O edukacji w czasach pandemii

O edukacji w czasach pandemii
Fot. Mateusz Misztal

Edukacja w trakcie pandemii bardzo się zmieniła, a zmiany te wpłynęły na uczniów, rodziców i nauczycieli. O koronawirusie, który nie ominął Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 1 w Elblągu, metodach pracy z uczniami, planach na przyszłość, lękach, obawach i nadziejach w rozmowie z dyrektorem wspomnianej placówki, Leszkiem Iwańczukiem.

Nie mogę nie zacząć od kwestii epidemii. Ona pozmieniała każdą sferę życia społecznego. Co zmieniła w waszej placówce? Jakie zasady zostały wprowadzone na początku minionego już roku szkolnego?

Pewnie można by dużo mówić. Zresztą jesteśmy świadkami informacji, które padają z różnych publikatorów na temat epidemii, tego że nas zaskoczyła, że nie do końca albo prawie wcale nie byliśmy na nią przygotowani. Pomieszała nam szyki, była ogromnym zaskoczeniem. Muszę powiedzieć, że sam fakt tego, co obserwowaliśmy napawał strachem. 16 marca (2020 roku – red.), bo taką datę przyjmujemy, kiedy było 130 osób zarażonych tym nie do końca zidentyfikowanym wirusem, ta atmosfera strachu, niepewności i zagrożenia ona również nas dotknęła. Nie byliśmy na to przygotowani głównie od strony logistycznej, bo o ile kwalifikacje, kompetencje nauczycieli są na najwyższym poziomie, o tyle sposób realizowania chociażby podstawy programowej, zadań wynikających z rehabilitacji, rewalidacji, wychowania, edukacji był utrudniony. I przyznać muszę, że wiele rzeczy, które dziś funkcjonuje było wdrażanie metodą prób i błędów. Pierwsza rzecz, która powtarza się w takich okolicznościach, to fakt, że zwyczajnie sprzętowo nie byliśmy przygotowani. Co prawda placówka od wielu lat jest w szerokim paśmie internetowym, natomiast ja mam w swojej radzie pedagogicznej 100 nauczycieli. Osadzenie nauczycieli w szkole na tamten czas było wręcz nie możliwe. Nie dysponowałem sprzętem na taką skalę. Kiedy rozpoczął się czas nauki zdalnej w dużej mierze państwo nauczyciele korzystali z własnych zasobów sprzętowych. Nie będę się rozwodził nad skutecznością albo jakością pracy na odległość, bo to jest temat, na który chyba każdy człowiek ma swój własny pogląd. Możemy mówić o efektach lub ich braku, ale ja chcę zwrócić uwagę na to, o czym mówiłem w pierwszym swoim zdaniu, że realizacja nauki zdalnej może się odbywać przy posiadaniu określonego dobrej klasy sprzętu i tym sprzętem w takim wymiarze w jakim był oczekiwany, jakie były potrzeby, nie było w szkole – to jest jedna rzecz. Druga rzecz – to są identyczne albo jeszcze większe braki w posiadaniu tego sprzętu wśród dzieci i ich rodziców, opiekunów. W jaki sposób sobie radziliśmy? Tak jak powiedziałem, nauczyciele z dużym oddaniem korzystali ze swojego sprzętu, natomiast dzieci, które albo w ogóle nie dysponowały faktycznym sprzętem albo był on nieadekwatny do potrzeb, wspieraliśmy w różny sposób. Udostępniałem na przykład tablety, które są w posiadaniu szkoły, ale również umawialiśmy się z rodzicami na papierową treść zadań i rodzice i opiekunowie o określonych godzinach i określonych dniach odbierali te treści i drogą odwrotną efekty pracy swoich dzieci przynosili do szkoły, co wcale nie znaczy, że nie podjęliśmy takich stosownych działań, które miały na celu poprawę tej sytuacji. Ogromną trudnością, z którą do dziś żyjemy, jest to, że nie wiemy, kiedy to się skończy, więc te działania musiały być w miarę kompleksowe. Dzięki różnym projektom i darowiznom udało nam się wyposażyć szkołę i każdego nauczyciela w taki sposób, że jego stanowisko pracy było zaopatrzone w Internet i komputer, a przy okazji dokonaliśmy zakupu innych nowych sprzętów jak na przykład tablic multimedialnych, tabletów. Bodajże w październiku dzięki pomocy organu prowadzącego, czyli prezydenta miasta rozpoczęliśmy wdrażanie tej platformy edukacyjnej jaką jest Librus, i ta forma, ta płaszczyzna, pozwoliła nam na dotarcie do niemal wszystkich dzieci. Muszę powiedzieć, że było przedmiotem badań organów sprawujących nadzór pedagogiczny, nadzór w ogóle nad szkołami, ustalenie liczby dzieci, które wypadły z systemu. Dzięki naszym staraniom, czasem to były wyjazdy wychowawców, wyjazdy psychologa, pedagogów do domów rodzinnych, tak naprawdę żadne dziecko nie wypadło nam z tego systemu nauki. Oczywiście z różnymi efektami, z różnymi wynikami i tak dalej, natomiast nie było tak, żeby przez to sito ktoś nam przeszedł niezauważony. Na dziś sytuacja wygląda tak, że ten wirus, jego aktywność, się skończyła, ale jesteśmy przygotowani na pracę zdalną. Tak jak powiedziałem, nauczyciele od nowego roku szkolnego realizują swoje zadania, mają wyposażone stanowiska pracy, to jest taka forma, która myślę satysfakcjonuje wszystkie strony. Muszę dodać, że o ile szkoły dzieci w normie otrzymywały jasne komunikaty chociażby ze strony Ministerstwa Edukacji i Nauki, chociażby ze strony kuratora oświaty, o tyle dyrektorzy placówek specjalnych – co z jednej strony było ułatwieniem – mieli dowolność i na podstawie bieżącej diagnozy i sytuacji, sami decydowali o tym czy szkoła ma być zamknięta i nauka ma być zdalna czy też prowadzimy zajęcia stacjonarne. Wydawać by się mogło, że taka możliwość leżąca po stronie dyrektora placówki specjalnej jest pewną furtką dającą wiele suwerenności. Jako dyrektor jestem na stanowisku 12 lat i to był jeden z najtrudniejszych, jeżeli nie najtrudniejszy rok, ponieważ na własnej skórze w sposób namacalny przekonałem się co znaczy być odpowiedzialnym za drugiego człowieka, za ucznia, ale również za rodzica, za pracownika, za nauczyciela. Powołałem sztab kryzysowy w osobach wicedyrektorów i innych osób, które piastowały i piastują stanowiska kierownicze. Myśmy pracowali codziennie stacjonarnie, słuchaliśmy i dokonywaliśmy codziennej – podkreślam – codziennej diagnozy w zakresie ilość ewentualnych zakażeń i osób, które pozostają na kwarantannie. Dotyczyło to zarówno uczniów jak i pracowników.

