Nie ma tego złego,... albo co ma walizkolaska do esperanta

Nie ma tego złego,... albo co ma walizkolaska do esperanta
Fot. Adminstrator

  Na dalekiej wyspie urodził się chłopiec. Nad kołyską pochyliła się dobra wróżka, ale i przemknęła ta, której nikt nie zapraszał.
W dzieciństwie zapadł na chorobę Heinego-Medina, wirusy poraziły prawą nogę. Zła wróżka cieszyła się, ale dobra zachowywała spokój. Młody Etsuo cierpiał z powodu swojego kalectwa, pogrążał się w kompleksie. Kiedy zakochany w koleżance ze studiów, został bezpardonowo odrzucony, nie chciał tego przeżyć. Zła czarownica triumfowała, a dobra przyłączyła się do rodzinnego konsylium. Postanowiono skierować młodzieńca do duchowego centrum Oomoto licząc, że odzyska równowagę.
Oomoto – odmiana sintoizmu, była  religią dominującą w Japonii przed nadejściem buddyzmu i nadal ma swoich wyznawców. Może najbardziej pociągająca dla wiernych jest idea wielkiej ludzkiej solidarności, zjednoczenia pod hasłem: “Jeden Bóg, jeden język, jedna ojczyzna”?  
Trudno oprzeć się refleksji, że zadanie jest ambitne ponad ludzką miarę. Pomijając już wszystkie inne przeszkody, jak tu pokonać skutki budowania Wieży Babel?! Setki języków, narzeczy, gwar… i nasze skromne zdolności do przyswajania obcej mowy. Dlatego zapewne ruch Oomoto adoptował genialny europejski wynalazek – esperanto.
  Pobyt w centrum Oomoto okazał się zbawienny dla Etsuo. Przyszły biznesmen  właśnie wtedy zrozumiał, że każda istota narodzona na tym świecie ma do odegrania ważną rolę w życiu. To odkrycie, jak dziś ocenia, nie tylko przywróciło mu wiarę w siebie, ale i wyzwoliło odwagę do podejmowania śmiałych decyzji.
  Pan Etsuo Miyoshi, jako prezes japońskiej korporacji “Swany Co.”, odbył setki podróży i ze sto razy okrążył ziemię, prowadząc interesy. Odziedziczony po rodzicach warsztat rękodzielniczy produkujący rękawice, rozwinął w korporację o znaczeniu międzynarodowym. Od początku tej drogi najbardziej doskwierały mu problemy z porozumiewaniem się w różnych krajach. Pomimo, iż uczył się intensywnie „międzynarodowego” angielskiego, musiał korzystać z usług tłumaczy. Koreański okazał się nieco łatwiejszy, ale gdy z kolei trzeba było fabrykę przenieść do Chin – dał za wygraną. Niejako przy okazji doszedł do wniosku, że bariery językowe są bardzo istotną przeszkodą nie tylko w interesach. Wtedy przypomniał sobie o międzynarodowym języku esperanto.
  Nauka esperanta zajęła mi cztery razy mniej czasu niż nauka angielskiego – powtarza przy każdej okazji biznesmen. – 16 jasnych i konsekwentnych reguł gramatycznych – stosowanych w językach europejskich, podobnie logiczne słowotwórstwo, a rdzenie wyrazów wzięte z języków naturalnych – genialne! – zachwyca się Japończyk. Dodaje przy tym, że nawet dla Azjatów jest to przystępny język, a Europejczycy zapewne połowę słów znają bez uczenia. Ma sporo racji.
Pan Miyoshi zapalił się do esperanta, bo uważa, że jest nie tylko fantastycznie, gdy przedstawiciele wszystkich zakątków ziemi mogą się obejść bez tłumaczy, ale i duuużo taniej. Ogromna część kosztów organizacji międzynarodowych, to właśnie tłumaczenia. Trudno się nie zgodzić, tym bardziej, że właśnie w niemożności swobodnego porozumiewania się, można upatrywać przyczyny opieszałości i nieskuteczności tych gremiów.
Etsuo Miyoshi postanowił wspierać neutralny język międzynarodowy. Uzgodnił z zarządem swojej firmy, że 10% zysków będzie przeznaczać na ten cel. Zaznajamia z ideą esperanta opinię publiczną poprzez publikacje w największych światowych gazetach, a także stara się dla niej zjednać eurodeputowanych, którzy coraz bardziej nie godzą się na dominację języka angielskiego.
