Wyobrażacie sobie „meksykańską falę” na trybunach w kompletniej ciszy? Takie rzeczy tylko w blindfutbolu, czyli piłce nożnej dla osób niewidomych. Na igrzyskach w Paryżu właśnie nastąpił w niej KONIEC EPOKI. Pierwszy mecz w historii przegrała Brazylia. Teraz rządzą w nim „francuski Messi”, specjalista od prawa handlowego i stroiciel fortepianów z kulą w głowie.
W sobotę wieczór, po fenomenalnym finale rozegranym na arenie pod wieżą Eiffla, po raz pierwszy w historii złoty medal zdobyła reprezentacja Francji, pokonując po rzutach karnych Argentynę 3:2.
Sensacja, bo od wprowadzenia blindfutbolu do programu igrzysk paralimpijskich w Atenach w 2004 roku wszystkie złote medale wygrywała Brazylia. Mało tego, do czwartku Canarinhos nie przegrali nigdy meczu na igrzyskach. A właśnie wówczas zostali pokonani przez Argentynę i w sobotę wieczorem musieli zadowolić się jedynie brązowym medalem.
Cisza!
Na arenie, na której podczas igrzysk olimpijskich odbywał się turniej siatkówki plażowej, niewidomych piłkarzy oklaskiwało 11 tys. widzów. Oklaskiwało do pierwszego gwizdka, ponieważ mecz obywa się w kompletnej ciszy – zawodnicy muszą słyszeć dźwięczącą piłkę (dzięki temu wiedzą zawsze, gdzie jest), siebie nawzajem, żeby się nie zderzyć, co potrafi być niezwykle bolesne, a także słyszeć bramkę – tak, słyszeć, ponieważ w kluczowych momentach, jak rzut wolny, karny czy rożny trener atakującej drużyny opukuje metalowym patykiem oba słupki i poprzeczkę, żeby zawodnicy ją sobie zwizualizowali.
Toteż podczas sobotnich meczów blindfutbolu przez arenę co rusz przelewała się milcząca, ale jak najbardziej radosna „meksykańska fala”. Wuwuzele, zagłuszające wszystko niczym lądujący boeing, odzywały się tylko w przerwach, milknąc na charakterystyczne „szszszszszsz” z głośników.
W karnych najpierw Martin Baron wykonał „jedenastkę” niczym Zinedine Zidane w finale mistrzostw świata w Niemczech w 2006 roku, odbijając piłkę od poprzeczki.
Następnie francuski bramkarz, Alessandro Bartolomucci, którego idolem jest Gianluigi Buffon, obronił strzał wykonywany przez Nahuela Heredię. Uwaga: bramkarze jako jedyni w drużynie widzą. Często są to byli profesjonalni piłkarze.
Messi blindfutbolu
Stadion eksplodował! A jeszcze bardziej, gdy chwilę później Frédéric Villeroux celnym strzałem przesądził losy meczu! Właśnie Villeroux, który – żeby dobić przegranych Argentyńczyków – nazywany jest „Messim blindfutbolu”.
Urodzony w Montpellier w 1983 roku od dzieciństwa zmagał się z chorobą wzroku. Powoli go tracił i nie było na to lekarstwa. Do 15. roku życia grał w piłkę normalnie z kolegami ze szkoły i podwórka. Ale widział ją coraz gorzej, coraz częściej zderzał się z rywalami i kolegami z zespołu. Zaczynało się robić niebezpiecznie dla niego samego i reszty.
W 1998 roku, tuż po zdobyciu przez Francję historycznego pierwszego mistrzostwa świata na turnieju we własnym kraju, założył na oczy czarną opaskę i zaczął przygodę z blindfutbolem. By 26 lat później, jako kapitan „Les Bleus”, grający z „10” na plecach, poprowadzić drużynę do zwycięstwa w turnieju we własnym kraju, zdobywając historyczny złoty medal igrzysk paralimpijskich.
W Paryżu to jego jedyny gol z Kolumbią wprowadził Francję do finału z Argentyną.
– Nazywamy go istotą pozaziemską, bo gra jak kosmita – śmieje się francuski obrońca, Hakim Arezki.
