Mimo że na przeciwdziałanie i aktywizację osób bezdomnych przeznaczane są setki milionów złotych, to niemal żadna z odpowiedzialnych za to instytucji nie analizuje skuteczności swoich działań. – System zapobiegania bezdomności i aktywizacji w celu wyjścia z bezdomności wymaga poprawy. Nie jest ani spójny, ani skuteczny – mówi Anna Matusiak-Rześniowiecka, kierownik wydziału prasowego w Najwyższej Izbie Kontroli.
– W ostatnich latach w Polsce systematycznie spada liczba osób bezdomnych. W ubiegłym roku było ich około 30 tys., czyli ok. 6 tys. mniej niż jeszcze w 2015 roku. Nie sposób jednak określić, na ile ten spadek jest efektem działań państwa, a w jakiej mierze wynika z innych przyczyn, np. zaradności samych bezdomnych – mówi w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Anna Matusiak-Rześniowiecka.
Według danych podawanych co dwa lata przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej na działania pomocowe dla osób bezdomnych w 2018 roku wydano ze środków publicznych prawie 271 mln zł. Wcześniej, w 2016 roku ta kwota przekroczyła 224,6 mln zł. Ponad 90 proc. środków przekazały na ten cel samorządy (m.in. na finansowanie działalności placówek dla osób bezdomnych oraz zasiłki i świadczenia). W tym samym czasie 23,3 mln zł na przeciwdziałanie bezdomności (w ramach dwóch programów dedykowanych organizacjom pozarządowym) przeznaczył też resort pracy. Kolejne 4,4 mln zł wydali wojewodowie, których objęła kontrola NIK.
Zdaniem Najwyższej Izby Kontroli trudno ocenić, jaka jest skuteczność tych środków. Poza nielicznymi wyjątkami większość podmiotów nie analizuje skuteczności swoich działań. W efekcie nie wiedzą, czy są one skuteczne ani czy pieniądze przeznaczane na ten cel są wydawane właściwie.
– Ani minister, ani wojewodowie, ani gminy nie analizowali skuteczności pomocy udzielanej osobom bezdomnym. Ani ośrodki pomocy społecznej, ani organizacje pozarządowe nie mają pełnych danych w tym zakresie. A jeżeli nie zna się skuteczności podejmowanych działań, trudno stwierdzić, w jakim stopniu spadek liczby osób bezdomnych jest związany z działaniami rządu czy samorządów – podkreśla kierownik wydziału prasowego NIK.
Jak wynika z opublikowanego w końcówce lipca raportu NIK, polski system aktywizacji osób bezdomnych na żadnym ze szczebli – rządowym, samorządowym ani pozarządowym – nie jest spójny i nie zapewnia wsparcia, dzięki któremu bezdomni mogliby osiągnąć życiową samodzielność. Takich osób jest najwięcej w województwach: mazowieckim, śląskim, pomorskim i dolnośląskim, a zdecydowana większość (80,2 proc.) przebywa w placówkach instytucjonalnych.
Bezdomność jest najczęściej efektem kilku nakładających się na siebie przyczyn (np. bezrobocia, zadłużenia, rozpadu rodziny, uzależnienia czy przemocy w rodzinie). Dlatego też w 2014 roku rząd – uwzględniając potrzebę kompleksowego podejścia do problemu – przyjął Krajowy Program Przeciwdziałania Ubóstwu i Wykluczeniu Społecznemu 2020.
– Dwa lata później, w 2016 roku, znowelizowano ustawę o pomocy społecznej, wprowadzając do niej coś więcej aniżeli zaspokajanie podstawowych potrzeb bytowych osób bezdomnych. Uwzględniono w niej działania wzmacniające aktywność społeczną osób bezdomnych po to, żeby się usamodzielniały i w efekcie miały szansę wyjść z bezdomności – mówi Anna Matusiak-Rześniowiecka.
W ocenie NIK wprowadzona w 2016 roku nowelizacja nie przyniosła spodziewanych efektów, a polski system aktywizacji osób bezdomnych w praktyce nie działa. Na 34 skontrolowane instytucje w latach 2016-2018 tylko jedna (Caritas Archidiecezji Katowickiej) prowadziła działania zmierzające do aktywizacji osób bezdomnych.
– System aktywizacji nie jest ani spójny, ani skuteczny. Instytucje zobowiązane do udzielania pomocy osobom bezdomnym wciąż skupiają się głównie na zaspokajaniu ich podstawowych potrzeb, czyli np. zapewnieniu schronienia i posiłku. Trzeba jednak podkreślić, że każdej osobie potrzebującej zostało to zapewnione – zaznacza ekspertka.
Zgodnie z polskimi przepisami osoba bezdomna trafia do schroniska na podstawie decyzji ośrodka pomocy społecznej, po przeprowadzeniu wywiadu środowiskowego. W tym procesie ważną rolę odgrywają tzw. kontrakty socjalne, zawierane pomiędzy OPS-em i osobą bezdomną. Są w nich zawarte określone działania, które mają doprowadzić do przezwyciężenia trudnej sytuacji życiowej i wyjścia z bezdomności.
Jak wynika z danych NIK, kontrakty socjalne z osobami bezdomnymi zawierało 76,5 proc. skontrolowanych OPS-ów, a w większości z nich dokumenty były opracowywane rzetelnie i z uwzględnieniem potrzeb osób zgłaszających się po pomoc. Jednak OPS-y nie przekazywały ich dalej – do organizacji pozarządowych, które np. prowadzą schroniska dla bezdomnych – tłumacząc to brakiem przepisów umożliwiających ich udostępnianie.
W efekcie opiekunowie pracujący w takich schroniskach nie znali treści kontraktów i nie wiedzieli, czy osoby bezdomne, które do nich trafiają, wypełniają swoje zobowiązania. Z kolei pracownik socjalny, który podpisał kontrakt z osobą bezdomną, nie miał wpływu na jego realizację, a nawet informacji o tym, czy jest on realizowany.
– NIK zwróciła się już do Ministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej o zmianę przepisów, aby kontrakt socjalny był zawierany dopiero po umieszczeniu osoby bezdomnej w schronisku, np. do dwóch tygodni – mówi Anna Matusiak-Rześniowiecka. – Konieczne jest też wprowadzenie w takich kontraktach terminów ich obowiązywania i realizacji poszczególnych zadań, a także ich oceny. To zadziała mobilizująco – zarówno na osobę bezdomną, jak i instytucje udzielające im wsparcia. Pozwoli też na bieżąco korygować metody i działania.