Na problemy – lotnicy. Rekordowy rok „Akcji Serce” w Gdyni

Na problemy – lotnicy. Rekordowy rok „Akcji Serce” w Gdyni
Fot. kmdr ppor. Marcin Braszak / BLMW

Czy nowe życie może przylecieć… na pokładzie samolotu? Zdecydowanie tak, nawet kilkanaście razy w roku. Gdyńska Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej tylko w minionym roku aż 15 razy pomagała ratować ludzkie życie, startując z płyty lotniska w Babich Dołach i transportując organy do przeszczepu.

Piloci pobili tym samym swój dotychczasowy rekord, a historia współpracy z transplantologami w ramach „Akcji Serce” trwa już ponad 11 lat.

Wojskowa „Bryza” w drodze po narządy, fot. kmdr ppor. Marcin Braszak / BLMW

Dlaczego warto zostać pilotem? Aby podziwiać niesamowite widoki przestworzy i rozwijać swoje pasje – oczywiście, zdecydowanie tak. Żeby zasiąść za sterami wielkich maszyn – także. Wszystko to schodzi jednak na bok, gdy praktyczne umiejętności mogą uratować ludzkie życie. Wiedzą o tym już doskonale wojskowi piloci z gdyńskich Babich Dołów, którzy niedawno zakończyli kolejny rok samolotowych wypraw po narządy przeznaczone do przeszczepu.

15 udanych akcji. Takiego roku jeszcze nie było

Z przysłowiowym sercem, ale nie „na dłoni”, a „na pokładzie” padł nowy rekord – lotnicy z Gdyni w ciągu całego 2022 roku z powodzeniem zakończyli swoje misje transportu organów aż 15 razy, z czego ostatnia z nich odbyła się tuż przed świętami, 18 grudnia.

To słynna już „Akcja Serce”, czyli stała współpraca gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej z ośrodkami kardiochirurgicznymi oraz transplantologicznymi z całego kraju: z Wrocławia, Zabrza, Krakowa, Anina i Szczecina.

To stamtąd najczęściej przychodzi do Gdyni sygnał o narządach od zmarłych pacjentów, które mogą pomóc biorcom czekającym w kolejce do przeszczepu w innych miejscach. Najczęściej w gdańskim Uniwersyteckim Centrum Klinicznym, bo to tutaj, z racji położenia, najszybciej można na pokładzie „Bryzy” (czyli samolotu M28B) przetransportować organ, który może dać potrzebującej osobie drugie życie.

– To jest ewenement, ponieważ wcześniej maksymalnie wykonywaliśmy ich siedem-osiem rocznie – mówi komandor podporucznik Marcin Braszak z gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. – Tak naprawdę współpracujemy z wszystkimi ośrodkami kardiochirurgicznymi w Polsce, które wykonują operacje transplantacji. To nie tylko transporty serca, ponieważ umownie mówimy o „Akcji Serce”, natomiast mogą być to różne narządy przeznaczone do przeszczepu, jak na przykład płuca czy wątroba – wyjaśnia.

I choć dla doświadczonych wojskowych pilotów, którzy za sterami już dosłownie „z niejednego pieca chleb jedli” to misja teoretycznie jak każda inna, to jednak zawsze kolejny transport budzi w nich coś szczególnego – poczucie odpowiedzialności za ludzkie życie. Każda akcja to logistyczne wyzwanie, które wymaga konkretnego planu i wręcz idealnej synchronizacji z medykami czekającymi na płycie lotniska.

– Na przeprowadzenie akcji mamy tak naprawdę kilka godzin. Działamy w ramach określonego systemu, dostajemy zapytanie o możliwość przeprowadzenia akcji, to znaczy: czy mamy dostępne załogi, dostępne samoloty. (…) W momencie, kiedy dostajemy takie zadanie piloci przygotowują się do lotu, sprawdzają warunki meteorologiczne i wtedy tak naprawdę wszystko dzieje się w ciągu 3-4 godzin. Jest to związane z koordynacją czasu: dojazdem karetki z organem przeznaczonym do przeszczepu, transportem do określonego miejsca w Polsce, do określonego ośrodka – wyjaśnia kmdr ppor. Braszak.

Czasem z wiatrem, czasem pod

Presja czasu to jedno, ale dochodzą też dodatkowe trudności. Terminu transportu do przeszczepu nie da się przecież przełożyć na później. Piloci niejednokrotnie muszą więc podejmować trudne decyzje i walczyć chociażby z pogodą – tak było podczas jednego z przelotów w grudniu ubiegłego roku, gdy lotnicy startowali z Babich Dołów w śnieżycy, z ograniczoną widocznością.