Tak jak pan wspomniał, wirus dotarł też do tej szkoły. Część kadry była na kwarantannie lub w izolacji. Jak działaliście w tym czasie?

Panie redaktorze, to był tak jak mówię, bieżący monitoring, codzienny, nie wyłączając sobót i niedziel. Myśmy się również w szkole spotykali i wynikało to z faktu ogromnej troski o zdrowie, ale również o życie drugiego człowieka. Zakażeń było wiele, tak mogę powiedzieć. Na zespół 100 nauczycieli i 30 pracowników administracji i obsługi to było do kilkunastu osób, które albo przebywały na kwarantannie, czyli istniało niebezpieczeństwo zarażenia albo wręcz były to osoby z wynikiem pozytywnym. Nieobecność czy przebywanie na zwolnieniu lekarskim z tego tytułu tylu osób utrudnia pracę. W pewnym momencie była taka sytuacja, że groziła nam ona kompletną dezorganizacją pracy, bo można pod nieobecność jednej, dwóch czy pięciu osób wyznaczać zastępstwa, natomiast kiedy nie mam na pokładzie szkoły dwudziestu osób, sprawa zaczyna się komplikować. Ja z nią (z tą sprawą – red.) nawet jeździłem do prezydenta miasta prosząc o wskazówki i nie ukrywam, że były jedna lub dwie takie krytyczne sytuacje, kiedy nosiłem się z zamknięciem całkowitym szkoły, bo doszłoby do pełnej dezorganizacji pracy. Dochodziło również do zarażeń dzieci, więc gdybyśmy przeanalizowali ten okres ponad roku to trzeba było pracę, jeśli nie dosłownie z dnia na dzień, to z tygodnia na tydzień przeorganizować. Bywało, że przechodziliśmy z systemu pracy ze zdalnego na stacjonarny albo odwrotnie i to były takie działania doraźne, ale absolutnie nawet jeżeli były niewygodne, dla wszystkich były niewygodne, tutaj nie wolno się oszukiwać, bo każdy lubi w pracy stabilizację, uczeń w szkole też lubi stabilizację, więc one były niewygodne, to tak jak podkreślam, i będę to podkreślał, miały na celu tylko i wyłącznie bezpieczeństwo zdrowie i życie i pracownika i ucznia.

