Wczoraj (24 maja) ruszył ogólnopolski protest ratowników medycznych. Pierwszym, łagodnym w przebiegu etapem ma być zwrócenie uwagi społeczeństwa poprzez oplakatowanie i oflagowanie jednostek. Protest ma być widoczny, ale nieodczuwalny. Czego ma dotyczyć? Podwyżek w wysokości 1600 złotych brutto.
Pieniędzy na tak wysokie podwyżki nie ma
Wiceminister zdrowia Marek Tombarkiewicz, podczas rozmowy 25 kwietnia br. w sprawie podwyżek, spotkał się z negatywną odpowiedzią ratowników, którzy oczekują od rządu dokładnie takiej samej podwyżki, jaką mają dostać pielęgniarki (1600zł brutto), odrzucili propozycję wiceministra. Przypomnijmy, że różnica między oczekiwaną podwyżką, a zaproponowanym rozwiązaniem finansowym (400 złotych brutto od 1 lipca 2017 i kolejne 400 złotych od lipca 2018 roku) była ogromna. Niemniej jednak, wiceminister biorąc pod uwagę stan finansów publicznych, stwierdził, że zaproponowane 800 złotych wypłacane w formie tzw. etatu przeliczeniowego to ostateczne i jedyne rozwiązanie.
Od początku do końca
Brak porozumienia między stronami spowodował, że właśnie wczoraj ruszył protest ratowników medycznych, którzy są zdeterminowani do długiej walki. Widoczność przy jednoczesnej nieodczuwalności protestu ma służyć przede wszystkim dobru pacjentów. Niestety, im dłużej będzie trwał protest, tym bardziej będzie stawał się uciążliwy. Początkowy etap to plakaty i flagi. Dalsze działania protestujących nie są do końca znane, ale zdecydowanie urosną w siłę, ponieważ rozważana jest nawet głodówka.
Chodzi o sprawiedliwość
Mimo że głównym celem strajku jest podwyżka, to należy szukać w nim także głębszego kontekstu. Poczucie równości między zawodem lekarza, pielęgniarki i ratownika medycznego jest znikome. Niesienie pomocy drugiemu człowiekowi to odpowiedzialna, stresująca i pracochłonna misja, której podejmują się tak naprawdę tylko nieliczni. Dlaczego więc warunki finansowe są tak różne?
Agnieszka Malinowska Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 15889
