Do trzech razy sztuka! Po dwóch poprzednich edycjach, w których przegrali w finale, teraz ampfutboliści Wisły Kraków okazali się najlepsi. – W końcu ten sukces wynagrodził nam niełatwe przygotowania, dwa poprzednie przegrane finały i ciężką, często niewdzięczną pracę na treningach – mówi trener Wisły Kraków Bogdan Kapłon, którego syn, Krystian, został MVP turnieju oraz królem strzelców tegorocznej Ligi Mistrzów.
To największy międzynarodowy sukces w historii klubowego ampfutbolu w Polsce. Dwa lata temu w finale rozgrywanym w Krakowie Wiślacy ulegli drużynie Etimesgut Ankara 2:5. Z kolei przed rokiem w Esteponie musieli ustąpić tureckiej drużynie Sahinbey, z którą przegrali w finale 2:3.
I to właśnie z tą drużyną los skojarzył zespół trenera Bogdana Kapłona już w pierwszym spotkaniu fazy grupowej tegorocznej Champions League. Krakowianie poradzili sobie jednak znakomicie, bo wygrali z mistrzami Turcji 3:0 po dwóch bramkach Krystiana Kapłona i jednej Davida Mendesa.
– Do tej pory Ligę Mistrzów wygrywały tylko tureckie kluby, więc mecz z nimi na samym starcie od razu wyzwolił w nas ogromne pokłady energii. Dlatego tym bardziej cieszy fakt, że pokonaliśmy ich, i to dość pewnie – przyznał Kapłon.

W drugim piątkowym spotkaniu zespół spod Wawelu rozbił angielski Everton aż 8:0. Strzelanie rozpoczął Jakub Kożuch w 13. minucie, na 2:0 podwyższył David Mendes, a później po hat-tricku ustrzelili Krystian Kapłon i Kamil Grygiel. Tym samym Wisła była już pewna awansu do półfinału, choć do rozegrania miała jeszcze jedno spotkanie grupowe.
Krakowianie jednak nie odpuścili i poradzili sobie z Cork City wygrywając 3:1. Przed przerwą do siatki rywali trafili Harry Ash i Kamil Grygiel, a tuż po niej – Jakub Kożuch. Zespół z Irlandii był pierwszym na tym turnieju, który zdobył bramkę przeciwko Wiślakom. W 35. minucie honorowe trafienie dla Cork City zaliczył Kevan O’Rourke.
Sobotni wieczór to czas półfinału. Wisła Kraków zmierzyła się w nim z włoską Vicenzą Calcio i znów udowodniła swoją klasę. Już w piątej minucie Krystian Kapłon otworzył wynik spotkania, a później dołożył kolejną bramkę w piątej minucie… drugiej połowy. Gola kontaktowego dla przeciwników w 35. minucie zdobył Emanuele Padoan, lecz mistrzowie Polski odpowiedzieli na to trafieniami Davida Mendesa oraz Jakuba Kożucha i w ten sposób zapewnili sobie trzeci z rzędu awans do finału Ligi Mistrzów.
A w nim przyszło im zmierzyć się z hiszpańskim CD Flamencos Amputados Sur, który także – do finału – był niepokonany w tym turnieju. W 13. minucie prowadzenie Wiśle dał Przemysław Świercz i długo się ono utrzymywało. Jednak w 46. minucie na 1:1 trafił Aitor Palomeque Florido. Dwie minuty później zwycięską bramkę dla Białej Gwiazdy zdobył David Mendes pieczętując tym samym triumf w Lidze Mistrzów.
– Nie da się opisać tej radości. Jesteśmy pierwszym polskim klubem w historii, który zwyciężył w Lidze Mistrzów. To ogromny zaszczyt, ale przede wszystkim duma z całego zespołu, który wkładał maksimum serca w treningi i każde spotkanie, a także sztabu, który nas do nich pieczołowicie przygotowywał – mówił świeżo po zwycięskim finale Kamil Grygiel.

– Wiedziałem, że w tej drużynie jest ogromny potencjał, więc tym bardziej cieszy mnie zwycięstwo w Lidze Mistrzów. W końcu ten sukces wynagrodził nam niełatwe przygotowania, dwa poprzednie przegrane finały i ciężką, często niewdzięczną pracę na treningach – podkreśla trener Wisły Kraków Bogdan Kapłon.
Dodatkowo, szkoleniowiec Białej Gwiazdy miał jeszcze jeden powód do dumy. Jego syn, Krystian, został MVP turnieju oraz królem strzelców tegorocznej Ligi Mistrzów.