Malbork jest niewielkim miasteczkiem z wielkim zabytkowym zamkiem wpisanym na listę UNESCO. Władze miasta stawiają na turystykę i wspierają promocyjne działania obywateli, instytucji i organizacji pozarządowych. Członkowie esperanckiego koła „Kastelo” zapragnęli stworzyć w Malborku – pod zieloną gwiazdą (symbol esperanta) – Park Świata. To było w roku 2001, a dziś w dawnej krzyżackiej stolicy jest już skwer imienia Ludwika Zamehofa, twórcy języka międzynarodowego, z jego pomnikiem. A nade wszystko, powstaje i rośnie – ku radości mieszkańców i wielu ich przyjaciół z dalekich krajów – niezwykły park. Co roku przyjeżdżają nowi esperantyści, aby na kamieniu wyryć nazwę swojego kraju albo miasta i posadzić drzewo.
Etsuo Miyoshi – z Kraju Kwitnącej Wiśni – zasadził, oczywiście, wisienkę – symbol Japonii.
   Jak się rzekło, między esperantystami nie ma bariery językowej, ale nie ma też dystansu ze względu na narodowość, rasę czy status materialny. Esperanto, to nie tylko język, ale także idea braterstwa, a możliwość swobodnej rozmowy sprzyja porozumieniu. Pan Etsuo, któremu chora noga coraz mocniej dokucza, pokazał gospodarzom swój wynalazek – walizkolaskę – połączenie torby podróżnej lub aktówki z regulowanym uchwytem. Niezwykle lekka, zwrotna – po prostu płynie – jednocześnie stanowi oparcie dla osłabionych mięśni. A przy tym estetyczna i elegancka. Fantazja! Od razu po wypróbowaniu, zapragnęłam mieć taką samą i niechętnie myślę o wleczeniu za sobą torby, którą posiadam.
Malborscy esperantyści zaś podzielili się z japońskim gościem swoją największą troską – opowiedzieli o problemie bezrobocia w mieście i okolicach.
Czyżby dobra wróżka Etsuo miała polskie korzenie? Pan Miyoshi zaczął badać rynek i po konsultacjach podjął decyzję o inwestowaniu w Polsce, a konkretnie w Malborku. Jak dobrze pójdzie, a wiele na to wskazuje, w 2005 roku rozpocznie budowę fabryki walizkolasek. Docelowo powinno w niej pracować 1000 osób. Wartość inwestycji, na początek, ma wynieść 2 miliony dolarów. Pan Miyoshi liczy, że Walking Bag, która stała się przebojem eksportowym „Swany Co.”, produkowana w Malborku stanie się jego bramą do Europy.
Oprócz względów sentymentalnych, na decyzji zaważyło położenie Malborka w pobliżu gdańskiego portu, a także „zasoby ludzkie”, jako to się dziś, zgodnie z wymogami UE, określa. Ogromnym atutem są ludzie wykształceni i władający językami – angielskim, francuskim, niemieckim, rosyjskim i oczywiście – esperanckim.
Moja opowieść wigilijna dobiega końca. W tym dniu spełniających się życzeń wierzę, że inwestycja „Swany Co.” w Polsce, będzie wielkim sukcesem, a w Malborku nie zabraknie pracy.
Mam też ogromną nadzieję, że zwycięstwo neutralnego języka międzynarodowego jest coraz bliższe. A to – zauważa pan Miyoshi – też wielka szansa zatrudnienia dla Polaków na całym świecie, jako nauczycieli. Dlaczego? – Gdyż „Doktor Esperanto” – twórca języka, jako Polak, dał nam fory – nasz  akcent i wymowa – dla esperanta – są wzorcowe.
*Ludwik Zamenhof (1859-1917), polski lekarz okulista, twórca sztucznego międzynarodowego języka esperanto. W r. 1887. opublikował pierwszy podręcznik esperanto z przedmową, pod pseudonimem Dr Esperanto, oznaczającym ”mającego nadzieję”. Słowo to przyjęło się z czasem, jako nazwa samego języka.
  Elżbieta Szczesiul-Cieślak Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 207

Print Friendly, PDF & Email