Szef szpitala na Narodowym: Jestem rozżalony, bo media mówią nieprawdę o działalności placówki

Szef szpitala na Narodowym: Jestem rozżalony, bo media mówią nieprawdę o działalności placówki
Fot. Krystian Maj / KPRM

Szef szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym Artur Zaczyński powiedział, że jest rozżalony, bo – według niego – media mówią nieprawdę o szpitalu. Każdy początek jest trudny, to nowe miejsce, ale osiągnęliśmy pełną gotowość, a kwalifikacja pacjentów jest na poziomie 80 proc. – zaznaczył.

Doktor Artur Zaczyński z Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie, pytany był w piątek w Programie Pierwszym Polskiego Radia o pojawiające się doniesienia medialne na temat szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym, którym kieruje, mówiące m.in. o tym, że załoga szpitala nie ma co robić oraz że placówka nie przyjmuje pacjentów chorych, tylko takich, którzy równie dobrze mogliby leczyć się w domu.

– Jestem bardzo rozżalony, że media starają się kształtować politykę zdrowotną państwa i podają nieprawdę, jeśli chodzi o działalność szpitala. (…) Każdy początek działalności jest trudny, to jest nowe miejsce, nowi ludzie, to trzeba wszystko poustawiać, wszystkie procesy działalności, by to było najbezpieczniejsze dla pacjentów po pierwsze i bezpieczne dla pracowników – odpowiedział Zaczyński.

Podkreślił, że szpital tymczasowy w tej chwili osiągnął pełną gotowość operacyjną. – Od kilku dni są pełne załogi, które przyjmują pacjentów, którzy przyjeżdżają do nas, zdrowieją, wychodzą do domu, przyjmujemy nowych. Coraz więcej jest zgłoszeń. (…) Praktycznie kwalifikacja jest na poziomie 80 proc., czyli wszystkie telefony, które zwracają się do nas, praktycznie są akceptowane i pacjenci są przenoszeni – podkreślił.

Jak zapewnił do szpitala może zostać przyjęty każdy pacjent, który nie jest bezpośrednio w stanie zagrożenia życia. W placówce przebywają, jak mówił, pacjenci covidowi z zapaleniem płuc, wymagający różnego rodzaju wspomagania oddechu, w tym terapii tlenowej, a także opieki pielęgniarskiej. Zaczyński zwrócił uwagę, że do szpitala tymczasowego nie mogą natomiast trafiać m.in. osoby wymagające natychmiastowej wentylacji zastępczej, mające zawał serca, zaostrzenia chorób wymagających specjalistyki czy ci wymagający operacji – bo w placówce nie ma bloku operacyjnego.

Pytany, czy w szpitalu przebywają także pacjenci wymagający leczenia pod respiratorowego, odparł: „Zabezpieczenie w respiratory jest dla pacjentów, którzy będą wymagali podjęcia respiratoroterapii i leczenia OIOM-owego w momencie, gdy zabraknie miejsc w szpitalach standardowych”. Podkreślił, że jeśli wśród pacjentów szpitala znajdą się osoby wymagające respiratora, „ten respirator będzie dla nich zabezpieczony”. – Nie będziemy musieli szukać miejsca w Warszawie czy na Mazowszu, jeśli tych pacjentów będzie coraz więcej – dodał.

Zaczyński pytany był również o zarzuty polityków opozycji, że szpital narodowy to drogie i nieuzasadnione przedsięwzięcie oraz że placówki tymczasowe mogłyby być organizowane np. w starych budynkach szpitalnych. – Pozostawię to bez komentarza, bo to chyba komentarza nie potrzebuje. Na całym świecie wykorzystywane są duże hale, duże infrastruktury, takie jak stadiony, hale widowiskowe, które w zależności od temperatury zewnętrznej są w stanie po pierwsze na dużej powierzchni pomieścić dużą ilość chorych, by zminimalizować potrzeby kadrowe – zauważył.

Według Zaczyńskiego, „problem innych proponowanych miejsc to niefunkcjonalność”. Podkreślił, że leczenie zakaźne musi gwarantować możliwość utworzenia specjalnych stref, „jednokierunkowego tak naprawdę obiegu pracowników, by się nie skazili, nie ma ruchu wstecznego”. – Te wszystkie rzeczy można tylko zaplanować na dużych powierzchniach – dodał. (PAP)

Sylwia Dąbkowska-Pożyczka
Print Friendly, PDF & Email