dynamika żałoby, że oprócz tego co indywidualne jest jeszcze to co typowe. Jako psycholodzy zauważamy, że np. ktoś może przyblokować wszystkie emocje na tyle skutecznie, żeby nie raniły go te odczucia, natomiast bywa tak, że to trwa zbyt długo i korzystniej by było, gdyby na przykład płacz pojawił się wcześniej, a ta osoba mogłaby przejść wtedy do kolejnego etapu pracy nad swoimi emocjami czy też pojawiającymi się trudnymi stanami.

W jaki sposób z reguły radzimy sobie z żałobą? Większość ludzi po stracie bliskich raczej próbuje zamknąć się w domu i w samotności przejść ten proces? Czy częściej zdarza się, że od początku są gotowi na pomoc i poszukiwanie mechanizmów, które pozwolą im przetrwać ten czas?

Obie postawy widać wyraźnie: i tę, kiedy zasłaniamy okna i zamykamy drzwi, unikając kontaktu z ludźmi, i tę, kiedy automatycznie włączamy się w jak najwięcej wydarzeń bieżących. Obie (nawet jeśli w pierwszym przypadku może to zabrzmieć paradoksalnie) mają osłabić siłę przeżycia, które bardzo często prawie dotyka traumy. W trakcie żałoby jesteśmy zaproszeni do tego, aby skonfrontować się z tym, co w naszym życiu jest smutne. Do tej pory częściej spotykałem ludzi, którzy podjęli aktywny sposób konfrontacji. Nawet jeśli unikamy zmierzenia się z tą kwestią, w którymś momencie do głosu dojdą jednak emocje trudne i powrócą też wspomnienia, trzeba będzie odpowiedzieć sobie na różne pytania i odnaleźć drogę, jaką należy podążać.

Istnieje jakiś wzorcowy proces żałoby, który z punktu widzenia psychologii jest najbardziej korzystny dla człowieka pogrążonego w bólu?

Modelowo potrzebna jest zgoda na to, co się wydarza i na to, czym jestem. Jeśli teraz muszę kogoś opłakać, to może trzeba sobie po prostu na to pozwolić. Jeśli trzeba powspominać, pewnie warto. Może zasadą, którą należałoby dołączyć do tych przeżyć i zgodności z tym co jest we mnie, jest zadbanie o to, żeby trudne przeżycia i głęboki smutek nie sprowadzały mnie „nadmiernie w dół”. Bardzo pomocny może okazać się drugi człowiek i nasze środowisko. Najczęściej jest to rodzina, która nie pozwala nam zapaść się do granic możliwości, a raczej pomaga włączać się w nurt życia – ale nie tak, by zaprzeczać temu, co w nas tkwi.

Nie można negować smutku, który ktoś odczuwa i zmuszać do aktywności, na które ktoś jeszcze nie jest gotowy.

Potrzebna jest empatia tych, którzy towarzyszą nam w tym procesie. Idźmy za potrzebami – i to jest czasami najbardziej adekwatne, dobre tempo przeżywania czasu żałoby. Odwołam się do Księgi Koheleta: jest czas na płacz i na radość, to się pojawia w rytmie życia. Nie wiem czy czas leczy rany, ale jesteśmy w nim zanurzeni i przez to pewne procesy się dokonują.

Co w takim razie możemy zrobić, żeby wesprzeć naszych pogrążonych w bólu bliskich?

Myślę, że zanim przejdziemy do konkretnych działań, które bardzo często podpowiada nam nieskażona niczym intuicja, to potrzebne jest po prostu bycie. Sztuką jest zaakceptować sytuację osoby w żałobie. Na początek wystarczy zaoferować nawet milczącą obecność: „jestem z tobą, solidaryzuję się, może nie wszystko rozumiem, ale jeśli  pozwolisz mi być przy tobie,  jestem tu dla ciebie” – i to jest bardzo pomocne.

Pomoc drugiego człowieka jest nieoceniona. W Elblągu zawiązuje się grupa wsparcia dla osób w żałobie, prowadzona przez księdza i psycholog Annę Zalewską.

