Pamięć, a wybaczenie

Drodzy Czytelnicy! Temat felietonu jest tak ciekawy, że aż prowokuje do najgłębszych dociekań. I tutaj ostrzegawczo przypomnę: wszystko co dotyczy życia, a w szczególności, co dotyczy ludzkiego losu, jest dla człowieka nie do pojęcia. Jest to odwieczny, tragiczny i bolesny dramat ludzkich istot. Niezrozumiały, szyderczy paradoks niepojętej, mrocznej Przyczyny. Ale tak jest i musimy o tym ciągle pamiętać. Inaczej spłoniemy w ogniu ciekawości. A co popiołom po wiedzy o podpalaczu? Popioły bardziej interesuje siła i kierunek wiatru. Skąd aż taka złowieszcza metafora? Już wyjaśniam. Człowiek to w dużym uproszczeniu ciało i dusza. A życie, to także w dużym uproszczeniu, wzajemność relacji między cielesnością a duchowością. I już w tym miejscu wpadamy w głęboką pułapkę.

Niewiele wiemy o ciele człowieka. Zgoła nic o duszy. Jaką więc mamy wiedzę o relacjach między tymi dwoma sferami ludzkiej istoty? Prawie żadną! No dobrze. Dla tych, którzy są bardzo dumni ze swojego człowieczeństwa niech będzie, że mamy sporą wiedzę. W tym miejscu wyjaśniam i podkreślam z całą mocą, że nie deprecjonuje człowieka jako takiego, a tym bardziej godności ludzkiej istoty. Po prostu osobiście uważam, że raz się jest „aż człowiekiem”, ale niestety częściej „tylko człowiekiem”. I wystarczy, że człowiek w swoim osłupieniu próbuje pojąć bardziej swój los, jego sens. To nawet bardzo dużo! A jeśli do tego dodamy, że mimo wielu potknięć i upadków człowiek wciąż próbuje być lepszym i pragnie wciąż zbliżać się do odkrywanej ze zdumieniem prawdy, że dobro obiektywne jednak istnieje…

Drodzy Czytelnicy! Niech ta ostatnia myśl będzie dla nas pewnikiem w tym oceanie względności. „Wszystko płynie”! To prawda. Wszystko się zmienia! Wszystko? Nie do końca! Chociaż człowiek nie jest nic a nic mądrzejszy na temat przyczyny i sensu swojego życia, to na szczęście potrzeby ludzkie pozostają od wieczności takie same i pewnie takie same będą do końca. Człowiek niezmiennie chciał być, chce i będzie chciał, zawsze być szczęśliwy na poziomach miłości, przyjaźni, sytości ciała, zachowania gatunku, w pokoju życia doczesnego i w pięknym spełnianiu się poprzez sztukę.

Drodzy Czytelnicy! Miałem szczery zamiar nie przefilozofować felietonu. Ale do końca nie jest to możliwe. Biorę się jednak w garść i się dyscyplinuję. Mamy jeden bardzo ważny pewnik. Może nawet ważniejszy od samego życia. Tym pewnikiem jest odkrycie przez człowieka obiektywnych wartości dobra. Inaczej mówiąc, człowiek odkrył dobro. I posmakował w nim. Oczywiście walory dobra podkreśla istnienie zła. Człowiek co do zła ma niestety najczęściej dwulicowy stosunek. Jeśli zło dotyka bezpośrednio jego jest złe, jeśli kogoś innego już jest mniej złe, a często jest odbierane jako dobro, jako sprawiedliwa kara, zemsta losu.

W tym miejscu Drodzy Czytelnicy poddaję się. Ale to nie moja wina! W każdym razie nie do końca. Wszystko, absolutnie wszystko co dotyczy życia ludzkiego, co dotyczy człowieka, a w szczególności, co dotyczy sfery duchowej człowieka, poddaje się w ostateczności zadumie nad życiem, nad sensem ludzkiego losu, nad człowiekiem w ogóle. Zawsze próbując zrozumieć duszę ludzką dochodzimy do przepastnej otchłani pytań: Skąd? Dokąd? Po co? Dlaczego? W jakim celu? I to najstraszliwsze: Kto? A może co? I co to nam daje? Mętlik, zamieszanie, niepojęcie! W najlepszym wypadku. W najgorszym może doprowadzić do obłędu. Ten obłędny chocholi taniec życia, ta kwadratura koła pytań bez odpowiedzi, doprowadziły do obłędu niejednego filozofa. Nie każdego jednak. Niektórzy oparli się destrukcyjnemu głodowi poznania wszystkiego do głębi. Im zawdzięczamy maksymę: „najpierw trzeba żyć, później filozofować”, itp. Nie do końca jest to moim zdaniem możliwe. Ciało i dusza są tak ze sobą splecione, że nie wiadomo do końca, gdzie zaczyna się ciało, a gdzie dusza i co jest ważniejsze.

