RODZICE CIĄGLE W OŚLEJ ŁAWCE – ALE JUŻ WYRYWANI DO TABLICY

RODZICE CIĄGLE W OŚLEJ ŁAWCE – ALE JUŻ WYRYWANI DO TABLICY
Fot. Adminstrator

W minionym okresie rola rodziców w szkole ograniczała się do pokornego przyjmowania pouczeń wychowawców i płacenia składek na Komitet Rodzicielski. Rodzice na wyższych stanowiskach mogli też  załatwić brakującą kredę do tablicy czy bezpłatny autobus na wycieczkę. W domu, oprócz nadzorowania odrabiania zadanych lekcji trzeba jeszcze było prostować fałszywe wiadomości przekazywane przez gorliwych nauczycieli. Czy coś się zmieniło?  W której ławce siedzą dziś rodzice, jakie są ich relacje ze szkołą, czy i w jakich sprawach zabierają głos i czy ten głos jest słyszany – chcieli się dowiedzieć organizatorzy kolejnej publicznej debaty w ramach Elbląskiego Forum Obywatelskiego, zatytułowanej „W oślej ławce? – o roli rodziców w szkole”.

Rada Rodziców – ustawowy (choć niekoniecznie rzeczywisty)  organ szkoły
Debatę rozpoczęła prezentacja Beaty Gadomskiej – dyrektora Gimnazjum nr 1  pt. „Rady rodziców a ustawa o Systemie Oświaty”. Zgodnie z art. 53 i 54 ustawy oświatowej Rada Rodziców ma pełnić w szkole ważną rolę. Składa się z przedstawicieli rad oddziałowych (klasowych), wybranych w tajnych wyborach przez rodziców w danym oddziale. Rada Rodziców jest reprezentacją ogółu rodziców wobec dyrektora i rady pedagogicznej, samorządu lokalnego, rad rodziców z innych szkół. Jest organem niezależnym, działa zgodnie z uchwalonym przez siebie regulaminem, ma  obowiązek informowania  wszystkich rodziców o swoich działaniach (np. na tablicy ogłoszeń czy na stronie internetowej). Do kompetencji Rady Rodziców należy: uchwalanie w porozumieniu z radą pedagogiczną programu wychowawczego szkoły i programu profilaktyki dostosowanego do potrzeb środowiska i skierowanego do uczniów, nauczycieli i rodziców, opiniowanie programu i harmonogramu poprawy efektywności kształcenia lub wychowania szkoły, opiniowanie projektu planu finansowego składanego przez dyrektora szkoły. Do ważnych funkcji Rady należy gromadzenie funduszy z dobrowolnych składek rodziców „w celu wspierania działalności statutowej szkoły lub placówki”.  

Oceny – tylko dla uczniów
Po pani Gadomskiej głos zabrała Marlena Derlukiewicz która jako pracownik Warmińsko-Mazurskiego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli miała okazję poznać opinie i żale obu stron. Skarżą się nauczyciele na rodziców a rodzice na nauczycieli. Obie strony dzieli wzajemny brak zaufania, rozbieżne spojrzenie na dobro dziecka.  Obecni na spotkaniu nauczyciele (którzy byli w przewadze) i rodzice również potwierdzili, że rodzice nie są równorzędnymi partnerami w edukacji i wychowaniu swoich dzieci. Rzadko zdarzają się nauczyciele, którym rodzice nie przeszkadzają i niewielu jest rodziców rzeczywiście zaangażowanych w życie szkoły. Rady rodziców często tylko pozornie opiniują i zatwierdzają szkolne programy, w rzeczywistości będąc „listkiem figowym” dyrektora.
Dalej też dominuje pogląd, że nie należy narażać się nauczycielom jakąś krytyką, bo odbije się to na dziecku. Nauczyciele często sprowadzają wywiadówki do rozdania kartek ze stopniami i poinformowania o składkach na komitet rodzicielski i okolicznościowe imprezy. Nie umieją lub nie widzą potrzeby rozmawiania z rodzicami. Obecni na spotkaniu przedstawiciele obu stron nie doszli do porozumienia w sprawie oceny nauczycieli. Nauczyciele twierdzili, że rodzice nie mają odpowiednich kompetencji, rodzice udowadniali, że bardzo łatwo jest  odróżnić dobrych nauczycieli od złych na podstawie relacji dzieci i obserwacji metod i efektów nauczania.
   Od głosów większości nauczycieli zdecydowani odbiegała wypowiedź przedstawicielki grona nauczycielskiego ze szkoły podstawowej nr 25, od 11 lat prowadzącej klasy integracyjne. Tu współpraca z rodzicami niepełnosprawnego dziecka jest niezbędna. „Konia z rzędem temu – powiedziała – kto jako rodzic uzyskał od nauczyciela poradę, co robić z dzieckiem, które ma problemy. Nauczycieli trzeba uczyć, jak rozmawiać z rodzicami, jak prowadzić takie spotkania (warsztaty komunikacji), jak wzbudzić zaufanie rodziców”.

