Prof. Tomasiewicz: Czwarta fala potrwa dwa miesiące; kilkanaście tysięcy zachorowań w szczycie

Prof. Tomasiewicz: Czwarta fala potrwa dwa miesiące; kilkanaście tysięcy zachorowań w szczycie
Fot. Pixabay

To początek czwartej fali, która potrwa przynajmniej dwa miesiące; kilka tysięcy zachorowań dziennie i nawet kilkanaście tysięcy zachorowań w szczycie, to nie są wartości nierealne – powiedział PAP kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych SPSK 1 w Lublinie prof. Krzysztof Tomasiewicz.

– Patrząc jak przybywa zachorowań i wszystko się rozpędza to obawiam się, że kilka tysięcy zachorowań dziennie w ciągu najbliższego miesiąca jest prawie pewne, a kilkanaście tysięcy zachorowań w szczycie to nie są wartości nierealne. Czwarta fala, która w tej chwili się zaczyna, na pewno potrwa przynajmniej dwa miesiące – powiedział kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych w SPSK 1 w Lublinie prof. Krzysztof Tomasiewicz.

W rozmowie z PAP specjalista odniósł się do aktualnych statystyk podanych przez Ministerstwo Zdrowia. Wynika z nich, że w Polsce przybywa nowych i potwierdzonych przypadków zakażenia koronawirusem.

– Ostatnie półtora tygodnia to jest jakaś nawałnica pacjentów i to w naprawdę ciężkim stanie. Mam wrażenie, że zatoczyliśmy duże koło i wróciliśmy do sytuacji, kiedy pacjenci trafiają do szpitala na późnym etapie i wymagają intensywnej terapii – powiedział specjalista.

Zdaniem prof. Tomasiewicza, dzieje się tak dlatego, ponieważ chorzy do ostatniej chwili leczą się sami w domu. – Każdy do końca uważa, że to nie COVID-19, a widoczne objawy to tylko przeziębienie. Dopiero jak jest bardzo źle pacjent wzywa karetkę i przyjeżdża do szpitala – powiedział specjalista. Powiedział, że półtora roku od rozpoczęcia pandemii wiele osób bardziej obawia się o samopoczucie innych, niż o własne zdrowie. – Wiele osób myśli w kategoriach: „nie będę robił badań, bo jak wyjdzie COVID-19 to wszyscy wokół będą w kwarantannie”. Dla nas to argument niepoważny, ale musimy brać pod uwagę, że część pacjentów myśli takimi kategoriami – wyjaśnił specjalista.

W kierowanej przez prof. Krzysztofa Tomasiewicza Klinice Chorób Zakaźnych SPSK1 w Lublinie przebywało w czwartek 28 pacjentów zakażonych wirusem SARS-CoV-2, a osiem łóżek było wolnych. Na intensywnej terapii zajęte było wszystkie dziewięć łóżek. Jak poinformował prof. Tomasiewicz, zaledwie 2-5 proc. jego pacjentów zajmujących łóżka przeznaczone dla chorych na COVID-19 to osoby zaszczepione.

– Praktycznie wszystkie osoby, które mamy w tej chwili w klinice, poza trzema, są to osoby niezaszczepione. Niezaszczepione są praktycznie wszystkie osoby w ciężkim stanie, które wymagają tlenoterapii wysokoprzepływowej, albo podłączenia do respiratora – powiedział specjalista.

Według danych Ministerstwa Zdrowia, w Polsce wykonano ponad 36,8 mln szczepień, a pełni zaszczepionych jest 19 167 754 mln osób.

– To nie są dane zadowalające. One oznaczają, że mamy około 50 proc. zaszczepionych – powiedział prof. Tomasiewicz. Dodał, że o sukcesie można by mówić na poziomie 70-80 proc. zaszczepionych. – Bardzo ważne są dane, które pokazują odsetek zaszczepionych w odpowiednich grupach wiekowych. W grupach 60+ ten odsetek kształtuje się w granicach 60-70 proc. To za mało. To w dalszym ciągu jest 30-40 proc. potencjalnych kandydatów na ciężki przebieg COVID-19 – powiedział specjalista.

Prof. Tomasiewicz negatywnie ocenia szanse namówienia do szczepień osób, które nie chcą się szczepić. – My ich pewnie nie przekonamy. W ostatnich miesiącach widzieliśmy, że nawet śmierć osób z otoczenia zazwyczaj nie przekonuje do szczepienia – powiedział specjalista. Zdaniem specjalisty, powinno się większy nacisk położyć na przekonywanie osób niezdecydowanych. – Spotykamy bardzo wiele osób, które nie wykluczają szczepienia, ale mówią: „najpierw poczekam, popatrzę”. Tu nie ma na co czekać, dlatego że pociąg się rozpędza w tym momencie. Nigdy nie wiadomo, kto się zakazi, kto ciężko zachoruje. Tu nie ma mądrych i gwarancji, że uda się tego uniknąć – podkreślił prof. Tomasiewicz.

Zapytany o skuteczność szczepień specjalista powołał się na przykład Japonii, w której odsetek ofiar śmiertelnych koronawirusa spadł. – W tych krajach, gdzie jest wysoki odsetek zaszczepionych osób różnice są kolosalne. Ekstremalnym przykładem jest Japonia, gdzie śmiertelność w ciągu ostatnich 28 dni była na poziomie 0,03 proc. w stosunku do liczby zdiagnozowanych przypadków, podczas gdy wcześniej śmiertelność była zbliżona do 2 proc. – powiedział prof. Tomasiewicz. Dodał, że podobnie jest w Izraelu, gdzie po wprowadzeniu masowej akcji szczepień odsetek zgonów spadł z 2 proc. do 0,2-0,3 proc. – To pokazuje istotę szczepionki, czyli ochronę przed ciężkim covidem i przed zgonem – powiedział specjalista.

Wyjaśnił, że szczepionka nie zapewnia stuprocentowej ochrony przed zakażeniem, ale zmniejsza ryzyko ciężkich powikłań i śmierci. – Z jednej strony mamy przed oczami dramatyczne sytuacje, przypadki szybkich śmierci osób niezaszczepionych. Z drugiej mamy dane wskazujące, że szczepienie chroni przed śmiercią, ratuje życie. Tu nie ma co dyskutować – podkreślił prof. Tomasiewicz.

Zdaniem specjalisty, koronawirus „jeszcze chwilę z nami zostanie”, dlatego powinniśmy przyzwyczaić się do przestrzegania zasad dystansu społecznego. – To nie jest tak, że podamy szczepionkę i za dwa miesiące nie będzie COVID-19. Nigdzie na świecie tak nie będzie. Natomiast korzyści płynące ze szczepienia są kolosalne – wyjaśnił prof. Tomasiewicz.

Zapytany przez PAP o szczepienie dzieci poniżej 12. roku życia odpowiedział, że potrzebna do tego jest zgoda Europejskiej Agencji Leków (EMA), której nie ma. – W przypadku dzieci absolutnie nie może być mowy o wcześniejszym dostępie. Dopóki nie mamy rekomendacji EMA, nie możemy szczepić – dodał prof. Tomasiewicz. (PAP)

Piotr Nowak
Print Friendly, PDF & Email