Powoduje wydzielanie endorfin – hormonów szczęścia, pomaga zwalczać stres i działa jak antydepresant, pomaga zachować lub odzyskać sprawność fizyczną i zmniejsza bóle, wreszcie – jest okazją do spotkania rówieśników i nawiązania nowych relacji. Gdyńscy seniorzy spotykają się na tańcach w 12 różnych klubach, 6 razy w tygodniu.
W oknach Miejskiego Klubu Seniora Orłowo żaluzje są szczelnie zaciągnięte, ale przez otwarte drzwi na ulicę Orłowską płyną dźwięki skocznej muzyki: „Czaka-czaka, to taniec wszystkich ludzi, więc pora się obudzić, by tańczyć z nimi wraz…”.
Na parkiecie ponad dwudziestka seniorek i seniorów. Tańczą solo, wyrzucając żywiołowo w górę ręce, lub spokojniej w parach. Kilka osób obserwuje parkiet zza stolików, na których migają płomyki świeczek. Stroje mieszane – luźne koszule i T-shirty lub dyskretna elegancja bluzek, sukienek, marynarek, fularów i krawatów.
Za konsolą Barbara Kwiatkowska, od 15 lat animatorka klubu. Ma na dysku setki utworów nagrywanych latami oraz odpalony na ekranie YouTube.
– Największą trudnością jest znaleźć odpowiednią muzykę, tak żeby w tym samym czasie mogły potańczyć osoby same, jak i pary. Utwory nie mogą być więc ani za wolne ani za szybkie. Ale mam komfort, bo wybieram muzykę, która mi się najbardziej podoba do tańca i przypadła też seniorom do gustu. Po 15 latach pracy mam już takie doświadczenie, że wiem przy czym oni będą się dobrze bawić. Są takie przeboje, które muszą być obowiązkowo co tydzień, są i sezony na piosenki – mówi animatorka i wyjaśnia, kto przychodzi na taneczne wieczorki. – Przede wszystkim ci, którzy lubią tańczyć, ale też osoby, które potrzebują gimnastyki. Jeżeli przychodzą w inne dni na zajęcia tańca latino solo i choreo terapii, to przychodzą również po prostu potańczyć, co traktują jako gimnastykę. Ale też przychodzą pary, które lubią potańczyć tak, jak kiedyś na dansingach – mówi animatorka, sama bujając się za monitorem.
Seniorzy przyjeżdżają z całej Gdyni, nie tylko z Orłowa. I o każdej porze roku.
Kiedyś, był listopad, gradobicie potworne. No to dzisiaj odpoczniemy – myślałam – na wieczorek taneczny nikt nie przyjdzie. A tu godzina 15:00 i w mig klub zapełniony. Obojętne – upał, szkwał – zawsze jest pełno. Po prostu chcą wychodzić z domu. Czasem jest tak, że ktoś długo choruje, i gdyby nie wiedział, że zaraz po chorobie przyjdzie tutaj, to by się już nie wykaraskał. To że ma tutaj znajomych, ma swoje miejsce, to trzyma go przy życiu, szybciej dochodzi do zdrowia. Poczucie osamotnienia to jest najcięższa choroba u seniorów. A jak mają swoje miejsce, znajomych, dobrze się tu czują, to widać, że można dłużej pożyć.
A teraz idziemy na herbatę
Gdy milkną dźwięki „W twoim świecie znowu pada deszcz”, kolejnego po „Chaka, chaka” obowiązkowego obecnie na tańcach utworu, Barbara Kwiatkowska ogłasza przerwę. Czas na chwilę wytchnienia, rozmowy przy napojach i ciasteczkach. Do bufetu po herbatę i kawę podchodzą Teresa Białek z przyjaciółką Bożeną.
– Ja przyjechałam specjalnie z Redy z moim partnerem z Gdyni i koleżanką z Orłowa. Nigdzie nie ma tak wspaniałej atmosfery i muzyki dostosowanej pod wiek uczestników – typowe, klasyczne utwory, starsze i współczesne. Prowadząca jest na najwyższym poziomie, fantastyczna kobieta – chwali pani Bożena. – Obkolędowałam z partnerem różne miejsca taneczne i tu jest najlepiej. No i godziny są typowo emeryckie, od 15 do 18, a nie wieczorem, kiedy emeryci już śpią.
Pani Teresa z kolei mieszka pięć minut od klubu. Na tańcach w każdą środę, przez okrągły rok, oprócz postu i adwentu. I tak od 15 lat, od kiedy powstał klub. Ale przychodzi nie tylko na tańce.
Zajęcia są bardzo różne, również artystyczne. W poniedziałek jest karaoke, w środę przedpołudniem trening umysłu – coś wspaniałego – wylicza Teresa Białek. – Gdy jeszcze żył mój mąż, też chodziliśmy potańczyć, ale raz na kilka miesięcy, na bale do Orbisu. A teraz co tydzień jestem, żeby popatrzeć, posłuchać pięknej muzyki, porozmawiać i potańczyć z koleżankami. Mój mąż już od 7 lat nie żyje. Więc co będę siedziała i płakała? A jak niektórzy mówią – poznasz na tańcach jakiegoś pana, to mówię – niańką to mogłam być mojego męża. Jak się poznało za czasów młodości i się 60 lat z nim przeżyło, to można było niańką mu być. Ale nie teraz. Dlatego musiałby być 20 lat młodszy – śmieje się Teresa – ale takiego nie znajdę. Wolę więc tańczyć z koleżankami.