Ten rok był też trudny dla uczniów. Jak dzieci reagowały na nowe zasady i na te wszystkie zmiany?

Wszyscy wiemy jakie dzieci są uczniami tej szkoły. Wszystkie, czyli około 200 dzieci, to są dzieci z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego ze względu na upośledzenie umysłowe. Ta wrażliwość na zmiany, w mojej ocenie, a mam do tego prawo, ponieważ wielokrotnie rozmawiałem z rodzicami i uczniami, tych rozmów były naprawdę dziesiątki, jeśli nie setki, ta wrażliwość dziecięca była narażona na ogromny szwank i dzieci przynajmniej w dwójnasób negatywnie reagowały na brak takich codziennych relacji szkolnych, na widzenie się z panią przy tablicy, z panem wychowawcą, wychowawczynią. To się przekładało na pewne frustracje i takich sygnałów miałem od rodziców i opiekunów mnóstwo, że tak naprawdę taka sytuacja powodowała ogromne działania takie motywacyjne ze strony rodziców i opiekunów na własne dzieci, żeby one kontynuowały czy też wręcz podjęły naukę zdalną. To była też niekomfortowa sytuacja dla rodziców wielu dzieci. Ja 25 czerwca na zakończeniu roku szkolnego w sposób wyjątkowy dziękowałem rodzicom i opiekunom za współpracę ze szkołą, za współpracę z nauczycielami, za współpracę z pedagogiem, psychologiem. Myśmy uruchomili taką infolinię, przy której byli psycholog, pedagodzy, którym też serdecznie dziękowałem i dziękuję za ogromny trud, ogromny wkład pracy, ale również za takie bieżące rozmowy telefoniczne z wychowawcami, z nauczycielami. Jeżeli wrócimy do tego pierwotnego okresu i powiemy, że te trudności potęgował dyskomfort nauki i opieki nad dziećmi, bo proszę sobie wyobrazić sytuację, kiedy dwoje rodziców pracuje (w domu – red.) a trójka dzieci musi korzystać z jednego komputera, który jest taki sobie, to tutaj ogromny szacunek w stronę rodziców i opiekunów i nauczycieli za to, że często na zasadzie kompromisu, radzili sobie z tą naprawdę trudną sytuacją.

We wrześniu 2020 roku, podczas rozpoczęcia roku szkolnego, mówił pan, że będzie to trudny rok szkolny. Spodziewał się pan, że będzie on aż tak trudny?

Myślę, że ja nie będę odkrywczy. Ja to zdanie, tą uwagę, wyraziłem na podstawie doświadczenia, które wynikało z czasu od 16 marca do końca czerwca (2020 roku – red.). I przyznaję, i podkreślam po raz kolejny, że mój strach i obawa skłoniły mnie do tego typu wypowiedzi. Natomiast nie miałem pojęcia, że pandemia będzie trwała, że ona będzie w dalszym ciągu nam tak dokuczać. Wielokrotnie naprawdę bardzo szczerze zastanawiałem się czy my w dalszym ciągu będziemy sobie w stanie – pomimo tych nowych technologii, pomimo wsparcia, bo otrzymywaliśmy wiele wsparcia i takiego instytucjonalnego czy to urząd miejski, czy kuratorium oświaty – poradzić i chyba nikt nie był do końca pewny jutra. Te kolejki, które były już w dużych sklepach, dystans społeczny, zakupy takie na zaś, przekładały się te sytuacje na sytuację szkolną. W momentach tych tygodni, kiedy dzieci były obecne stacjonarnie, ja wielokrotnie rozmawiałem z dziećmi, z uczniami, opiekunami, rodzicami i w nich również ten niepokój stanowił taki dominujący element, że nie wiemy co będzie jutro. Myślę jednak, że w wyniku tych działań, o których powiedziałem, jesteśmy co prawda przygotowani na różne warianty, niemniej jednak strach zostaje, zostaje obawa, zostaje niepewność.

W czasie trwającej epidemii nie udało się rozegrać turnieju piłkarskiego na rzecz SOSW nr 1 „Gramy dla Jedynki”. Ta impreza wróci? Może dobrą opcją jest przeniesienie jej na świeże powietrze?