Patrząc jak gra, ciężko uwierzyć, że nie widzi (a przecież, by wyeliminować ewentualne nierówności, zawodnikom przed meczem dokładnie zaklejane są oczy). Drybluje, robi nagłe zwroty, odbiera rywalom piłkę. W ostatniej akcji finału wślizgiem zablokował strzał Argentyńczyka na bramkę.
– To obecnie najlepszy zawodnik na świecie. Jest piłkarzem kompletnym. Dominuje nad resztą pod względem technicznym, taktycznym, atletycznym, mentalnym, psychologicznym. Nie ma sobie równych – komplementuje trener reprezentacji Francji, Toussaint Akpweh.
Od początku spisywał się rewelacyjnie i był liderem drużyny. Na igrzyskach w Londynie w 2012 roku zdobył z Francją srebrny medal. Rok później porzucił sport, bo jak tłumaczy, przestał mu dawać radość. Nie grał aż do 2018 i wrócił. I to w wielkim stylu!
Prawnik na pół etatu
Blindfutbolowa reprezentacja Francji jest równie multikulturowa, jak drużyna Didiera Deschampsa. Kluczową rolę w sukcesie odegrał m.in. urodzony w Mauretanii Ahmed Tidiane Diakité. Niewidomy niemal od urodzenia, przybył do Francji dopiero w wieku 29 lat. I – jak opowiada – życie zaczęło się dla niego na nowo.
– W dawnej ojczyźnie byłem kompletnie niesamodzielny. Rodzina we wszystkim mnie wyręczała, nie umiałem niczego robić sam. To była oczywiście oznaka miłości i współczucia z ich strony. We Francji nauczyłem się robić wszystko sam, zaczynając od poruszania się, podróżowania, ogarniania najpierw najprostszych, a potem coraz bardziej skomplikowanych czynności. Piłka nożna wjechała jako naturalna konsekwencja – mówi.
Khalifa Youmé pochodzi z Senegalu. Gaël Rivière urodził się we francuskim terytorium zamorskim Reunion. W wieku 14 lat przeprowadził się do Paryża.
– Życie niewidomego na Reunionie nie było łatwe. We Francji nauczyłem się mnóstwa sztuczek ułatwiających życie. Nauczyłem się poruszać po ulicy, ale przede wszystkim pracować na komputerach i surfować po internecie. Pozwoliło mi to skończyć prawo handlowe. Pracuję jako prawnik w kancelarii, która zgodziła się, żebym w roku paralimpijskim mógł przejść na pół etatu, by mieć czas na codzienne treningi.
Kula w głowie
Jest jeszcze Hakim Arezki z Algierii. Miał 17 lat, gdy stracił wzrok podczas „Czarnej Wiosny”, po postrzeleniu w głowę w czasie demonstracji w Kabylii (tzw. „Printemps noir” wybuchła w 2001 r. po zamordowaniu licealistki przez żandarma na posterunku policji, co wywołało pokojowe demonstracje, z udziałem wielu uczniów, spacyfikowane przez siły rządowe). Jedna z kul uszkodziła Hakimowi nerw wzrokowy, druga trafiła w prawą kostkę.
Leczenia odmówiły mu trzy różne szpitale, aż mieszkający we Francji ojciec ściągnął go do siebie. Hakim przybył do Paryża wciąż z kulą w głowie.
Po rehabilitacji trafił do Narodowego Instytutu dla Młodych Niewidomych w Paryżu, gdzie nauczył się m.in. czytać alfabetem Braille’a. A także wyuczył się zawodu – został stroicielem fortepianów i ukończył studia muzyczne. Tam też odkrył blindfutbol, bo piłkę nożną kochał od dziecka. Jego idolem do dziś jest Zinedine Zidane.
– Mam dwie ojczyzny – mówi. – Algieria sprowadziła mnie na świat, ale Francja uratowała mi życie. Nie wiedziałbym, którą z nich wybrać, kocham obie. Próbowałem rozkręcić blindfutbol w Algierii, znalazłem zawodników, którzy chcieli stworzyć drużynę. Ale sport nie istnieje tam na takich samych zasadach, jak we Francji.