Pani Ania, która pracuje w hospicjum, podpowiedziała, że część osób boryka się z trudnościami i szuka odpowiedzi na pytanie jak poradzić sobie ze stratą bliskiego. Od czasu do czasu zgłaszają się zainteresowani taką formą pomocy lub dzwoni osoba, która uważa, że ktoś z jej otoczenia powinien skorzystać z takiego wsparcia. Postanowiliśmy odpowiedzieć na tę potrzebę, przy czym wiedzeni doświadczeniem wiemy, że chcemy rozpocząć od spotkań indywidualnych, by móc tę grupę odpowiednio przygotować.

Indywidualnie przeżywany proces żałoby różni się od dzielenia się swoimi odczuciami na forum. Dla wielu ludzi otworzenie się – nie tylko przed osobą, która może udzielić nam pomocy, ale po prostu przed innymi ludźmi, nawet jeśli doświadczają podobnego bólu – jest trudne.

Ta wspólnota przeżycia czy doświadczenia jest właściwie czynnikiem, który wspomaga proces, ponieważ ci, którzy potrzebują pomocy, spotykają się z ludźmi, którzy od razu mówią: „rozumiem cię, ponieważ mam dokładnie to samo albo przeżywam coś bardzo podobnego”.  Stąd różni się to trochę od grup terapeutycznych, w których nasze doświadczenie nie musi pokrywać się z doświadczeniem innego uczestnika sesji terapeutycznej. Jeśli wolno tak powiedzieć, żałoba jest tutaj wspólnym mianownikiem, przeżyciem, które nas solidaryzuje i jednoczy.

Jak grupa będzie funkcjonowała?

Nasze określone tematycznie spotkania będą odbywały się w codwutygodniowym rytmie, z reguły w środy w godzinach popołudniowych. Istotne jest to, aby osoba, która zadeklaruje chęć uczestnictwa liczyła się z tym, że czasami są zadawane, nazwijmy to umownie, prace domowe – zadania, a raczej tematy, z którymi należałoby się zmierzyć w przeciągu dwóch tygodni pomiędzy jednym a drugim spotkaniem.

O czym można będzie porozmawiać na spotkaniach?

Chcemy przywołać pamięć osób, które odeszły. Pragniemy, aby członkowie grupy podzielili się tym śladem pamięci, który pozostał po najbliższych. Na pewno też chcemy przyjrzeć się bliżej uczuciom, które towarzyszą im na poszczególnych etapach. Bardzo często któreś ze spotkań jest też swojego rodzaju instruktażem dotyczącym sposobu przeżywania emocji, szczególnie tych kłopotliwych dla nas: gniewu, agresji, złości, smutku. Po pierwsze są to uczucia trudne same w sobie w przeżywaniu, po drugie nasza kultura też dość represywnie odnosi się do nich – a przecież te emocje są naturalną częścią naszego życia. Dotykam tego problemu, ponieważ większość kwestii dotyczących żałoby właśnie z tym się wiąże. Wiele osób zabroniło sobie odczuwać, płakać, przeżywać to, co w nich jest obecne. Wiąże się to z jakimś wielkim zaprzeczeniem, często wyparciem, na skutek właśnie takich a nie innych przekonań, często wydawałoby się nawet pobożnych.

Grupa będzie więc tą przestrzenią, w której ludzie w żałobie poznają sposoby radzenia sobie ze stratą.

Wychodzimy z założenia, że wszyscy umiemy zaakceptować się właśnie w tym, co nas dotknęło: pomagamy komuś unieść kawałek bólu i lepiej zrozumieć sytuację, w której się znalazł.

Pierwsze spotkanie grupy wsparcia dla osób pogrążonych w żałobie odbędzie się w czwartek 10.01.2019 o godz. 17.00 w budynku przy ul. Agrykola 7. Wszelkie informacje i zgłoszenia przyjmowane są pod specjalnym numerem 511352146.

Print Friendly, PDF & Email