Turniej charytatywny rozgrywek w piłkę nożną to było ogromne przedsięwzięcie. To jest tego typu przedsięwzięcie, które wymaga zaangażowania dziesiątek ludzi. Tak naprawdę nie było nauczyciela, który nie byłby jakoś zaangażowany, ale nie tylko nauczyciele, również pracownicy administracji i obsługi, również rodzice są w jego organizację zaangażowani. Przypomnę, że w ostatnim turnieju brało udział 18 drużyn. Tak naprawdę nie było grupy społecznej, która by nie kopała piłki ze Specjalnym Ośrodkiem Szkolno-Wychowawczym nr 1. Jak mówię, to jedna z większych, jeśli nie największa impreza, ale też ominęło nas szereg innych mniejszych, nie mniej ważnych. Tego nam brakuje. Cieszymy się, że od pewnego czasu korzystamy znów z takiego boiska, gdzie można grać w piłkę, biegać, relaksować się. Pomysł z powrotem turnieju jest absolutnie żywotnym, ja absolutnie z niego nie będę rezygnował, bo to zbyt fajna sprawa, nie tylko dla uczniów naszej szkoły, ale i społeczności naszego miasta, bo tak naprawdę na hali MOSIRu, byli elblążanie, którzy nam kibicowali, którzy kibicowali swoim drużynom. Jesteśmy w kontakcie z Telewizją Polską, bo tam jak pamiętamy pan Rafał Patyra jest takim prowodyrem tego zespołu, i to dzięki niemu się to odbywa. W sytuacji, kiedy będzie możliwe wznowienie tego turnieju, wrócimy do niego i nie wykluczam tej sytuacji, o której mówi pan redaktor, że być może przy sprzyjających warunkach pogodowych odbędzie się to na jednym z boisk. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie wrócili do tego typu plenerowych dużych imprez. Oczywiście, one mają swój cel, poza tym wymiarem takim zbiórkowym, który jest dla nas ważny, bo dzięki takim turnieju pozyskujemy środki na nasze potrzeby, ale ja zwracam uwagę na ten charakter integracyjny. Pokazujemy całej społeczności Elbląga, że owszem jesteśmy placówką specjalną, bez względu na to, co niesie i jakie konotacje niesie ten wyraz, ale jesteśmy w stanie skupić wokół siebie społeczność naszego miasta na czymś co jest fajne, co dociera tak naprawdę do widzów w całym kraju, bo przypomnę, że takie relacje na żywo były prowadzone przez dziennikarzy TVP 3 Olsztyn również w Teleexpresie. Jest to bardzo dobra i potrzebna impreza, która przecież odbywa się z udziałem naszych uczniów, z udziałem służb mundurowych, wielu innych służb i tych lokalnych społeczności. Nie wyobrażam sobie, żeby do tego nie wrócić. Niech ten wirus nam się wreszcie skończy.

Placówka, której jest pan dyrektorem jest duża. Uczęszczają tu dzieci w różnym wieku i z różnym stopniem niepełnosprawności. Najważniejsze jest indywidualne podejście do ucznia? To ono jest gwarantem sukcesu?