Stawiając czoła zmiennej i nie do końca korzystnej dla „Bryzy” pogodzie, niemal do samego końca nie byli pewni, czy uda im się wylądować na docelowym lotnisku. Co jednak zrobić, kiedy ktoś walczy o życie i czeka na swoją szansę? Wyzwanie podjęte, na szczęście ze szczęśliwym zakończeniem. O przebiegu tej wymagającej akcji wspomina kpt. pil. Michał Nawojczyk.

– Polecieliśmy po zespół transplantologów do Krakowa, a potem z powrotem na Pomorze, gdzie znajdował się dawca. Następnie mieliśmy przetransportować lekarzy do Katowic. Zapowiadała się długa misja, więc dla bezpieczeństwa zaangażowaliśmy dwie załogi lotnicze. I dobrze się stało, bo akcja, która miała zakończyć się o godzinie 14:00 skończyła się przed północą – wspomina kpt. pil. Michał Nawojczyk z 43. Bazy Lotnictwa Morskiego w Gdyni Babich Dołach.

Medycy na pokładzie, pora startować. Wówczas pojawiają się poważne kłopoty: załamanie pogody. Cudem pilotom udaje się ruszyć z pasa startowego, ale gdy powoli zbliżają się do Katowic, warunki atmosferyczne blokują możliwość bezpiecznego podejścia do lądowania.

– Zasugerowano nam lądowanie we Wrocławiu. To jednak zbyt daleko od Katowic, więc lekarze nie zdążyliby wszczepić serca na czas. Nie było wyjścia, trzeba było zaryzykować i liczyć na to, że pogoda poprawi się w czasie lotu. Szczęście nam sprzyjało, bo finalnie bezpiecznie wylądowaliśmy w Katowicach – mówi kapitan Nawojczyk.

I tak, choć przeważnie w bardziej sprzyjających okolicznościach przyrody, aż 15 razy w przeciągu ostatnich 12 miesięcy. Obok bazy lotniczej w Krakowie i wielkopolskim Powidzu, Gdynia to jedno z zaledwie trzech miejsc w Polsce, skąd wojskowi piloci regularnie startują po narządy na zlecenie transplantologów.

Tak zaczynała się jedna z najbardziej wymagających „Akcji Serce” w 2022 roku na lotnisku w gdyńskich Babich Dołach, fot. kmdr ppor. Marcin Braszak / BLMW
Wiele lat doświadczeń

Jak się to zaczęło? Trzeba sięgnąć aż do 1985 roku, gdy w Polsce szlaki dla przeszczepów organów przecierał profesor Zbigniew Religa. Na jego osobistą prośbę ówczesny szef Sztabu Generalnego po raz pierwszy zezwolił na uruchomienie transportu lotniczego – wojskowy samolot pokonał trasę z podszczecińskiego Goleniowa aż na Śląsk, do kliniki w Zabrzu. Tempo przelotu sprawiło, że bijące serce zdążyło w porę trafić do pacjenta czekającego na skomplikowany zabieg.

Dziś „Akcja Serce” to już oficjalna nazwa działań, które lotnicy wykonują na mocy porozumień między Ministerstwem Obrony Narodowej i Ministerstwem Zdrowia. Stała umowa dotycząca transportu organów na pokładzie samolotów obowiązuje od 2011 roku.

Doświadczenia wojskowych pilotów stacjonujących w gdyńskich Babich Dołach sięgają jednak 2007 roku. Wówczas Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej na prośbę lekarzy z Gdańska po raz pierwszy wysłała swoich ludzi na przelot po trasie Gdynia – Bydgoszcz – Gdynia.

Co ciekawe, początkowo w transportach medycznych wykorzystywano śmigłowce, a od 2014 roku – tylko samoloty. Do tej pory w regularnych akcjach uczestniczą załogi wspomnianych samolotów transportowo-desantowych M28B „Bryza”. Warto dodać, że gdyńscy piloci zdążyli już „zadebiutować” w 2023 roku – w pierwszą „Akcję Serce” wybrali się w sobotę, 7 stycznia do Wrocławia, otwierając tym samym na nowo licznik swoich misji ratujących życie.

Na zdjęciu głównym: Transplantolodzy na płycie lotniska – tak wygląda przebieg akcji transportowych, fot. kmdr ppor. Marcin Braszak / BLMW
Print Friendly, PDF & Email