Podstawówce pomagamy, gimnazjum i liceum niech radzą sobie same
Najlepsza sytuacja jest w szkołach podstawowych, zwłaszcza w młodszych klasach. Rodzice czują się zobowiązani czuwać nad dziećmi, ich kontakty z nauczycielami są częste, interesują się tym, co robią dzieci, starają się, by miały jak najlepsze warunki. Szkoła podstawowa jest też blisko domu, obejmuje stosunkowo niewielkie środowisko, rodzice to często sąsiedzi, którzy wymieniają między sobą informacje.
W gimnazjum i szkołach średnich rodzice znacznie rzadziej zaglądają do szkoły, uważają, że dzieci same sobie radzą. Młodzież też raczej  nie informuje rodziców o problemach szkolnych. Rodzice się nie znają, nie integrują się ze sobą, nie informują i nie dyskutują o szkolnych problemach. Na wywiadówkach jest ich coraz mniej i rzadko zabierają głos. Trzy lata to za mało, żeby się lepiej poznać.

Z wychowawcą przy kawie
Są jednak przykłady pozytywne. Któryś z rodziców opowiadał o wywiadówkach, które odbywały się zupełnie inaczej. Miały charakter spotkania towarzyskiego przy stole z zestawionych ławek, z kawą i ciastem upieczonym przez rodziców, które trwały nie 10, a 120 minut. W tej klasie problemów wychowawczych było znacznie mniej a i efekty dydaktyczne lepsze.

Najlepiej założyć stowarzyszenie
Przy kilku szkołach funkcjonują stowarzyszenia wspierające szkołę. Dzięki nim szkoła ma więcej pieniędzy na zajęcia dodatkowe i na wyposażenie gabinetów przedmiotowych, przy czym korzystają z tego wszyscy uczniowie, także ci, których rodziców nie stać na dodatkowe opłaty. Jest to chyba jedyna sytuacja, kiedy rodzice stają się autentycznym partnerem dyrektora i rady pedagogicznej, pisząc wspólnie projekty i współdecydując o wydatkowaniu pozyskanych środków.

Rodzicom ciągle daleko do szkoły, nauczycielom coraz bliżej do rodziców
Z prawie dwugodzinnej, ożywionej dyskusji można wyciągnąć następujące wnioski:
– współpraca szkoły z rodzicami nigdy nie będzie idealna: obie strony boją się siebie wzajemnie i wolą problemy zamiatać pod dywan;
– inicjatywa nawiązania kontaktów musi wyjść od nauczycieli, którzy z kolei muszą nauczyć się rozmawiać z rodzicami,
– dyrekcje szkól i nauczyciele nie widzą potrzeby przedstawiania rodzicom sprawozdań z działalności szkoły i nie chcą być przez rodziców oceniani,  
– warunkiem dobrej i efektywnej współpracy jest integracja rodziców. Można wtedy poznać problemy szkoły i wybrać wspólne cele;
– integracji rodziców ze sobą i ze szkołą sprzyja utworzenie stowarzyszenia wspierającego placówkę, co z reguły wzbogaca też ofertę szkoły.

Nauczyciele twierdzą, że obecnie jest dobry klimat do nawiązywania współpracy. Ze względu na coraz mniejszą liczbę dzieci i groźbę utraty miejsc pracy szkoły zaczynają ze sobą konkurować. Gronom pedagogicznym coraz bardziej zależy na dobrym wizerunku szkoły.
Niedobrze, że w Elblągu nie ma szkół społecznych. Szkoła społeczna nie tylko wzbogaca ofertę edukacyjną ale rodzi też pozytywną konkurencję, zmuszając szkoły publiczne do podnoszenia standardów. Dotychczasowe próby utworzenia takiej szkoły się nie udały, może należałoby spróbować jeszcze raz.

  Teresa Bocheńska Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 3701

Print Friendly, PDF & Email