Zacznę od tego, że faktycznie w tej terminologii kształcenia specjalnego mamy uczniów posiadających orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego ze względu na upośledzenie od lekkiego, poprzez umiarkowane, znaczne, jak również głębokie i tutaj zajmujemy się pensjonariuszami Domu Pomocy Społecznej przy ul, Kasprzaka 10 prowadzonego przez siostry Jadwiżanki, gdzie są osoby z głębokim upośledzeniem, to po pierwsze. Po drugie, już ustawodawca zapewnił w ramach obowiązujących norm prawnych liczbowo klasy czy też zespoły edukacyjno-terapeutyczne. W zależności od rodzaju dysfunkcji te klasy mogą liczyć również dwóch uczniów, maksymalnie szesnastu. Tutaj mamy już więc pewien obraz tego, jakiego rodzaju praca ma być realizowana, żeby przynosiła ona oczekiwane efekty. Trzecia przesłanka, o której warto powiedzieć, polega na tym, że pojęcie sukcesu u nas jest ambiwalentne. To nie koniecznie musi być mistrzostwo świata czy też mistrzostwo województwa, aczkolwiek i takie sukcesy posiadamy, ale tutaj, a dodać muszę, że w ostatnich latach ta sinusoida upośledzeń głębszych idzie do góry i o sukces jest trudniej, ale tym bardziej jest on wartościowy. Nie wyobrażam sobie, podkreślam nie wyobrażam sobie, żeby mając przed sobą osoby, dzieci, młodzież, którym na starcie trochę mniej wyszło życie, żeby nie pracować z nimi indywidualnie. Indywidualne podejście do ucznia może być gwarancją udanego procesu edukacyjnego, wychowawczego, rewalidacyjnego i opiekuńczego. Prowadzimy każde dziecko bardzo indywidualnie, a ten indywidualizm realizowany jest poprzez pomoc psychologiczno-pedagogiczną, zespoły nauczycielskie, przedmiotowe, wychowawcze, poprzez indywidualne programy edukacyjno-terapeutyczne, tak zwane IPETy, które w stosownym czasie podlegają ewaluacji. Są wyciągane wnioski do pracy na przyszłość. Tam, gdzie trzeba dokonać korekty opracowujemy takie plany korekcyjne. Do tego, do tej indywidualizacji, dodałbym coś bez czego praca w szkole specjalnej nie miałaby najmniejszego sensu, mianowicie: ścisłą, bardzo ścisłą współpracę z rodzicami. Ja muszę powiedzieć, że przez 12 lat opuściłem tylko jedno spotkanie z radą rodziców. To są wspaniali ludzie, którzy najbardziej znają swoje dzieci. To oni powierzają nam to, co dla nich jest najbardziej kochane, z wiarą, że praca, którą tutaj wykonujemy, przyniesie pożądany efekt i bez ich udziału nie byłoby w ogóle mowy o prawidłowym prowadzeniu poszczególnych dzieci. Mam prawo do tego, żeby po ponad 10-letniej obserwacji, współpracy z rodzicami, twierdzić, że ich zaangażowanie (rodziców i opiekunów – red.) jest nie do przecenienia. To są różnego rodzaju aktywności związane z bieżącym życiem szkoły, dniami, kiedy tych rodziców jest naprawdę dużo popołudniami, kiedy przychodzą, pieką ciasta, biegają, śpiewają. To jest ta praca, której na co dzień nie dostrzegamy, ta praca, nad którą przechodzimy tak łatwo do porządku dziennego. W moim przekonaniu obecność rodzica, jego otwartość, jego zdolność również do kompromisu – nie zawsze się zgadzamy – daje nam podstawę do tego, żeby wspólnie wypracowywać takie metody i formy działań, które mają na celu tylko i wyłącznie szeroko pojęte dobro dziecka. Tak jak powiedziałem, oprócz tego edukacyjnego poprzez opiekuńcze, wychowawcze, skończywszy na rehabilitacyjnym i rewalidacyjnym.

W szkole bariery od pewnego czasu łamie rugby. Byłem na jednym z treningów, gdy ta inicjatywa się rodziła. Dziś jest to już zespół który zrobił kilka kolejnych kroków wprzód. Jaką lekcję z tych zajęć mają wynieść uczniowie?

