Dr Zaczyński: W Dover wykonaliśmy ponad 1,2 tys. testów

Dr Zaczyński: W Dover wykonaliśmy ponad 1,2 tys. testów
Fot. Pixabay

W Anglii wykonaliśmy ponad 1,2 tys. testów. Sprawdzaliśmy ciężarówkę za ciężarówką. Po całej nocy robienia wymazów, zmęczeni, zobaczyliśmy piękny widok pustego placu przed portem – powiedział PAP dyrektor Szpitala Tymczasowego na Stadionie PGE Narodowy dr Artur Zaczyński, który brał udział w akcji testowania kierowców w Dover.

– Otrzymałem pytanie w Wigilię około godziny 14:00, czy jesteśmy w stanie polecieć do Dover i pomóc. Powiedziałem, że potrzebuję 10 minut. A po 10 minutach powiedziałem, że to zrobimy. Na początku się zgłosiło 20 osób, a finalnie na lotnisku było 37 osób – wspomina w rozmowie z PAP dr Artur Zaczyński.

Wskazał, że po dotarciu na miejsce polscy ratownicy w Dover zastali „totalny chaos”. – Dużo służb, dużo wojska i olbrzymie napięcie wśród kierowców – powiedział.

Dodał, że pracę zaczęli o północy. Na początku medycy podzielili się na dwuosobowe zespoły i w porozumieniu z wojskiem szli i po kolei testowali ludzi w ciężarówkach i samochodach. – Ci, których testowaliśmy, bardzo nam pomagali. Wysiadali w maskach, dawali sobie zrobić wymazy. Dostawali płytki z wymazem i czekali na żołnierzy, którzy sprawdzali, czy wynik po 15 minutach jest dodatni czy ujemny. Następnie wojsko wystawiało im certyfikat – opowiadał.

Dr Zaczyński wyjawił, że w trakcie akcji zużyto ponad 1,2 tys. testów. – Ale to nie było 1,2 tys. ciężarówek. Bo zdarzało się, że w ciężarówce były dwie osoby. Sprawdzaliśmy też vany wieloosobowe, w których jechało kilkanaście osób oraz całe rodziny, które jechały z przyczepami – podkreślił.

– Wśród osób, które sprawdziliśmy, byli m.in. Ukraińcy, Białorusini, Litwini, Łotysze, Bułgarzy. Nie tylko Polacy. Nie można było rozgraniczyć i podchodzić tylko do Polaków, to nie byłoby ludzkie – powiedział doktor, dodając, że jedynie w przypadku ok. 20 osób testy wykazały obecność koronawirusa. – Wielu z nich zdąży na święta obrządku wschodniego – dodał dr Zaczyński.

– Sprawdzaliśmy ciężarówkę za ciężarówką. Samochody stały w około 2-kilometrowym sznurze. Jedni mieli już wykonane testy. Inni mieli testy i certyfikaty. Jednak większość ich nie miała. Po ośmiu godzinach zakończyliśmy robienie wymazów i zastał nas piękny widok. Plac był pusty – dodał.

Zator przy przeprawie przez kanał La Manche to efekt niedzielnej decyzji Francji, która z powodu rozprzestrzeniającej się w Anglii nowej odmiany koronawirusa zamknęła na 48 godzin granicę dla przyjazdów z Wielkiej Brytanii. Restrykcje dotyczyły nie tylko ruchu pasażerskiego, ale też transportu towarów. W środę granica została otwarta, ale tylko dla osób z negatywnym wynikiem testu na obecność koronawirusa. (PAP)

Bartłomiej Figaj
Print Friendly, PDF & Email