Taniec łączy
Jednak na wieczorkach tanecznych zawiązują się nie tylko nowe znajomości i przyjaźnie, ale też głębsze relacje.
– Ja jestem tutaj najbardziej przegranym człowiekiem, sam biedny w kącie siedzę. Przyjaciół za dużo nie mam, bo nie mam jak się zaprzyjaźniać, jak żona patrzy – uśmiecha się szelmowsko spod rogowych okularów pan Ryszard i patrzy na animatorkę klubu. – Akurat okazuje się, że to jest moja żona. Robi dobrą robotę. Przychodzę tu na choreo terapię, na latino i oczywiście na tańce. Tu się najlepiej tańczy. Nawet jak pojechaliśmy do sanatorium, takich tańców nie było.
Barbara Kwiatkowska poznała Ryszarda w klubie, a właściwie przed nim.
Ryszard – Szedłem sobie 15 lat temu w styczniu na spacer, wracałem z mola. A ta pani (wskazuje na Barbarę) stała przed drzwiami i naganiała na tańce, łapała ludzi z ulicy. Weszliśmy, usiedliśmy, popatrzyliśmy. I tak siedzę tu w kącie do tej pory. Sieć zarzuciła, zostałem złapany i zakończyło się małżeństwem.
Barbara – Taki marketing prowadziłam, bo musiałam powiadomić seniorów o otwarciu klubu. Wtedy oprócz „Ratusza” to była najlepsza metoda. Seniorzy przychodzili do starej apteki, która tutaj była, i ja ich od razu zapraszałam. Bo nie wszyscy mają odwagę, żeby przyjść samemu. Dużo osób znajduje tutaj swoje towarzystwo. Siadają razem i zawiązują się przyjaźnie. Czasem to działa prawie jak biuro matrymonialne – uśmiecha się animatorka.
Nie tylko klub seniora
Tańce organizowane są zarówno w miejskich klubach seniora, jak i innych miejscach. W sumie seniorzy mogą wybierać w Gdyni między 12 różnymi lokalami, a bawić się mogą niemal codziennie.
– Przyjemność z tańca można czerpać w każdym wieku. Dla seniorów to nie tylko możliwość radosnego spędzenia wolnego czau, ale także wspaniałe ćwiczenia, które korzystnie wpływają na zdrowie fizyczne i psychiczne. Taniec powoduje wydzielanie hormonów szczęścia endorfin, zwalcza nudę, stres i działa jak antydepresant, pomaga zachować sprawność fizyczną i zmniejsza dolegliwości bólowe. A co równie ważne, wyjście na tańce to okazja do spotkania znajomych i nawiązania nowych znajomości i przyjaźni – mówi Michał Guć, wiceprezydent Gdyni ds. innowacji. – Dlatego w miejskich klubach seniora tańce organizowane są kilka razy w tygodniu i wszędzie cieszą się wielkim zainteresowaniem gdyńskich seniorów – bardzo aktywnej, pełnej życia grupy mieszkańców.
Dokąd na tańce?
- MIEJSKI KLUB SENIORA ORŁOWO, ul. Orłowska 66 – środy, 15.00-18.00
- MIEJSKI KLUB SENIORA WITOMINO, ul. Widna 8 – Czwartki, 16.00-19.00
- MIEJSKI KLUB SENIORA WIELKI KACK, ul. Lipowa 15 – Czwartki, 15.00-18.00
- MIEJSKI KLUB SENIORA CHYLONIA, ul. Wawrzyniaka 4 – Poniedziałki, 14.00-17.00
- MIEJSKI KLUB SENIORA PÓŁNOC, ul. Śmidowicza 49 – raz w miesiącu – ogłoszenie bieżące
- KLUB SENIORA „ISKIERKA”, Karwiny, ul. Korzenna 15 – Soboty od 15.00
- KLUB SENIORA „OKSYWIE”, ul. Płk. Dąbka 189 – Niedziela 15.00-19.00
- KLUB SENIORA „REMUS”, ul. Rozewska 1 – Środy od 16.00
- RESTAURACJA POLONIA, ul. Świętojańska 92 – „Romantyczne czwartki”, 17.00-20.30
- DOM PRZYJĘĆ U ELVISA & MARYLIN, Babie Doły, ul. Zielona 37 – Sobota, 18.00-24.00
- KONSULAT KULTURY, ul. Jana z Kolna 25 – „W rytmie swinga i bluesa”, raz w miesiącu, sobota od 19.30
- RESTAURACJA RÓŻA WIATRÓW, ul. Jana Pawła II 2 – Piątki, 18.00-24.00
Więcej o gdyńskich klubach seniora i organizowanych w nich zajęciach na stronie www.cas.gdynia.pl.