Zajęcia sportowe, zajęcia rekreacyjno-sportowe w życiu naszej placówki są istotne. Przypominam, że w szkole od wielu, wielu lat funkcjonuje sekcja olimpiad specjalnych pod nazwą Rekord, gdzie uczniowie uczestniczą w wielu rozgrywkach, w różnych dyscyplinach sportu na różnym szczeblu, miejskim, wojewódzkim, również ogólnopolskim i osiągają tam naprawdę wysokie lokaty, łącznie ze złotymi medalami. Jeśli chodzi o sport, to na pewno kilka sekcji, które funkcjonują w naszym ośrodku zasługuje na uwagę. Jest to siatkówka, piłka nożna, boccie, ale również basem, ale również biegi przełajowe. Jesteśmy też organizatorem biegów przełajowych olimpiad specjalnych w skali wojewódzkiej, a dzieje się to na przykład w Bażantarni. Gościliśmy około 20 zespołów z całego województwa. Był taki czas, że z dwóch, trzech województw, bo też było pomorskie, była grupa z Gdańska. Dzieci jeżdżą na koniach, realizujemy zajęcia z hipoterapii, dzieci mają kontakt z psem, jest dogoterapia. Od dwóch lat na terenie placówki funkcjonują zajęcia felinoterapii, czyli zajęcia z kotem. Mając na uwadze takie szerokie spektrum, nie widziałem powodu, nie widziałem przeciwwskazań, żeby nie umożliwić realizacji czegoś nowego. Z pomysłem, z tego co ja wiem, a najlepszymi rozmówczyniami były panie trenerki, ale ja postaram się przynajmniej w sposób taki ogólny powiedzieć, że z inicjatywą wyszedł Polski Związek Rugby w porozumieniu z Warmińsko-Mazurskim Związkiem Rugby, żeby znaleźć taką szkołę w kraju, która realizowałaby zajęcia z rugby, tego siedmioosobowego rugby. Przyznam szczerze, że nie wiem jakim sposobem, ale udało nam się być realizatorem w chwili obecnej również zajęć z rugby jako pionierzy w kraju. Jesteśmy jedyną szkołą, która prowadzi tego typu zajęcia. Dzięki aktywności trenerów, ale również rodziców i opiekunów wzięliśmy udział w Olsztynie w takim poważnym turnieju, gdzie była obecna reprezentacja Polski w rugby. Mało tego, panie trenerki zostały dowartościowane za swoją aktywność przez Warmińsko-Mazurski Związek Rugby, tam zostały odznaczone otrzymały dyplomy, w ostatnim czasie prezydent Elbląga również nagrodził nasze panie. Dlaczego mówię tak szeroko o tych zajęciach sportowo-rekreacyjnych, o zajęciach, które głównie odbywają się na sali, ale i na świeżym powietrzu? Nie wyobrażam sobie, żeby w działalności Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 1 w Elblągu ta sfera aktywności była zaniedbana. Ja muszę powiedzieć, że ona jest na równi z polskim i matematyką. Pyta pan o zamierzone cele, pyta pan o efekty. Pozwolę sobie tylko powiedzieć tyle, że zarówno rugby jak i poprzednie aktywności sportowe, to jest możliwość bycia z drugim człowiekiem na co dzień, doświadczania takich bezpośrednich interpersonalnych relacji. Nawiązały się znajomości, przyjaźnie. Druga rzecz są to zawody na świeżym powietrzu. Kolejna sprawa to jest to właściwe wykorzystanie czasu wolnego, takiego aktywnego, które odrywa dziecko od ekranu komputera, od telewizora, od tego typu statycznych form, pozwala to na utrzymywanie zdrowia, i co ważne, że tworzy się wspólnota. Uczestniczymy w szeregu takich inicjatyw, które mają miejsce nie tylko na terenie Elbląga, ale także daleko poza jego granicami, w zawodach sportowych po to, żeby ten półtoraroczny czas (pandemii – red.) rekompensować, żeby dzieci miały kontakt z kolegą, koleżanką, z osobą dorosłą, żeby uczyły się czegoś nowego i bez wątpienia tak trzeba traktować sport. Ta aktywność sportowa, w tym również rugby, mają przynosić dzieciom radość, mają być okazują do przeżywania sukcesu, bo w przypadku naszych dzieci o ten sukces jest trochę trudniej. Chodzi głównie o radość, również o te relacje, które gdzieś tam zostały zaniedbane przez ostatnie miesiące nie z naszej winy.

Sport, zwłaszcza drużynowy uczy dzieci współpracy?

Tak, a nawet powiedziałbym, w wielu przypadkach empatii. Nie takiego źle rozumianego współczucia, ale umiejętności pomagania sobie, bo współpraca to również pomaganie sobie. Jest ktoś mocniejszy, silniejszy, jest ktoś słabszy, więc ten wymiar pomocowy jest jak najbardziej istotny.

Jakie wyzwania w najbliższym czasie stoją przed panem i przed SOSW nr 1?

