Nawracające infekcje dróg moczowych dokuczają najczęściej kobietom. Mogą się pojawiać nawet kilka razy w roku, przez co znacznie obniżają jakość życia pacjentek. Powodem nawrotów jest zwykle niedoleczona albo niewłaściwie leczona wcześniej infekcja, ale każda z nich pogarsza stan śluzówki pęcherza moczowego, przez co leczenie jest coraz trudniejsze. Antybiotyki nie zawsze są w stanie kompletnie zniszczyć populację bakterii, wtedy stosuje się również tzw. farmakoterapię dopęcherzową.
– Nawracające infekcje dolnych dróg moczowych to ogromny problem dotyczący zarówno Polek, jak i Polaków, ale głównie pań. To infekcje, które nawracają więcej niż dwukrotnie w ciągu roku. Są przyczyną cierpienia, nasilonych dolegliwości dyzurycznych [trudności w oddawaniu moczu – red.]. W zasadzie jeżeli pacjentka wejdzie w ciąg takich infekcji, bardzo trudno jest go przerwać – mówi agencji Newseria Biznes prof. Piotr Radziszewski, kierownik Kliniki Urologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Kobiety trafiają do urologa częściej niż mężczyźni. Wynika to z uwarunkowań anatomicznych: u kobiet cewka moczowa jest znacznie krótsza i mniejsza niż u mężczyzn. Jedną z najczęstszych przyczyn wizyt u urologa są właśnie nawracające infekcje dolnych dróg moczowych. Powodem nawrotów jest zwykle niedoleczona albo niewłaściwie leczona wcześniej infekcja dolnych dróg moczowych. Te bardzo powszechnie powodują bakterie z rodzaju Escherichia coli, które przyczepiają się do śluzówki pęcherza i stopniowo ją niszczą. Dlatego każda infekcja bakteryjna powoduje zniszczenie śluzówki pęcherza.
– Najprościej uzmysłowić sobie, co dzieje się w naszym pęcherzu, na przykładzie zapalenia gardła. Wszyscy doskonale wiemy, że mamy wtedy czerwone gardło, które drapie, piecze, boli i które pod wpływem jakichkolwiek płynów bardzo nam dokucza. Taka sama śluzówka znajduje się w pęcherzu moczowym i niszczą ją kolejne infekcje, kolejne wzrosty bakterii w pęcherzu moczowym. Przez to bakterie niejako wgryzają się w ścianę pęcherza moczowego. Dlatego tak trudno jest wyleczyć nawrotowe infekcje, nawet stosując celowane antybiotyki – mówi prof. Piotr Radziszewski.
Przy każdej infekcji dróg moczowych urolog powinien zlecić posiew moczu, który wykaże, jaki rodzaj drobnoustrojów za nią odpowiada, i określić jego wrażliwość na antybiotykoterapię. Leczenie infekcji dolnych dróg moczowych przeważnie zaczyna się od farmakoterapii doustnej, ale antybiotyki nie zawsze są w stanie kompletnie zniszczyć populację bakterii. Wtedy stosuje się również farmakoterapię dopęcherzową (tzw. wlewki). Jej zadaniem jest odbudowa warstwy tzw. GAG-ów w śluzówce pęcherza moczowego.
– Analogicznie stosujemy różnego rodzaju tabletki do ssania, które chronią śluzówkę w gardle. W pęcherzu moczowym za ten efekt obronny odpowiedzialna jest tzw. warstwa glikozaminoglikanów, kolokwialnie mówiąc GAG-ów. W przypadku pacjentek z nawrotowymi infekcjami dróg moczowych te GAG-i są kompletnie zniszczone. Można je odtworzyć, stosując syntetyczne glikozaminoglikany. Najczęściej stosuje się tutaj kwas hialuronowy połączony z siarczanem chondroityny. Te dwie substancje razem powodują łatwiejsze przyleganie do ściany pęcherza – mówi prof. Piotr Radziszewski.
Farmakoterapia dopęcherzowa pozwala zregenerować uszkodzoną błonę śluzową pęcherza moczowego, co zapobiega przenikaniu odpowiedzialnych za infekcję drobnoustrojów do głębszych warstw ściany pęcherza.
– Kiedy już mamy odtworzoną warstwę glikozaminoglikanów, zdecydowanie łatwiej jest stosować antybiotyki, bo ta warstwa niejako odpycha bakterie od ściany pęcherza moczowego. Natomiast po wyleczeniu i uzyskaniu jałowego posiewu moczu od czasu do czasu powinniśmy naszemu pęcherzowi dostarczyć te syntetyczne glikozaminoglikany po to, żeby łatwiej było mu się regenerować i żeby te infekcje nie nawracały – mówi kierownik Kliniki Urologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.