Wszystko jest tak poplątane i współzależne. My jednak Drodzy Czytelnicy, mamy do tego prawo, że z chaosu, mętnych wód istnienia, wyławiamy znowu pewnik. On nas na nowo zdyscyplinuje, a nasze rozważania uczyni bardziej czytelnymi. Chociaż… Podobno w mętnej wodzie łowi się bardziej skutecznie. My jednak na czas naszych rozważań myślimy odwrotnie. Jaki to więc pewnik? A właściwie jakie to pewniki? Już mówię: żyjemy! Tu uprzedzę „nadfilozoficznie” dociekliwych, jeśli nawet (jest taka filozoficzna doktryna), to co nas otacza jest tylko projekcją naszej chorej wyobraźni, urojeń i fantazji. Nawet kłamstwo powtarzane bez końca staje się prawdą. A człowiek poprzez zasiedzenie tej ziemi od dawna ma prawo i podstawy do traktowania tego wszystkiego co go otacza, jako sumy konkretnych rzeczy i zjawisk. Jako realnego życia. I to pomimo tajemnicy prabytu, źródła życia w ogóle, czy też tajemnicy pochodzenia człowieka.

Drodzy Czytelnicy! Mamy więc już mały bilans pewników. Żyjemy. Jesteśmy na tym świecie. Mamy potrzeby ciała i ducha. Chcemy być szczęśliwi. I co najważniejsze, mimo wielu błędów, potknięć, a nawet upadków, uparcie dążymy do doskonałości, do maksymalnego wyzwolenia się z człowieczeństwa, ściślej z tego co w człowieku jest złe, niedobre. Inaczej człowiek dla wierzących (a innych nie ma!) dąży do stania się Bogiem. To cel chwalebny, ale czy  możliwy? Według mnie raczej nie, lecz już sama próba czyni nas ludzi, lepszymi, a to bardzo dużo.

Drodzy Czytelnicy!

To już ostatni akapit. Jak zauważyli zapewne dociekliwi Czytelnicy (innych na pewno nie ma) nie udało mi się oderwać od filozofii łańcucha przyczynowo – skutkowego życia. To chyba (tak sądzę osobiście) dobrze. Bowiem pamięć i wybaczenie, to przecież uczucie i ludzkie i boskie. Tak? Pamięć, to nie tylko biochemiczny zapis neuronów mózgu. Nie tylko zapis suchych faktów przeszłości, ale przede wszystkim zapis emocji i uczuć naszej duszy. I to nie tylko tych, co były, tych bieżących, ale także tych, które miały się stać. Czyli pamięć, to nieodzowna córka życia. Czyli tak jak życie, nie ma początków i końca. Tak jak życiem ma aspekt ludzki i boski, czyli filozoficzny. Chciałoby się tutaj rzec: wszystko jest filozofią.

Przejdźmy teraz do wybaczenia. Mówi się „Bóg jest miłosierny bez ograniczeń. Wybacza wszystko.” Czyżby? Jest przecież też absolutną, wieczną pamięcią. Czy można więc wybaczyć pamiętając? I tu pytanie najistotniejsze: czy można zapomnieć?

Moi Drodzy! Nie, nie można! I to nie zależy wcale od naszej woli. Chcemy nieraz, i to bardzo. Ale poczucie krzywdy (takie poczucie jest faktem) nie pozwala. Nieraz mówimy: ja bym wybaczyła, ja bym wybaczył, ale…No właśnie. To ale… Czy można wybaczyć warunkowo? Osobiście uważam, że nie. To tak, jak nie można być trochę dobrym, czy też trochę szczęśliwym. Co to oznacza? Nie wybaczać? Broń Boże! Wybaczać! Zaraz, przecież to niemożliwe… Do końca niemożliwe, ale już sama próba dużo daje. Czyni nas lepszymi i uwalnia nas z sideł niewybaczenia, a nawet zemsty…Tak! Mściwość w końcu obraca się przeciwko nam. Zniewala nas i degraduje nasze człowieczeństwo, które mimo wszystko czasami jest dobre i mądre, i ma przed sobą niezłą przyszłość.

Drodzy Czytelnicy! Ledwie dotknąłem tematu. Niech więc ten felieton będzie początkiem naszych rozważań o pamięci i wybaczeniu. Za miesiąc porozmawiamy o tym znowu.

  Krzysztof Sadowski Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 3889

Print Friendly, PDF & Email