Zawsze z tyłu głowy pozostaje pandemia i ten niepokój, o którym wielokrotnie w czasie naszej rozmowy wspominałem. Mam nadzieję, że mimo nawet dzisiaj takich niepokojących zapowiedzi o trudnej jesieni, która nas czeka, uporamy się z tym problemem i myślę tutaj o skali tej globalnej, krajowej a także o skali naszej szkoły. Druga rzecz, jeśli chodzi o ewentualne plany, to jest zachowanie tego, co do tej pory było dobre. My jesteśmy po szeregu rad pedagogicznych podczas których podsumowujemy dotychczasową działalność, aktywność. Nie ukrywam, że dochodzi wielokrotnie do dyskusji i to dobrze, bo rozmowa jest taką płaszczyzną, podczas której wypracować sobie można i powiedzieć można, o tym co nas boli, ale również o tym, co jest dobre, i co należy kontynuować. Bez wątpienia więc chcemy kontynuować rzeczy dobre. Rzeczy dobre to jest edukacja na jak najwyższym poziomie, szeroka oferta edukacyjna, utrzymanie kierunków kształcenia, które na poziomie na przykład branżowej szkoły pierwszego stopnia już w sposób pełny przygotowują absolwenta do tego, by uczestniczył w życiu społecznym jako osoba dorosła. Wielką troską moją jest to, aby absolwenci branżowej szkoły pierwszego stopnia otrzymali zatrudnienie. Dokładamy w porozumieniu z zakładami pracy wiele wysiłku, żeby oni takie zatrudnienie otrzymali, żeby nie czuli się obciążeni jakąś pomocą społeczną, to jest jednak skaza taka, która w jakiś sposób deprymuje wchodzącego w dorosłe życie absolwenta naszej szkoły. Więc naprawdę, gdzie tylko się da, również osobiście czynimy szereg takich działań, które na ogół kończą się zatrudnieniem naszych absolwentów. Dla mnie i dla nich, dla ich rodziców i opiekunów to jest ogromny sukces, kiedy mogą iść do pracy otrzymywać wynagrodzenie, które pozwoli im na utrzymanie. Ja znam takie przypadki naszych absolwentów, którzy nie tylko pracując utrzymują siebie, ale również pomagają swoim bliskim, bo i takie sytuacje są i to mogę potwierdzić i zaświadczyć. Organizacyjnie tak naprawdę nic się nie zmienia. Jesteśmy szkołą, która proponuje punkt przedszkolny dla dzieci małych, poprzez szkołę podstawową, klasy przysposabiające do pracy i branżową szkołę pierwszego stopnia. Jak powiedziałem, zajęcia rewalidacyjne realizujemy w domu sióstr Jadwiżanek przy ul. Kasprzaka 10. Mamy internat, gdzie dzieci spoza Elbląga mogą przebywać od poniedziałku do piątku bez konieczności dojazdu i tutaj uczestniczyć w zajęciach w szkole. Internat jest niedaleko, więc myślę, że to jest dosyć komfortowa sytuacja dla uczniów i dla ich rodziców. Plany? Cała masa planów. Logistycznie myślę, mając na uwadze to niebezpieczeństwo kontynuacji pandemii, jesteśmy przygotowani na rozwiązania, te które powinny być zastosowane w sytuacji nauki zdalnej. Ważną rzeczą jest, ażeby to, co przynoszą nowe technologie, było również udziałem Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 1. Mam takie poczucie, że dzięki zaangażowaniu wszystkich nauczycieli, nie mamy się czego wstydzić. Jeśli chodzi o wyposażenie, są naprawdę wysokiej klasy projektory, tablice multimedialne, komputery, które służą takiej bieżącej pracy z uczniem z niepełnosprawnością. Jest szereg takich niszowych sprzętów, których inne szkoły nie posiadają, a więc zestaw do terapii ręki, biofeedback, sala do integracji sensorycznej, bardzo porządnie wyposażona sala gimnastyki korekcyjnej, wysokiej klasy sprzęt w ostatnim czasie doposażony dzięki fundacji Telewizji Polskiej. Ale chciałoby się więcej, chciałoby się, żeby chociażby od strony takiej gospodarczej pochylić się nad ewentualnym parkingiem, bo mamy taki niezadbany plac jeśli chodzi o parkowanie samochodów. Będziemy kończyć i w dalszym ciągu ulepszać to miejsce na terenie zielonym, to miejsce, które jest placem integracji sensorycznej na zewnątrz, na świeżym powietrzu. W najbliższym czasie będziemy grodzić ten plac i szukać sposobów, żeby było odpowiednie podłoże. Jak powiedziałem na wstępie naszej rozmowy, kiedy rozmawialiśmy jeszcze przed nagraniem, problemem staje się zatrudnianie specjalistów i to jest duże wyzwanie kadrowe dla dyrektora. Ja nie chcę mówić o przyczynach, bo one są powszechnie znane, natomiast jako pracownik tej placówki, którego staż pracy z końcem sierpnia wyniesie 25 lat, mogę powiedzieć, że to jest miejsce do pracy dla nauczycieli, ale to jest miejsce dla nauczycieli wyjątkowych i nie chodzi mi tylko o kwalifikacje, ale również kompetencje. Nie chodzi tutaj tylko o porządnie zrobiony wykład, prezentację, ale również chodzi o ogromne zrozumienie tych potrzeb, które wynikają z deficytów uczniów, chodzi o takie osoby, które pokażą młodzieży, dzieciom piękno świata. Bardzo trudno jest zaakceptować sytuację, zresztą się z nią spotykamy, że jesteśmy mniej wartościowi, ona jest nie do przyjęcia. Uważam, że SOSW nr 1 to jest miejsce, które nazwać mogę normalną szkołą, w której pracują i uczą się wyjątkowi ludzie, wyjątkowo wrażliwi, którzy nie szczędzą swojego czasu, często kosztem własnego życia prywatnego, po to, żeby naszym podopiecznym żyło się tu i teraz lepiej, i żeby byli jak najlepiej przygotowani do dorosłego życia. To jest ta naczelna zasada naszego ośrodka. Jest taki zapis, który mówi, że kształcimy po to, najogólniej mówiąc, żeby ten ktoś, kto opuszcza mury tej szkoły był pełnoprawnym obywatelem, żeby sobie w życiu na miarę swoich potrzeb dobrze radził. To jest nasze zadanie. Taka jest przyszłość, którą widzę. Ja jestem realistą, i o wielu rzeczach nie mówię, one się pojawiają w ciągu roku, czy w ciągu lat, choć ja nie ukrywam, że mamy wielu przyjaciół, myślę tutaj o szeregu instytucji, które nas wspierają i to wspierają różnie, bo nie chodzi tylko o wsparcie materialne, ale również o osobach prywatnych, które ułatwiają nam życie, które nam pomagają. Za chwilę się spotykamy też w celach czysto gospodarczych, nosimy się z odmalowaniem całej szkoły. Odbędzie się to bez żadnej firmy, bez nikogo, tylko dzięki uprzejmości osób prywatnych, ale również moich pracowników, którzy są gotowi. Wstępna informacja poszła, więc szkoła pewnie będzie odmalowana. Bez wątpienia będziemy uczestniczyć w pewnych projektach, które pozwalają nam pozyskać rzeczy, których sami z siebie nigdy byśmy nie pozyskali. Dodam, że na pewno będziemy kontynuować doskonalenie nauczycieli. Ja musze powiedzieć, że ostatnie lata to uczestnictwo w wielu projektach i zjeździliśmy z nauczycielami pół Europy, ucząc się wzajemnie, ubogacając. I to na pewno będziemy dalej kontynuować tam, gdzie to tylko możliwe. Mam wrażenie, że nasza dzisiejsza rozmowa ma charakter również pewnego podsumowania, ale też pewnego okienka na przyszłość. Więc jak każde podsumowanie, wymaga podziękowań i robię to z ogromną przyjemnością. Dziękuję tym wszystkim, którzy wspierali nas w tym trudnym okresie mijającego 1,5 roku w różnej formie, a to ktoś przyniósł sto maseczek, a to ktoś odstąpił nam płyn do dezynfekcji, ale było to również dobre słowo jednego, drugiego czy dziesiątego rodzica, opiekuna i szeregu instytucji. Miałem ogromne wsparcie ze strony prezydenta miasta, jeśli chodzi o zaopatrzenie, takie bieżące sprawy, miałem ogromne wsparcie ze strony kuratorium oświaty i jego pracowników, jeśli chodzi o taką doraźną pomoc w zakresie doradztwa i nie mówię tego na wyrost, bo tak było, mogłem liczyć na pomoc. Nie sposób panie redaktorze też nie odnieść się do waszej redakcji. Chciałbym, żeby to też głośno wybrzmiało, ponieważ traktuję państwa obecność na naszych spotkaniach, uroczystościach, jako takie okienko na świat. Za to serdecznie dziękuję i panu jako osobie, która bezpośrednio odpowiada za kontakt z nami, ale i całej redakcji na czele z panem redaktorem naczelnym, bo od początku, kiedy rozpocząłem tu pracę 25 lat temu, a na pewno od początku, kiedy objąłem stanowisko dyrektora uznałem, że o sprawach osób niepełnosprawnych należy mówić. Mówić językiem, który jest bezpośredni, mówić językiem w duchu integracji, kreować taką aktywność, która pokaże, że uczniowie tej szkoły, że ta szkoła, jest pełnoprawnym miejscem, instytucją, płaszczyzną, partnerem w skali miasta. Mówiliśmy o dużych przedsięwzięciach, których byliśmy realizatorami, ja przypomnę o festynie „Zobacz uśmiech”, który też nam przepadł, o festynie, który ośrodek dedykował wszystkim przedszkolakom elbląskich przedszkoli oraz dzieciom z klas 1-3 wszystkich szkół podstawowych. Teren zielony był pełen, była muzyka, śpiew, radość. I wszystkim jeszcze raz przy tej okazji za taki, chodzi mi po głowie słowo fajny, czyli nie najładniejsze słowo, ale za taki fajny stosunek do nas, taką partnerską relację chciałam serdecznie podziękować.

Print Friendly, PDF & Email