Co to znaczy być dobrym obywatelem?

Co to znaczy być dobrym obywatelem?
Fot. Adminstrator

”Co to znaczy być dobrym obywatelem, dobrą obywatelką? Jak my, obywatele, bierzemy sprawy w swoje ręce i zmieniamy świat wokół nas?”- takie pytania zadała swoim czytelnikom redakcja portalu www.ngo.pl . A z okazji 5-lecia portalu i IV Ogólnopolskiego Forum Inicjatyw Pozarządowych ogłosiła konkurs na najlepsze wypowiedzi.

   Co się na pierwszy rzut oka zauważa w temacie konkursu, to pytanie i odpowiedź w jednym – zawiera tezę, że dobry obywatel jest aktywny i zmienia świat. W dalszej części redakcyjnej informacji czytamy, że chodzi o przedstawienie historii, ludzi, udanych przedsięwzięć w naszym otoczeniu, które obrazowałyby to, że wspólne działania tworzą, budują, zmieniają.
   Podoba mi się ten pomysł (i ten konkurs z nagrodami!), bo jak zauważył ktoś dowcipny, „50% Polaków nie zdaje sobie sprawy, że stanowi 50 % społeczeństwa”. A słowo „obywatel” – przynajmniej starszym Polakom – kojarzy się z „Panem Władzą” w niebieskim mundurku, którego uprzejme zaproszenie: „pozwólcie, obywatelu!”, raczej nie wróżyło nic dobrego.
   Tak się złożyło, że redakcja ngo.pl ogłosiła konkurs, a redakcja „Razem z Tobą”, nie pierwszy raz, doszła do wniosku, że systematyczna edukacja obywatelska jest nieodzowna i że nie da się uniknąć żmudnej pracy u podstaw. Przyznam, że idee pozytywistyczne – aczkolwiek niełatwe i nie tak efektowne, jak  różne „akcje” – są mi bliskie, jako dające solidne podstawy do zmian w sposobie myślenia. A skoro wszystko zaczyna się w mózgu, to trzeba zacząć od głowy. Hmm, widzę, że wyszło trochę dwuznacznie, ale może to i dobry kierunek. Bo mówi się np.: „ryba psuje się od głowy”, albo: „jak chcesz coś załatwić, to nie idź do d.., tylko do głowy”. Aluzja jest zapewne przejrzysta – edukacji potrzebują nie tylko „doły”, ale i „góra”. Ale o tym, potem, bo wracam jednak do myśli. –  ”Ludzie boją się myśli, jak niczego na świecie…” Poeta, który tak powiedział, wyjaśnia dlaczego: „Myśl jest buntownicza, rewolucyjna, niszczycielska, straszna, bezlitosna dla przywilejów, ustalonych instytucji i wygodnych przyzwyczajeń, anarchiczna, nieposłuszna prawu, obojętna wobec autorytetu.” Wygląda to bardzo bojowo i rewolucyjnie, a przecież się nie kłóci z pozytywnym programem. Tak już jest, że aby zbudować nowe, trzeba się pożegnać ze starym, tyle, że można to zrobić w różny sposób. Np. „poustawiać meble” w głowie i według nowych planów przekształcać i tworzyć rzeczywistość.
   Można chyba przyjąć, że nowożytna koncepcja społeczeństwa obywatelskiego wychodzi od pojęcia samostanowienia, przedstawionego już w XVIII wieku. Według J. J. Rousseau, przez ograniczenie władztwa państwowego, a rozszerzenie władztwa publicznego, o wszystkim decyduje wola ludu, która jednoczy i godzi każdego i wszystkich w sytuacji, gdy każdy o wszystkich i wszyscy o każdym, postanawiają to samo.
   Jedna z definicji mówi, że społeczeństwo obywatelskie, to społeczeństwo państwa demokratycznego, aktywne publicznie, świadome swoich celów – ekonomicznych, społecznych i politycznych, i  – uwaga, bo teraz będzie najważniejsze –  zdolne do samoorganizowania się dla realizacji tych celów. Tu warto wtrącić, że do myśli społeczeństwa obywatelskiego nawiązywały ruchy liberalne, socjaldemokratyczne i socjalistyczne.
   Najważniejszymi składowymi takiego społeczeństwa są – samorząd terytorialny i organizacje społeczne, ostatnio znane bardziej, jako organizacje pozarządowe. Ale punktem wyjścia do wszelkich dalszych rozważań – jest człowiek. Niezależny, nastawiony pozytywnie, aktywny, uczestniczący w każdego rodzaju działalności, która powstaje i rozwija się w jego najbliższym – lokalnym środowisku.
  Ale – może ktoś zapyta – o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi, czy da się to wytłumaczyć „na chłopski rozum”? Ależ, da się, da!  Najzabawniejszy i najtrafniejszym wyjaśnieniem, które przychodzi mi do głowy, jest kabaretowy tekst grupy „Otto”, który pamiętam mimo upływu lat co najmniej 10-ciu: „Obywatelu, zrób sobie dobrze sam/ przecież najlepiej wiesz/ o co w tym życiu chodzi/ obywatelu, zrób sobie dobrze sam/ nikt fachowiej ci nie dogodzi./ – tak to jakoś szło.
I w tym rzecz właśnie – nikt lepiej od nas nie wie czego potrzebujemy, więc – najprawdopodobniej – nikt lepiej nie rozwiąże naszych problemów. Na przykład, do zadań własnych gminy należy m.in. zaspokojenie potrzeb mieszkańców w zakresie ochrony zdrowia i dlatego, to lokalny samorząd decyduje czy miejski szpital, który wpadł w długi, trzeba „ratować” czy zamknąć, a „Warszawie” do tego zasię.  
  A organizacje pozarządowe? Te najogólniej biorąc, powstają „oddolnie” z inicjatywy obywateli, którzy stają przed jakimś problemem i widzą, że w pojedynkę go nie rozwiążą. Na internetowej stronie www.niepelnosprawni.info.pl, trafiłam niedawno na ciekawą sondę. Tak odpowiadano na pytanie ”Czego oczekujesz od organizacji pozarządowych?”: pomocy finansowej: – 19%, rzeczowej informacji: – 17%, organizowania czasu wolnego: – 7%, organizowania rehabilitacji: – 17%, organizowania szkoleń i grup wsparcia: – 17%, pośrednictwa zawodowego: – 17%, nie wiem, czym jest organizacja pozarządowa: – 6%.  
Właściwie ciekawa jest dopiero analiza odpowiedzi. Tylko 6% odpowiedziało, że nie wie czym jest organizacja pozarządowa, co oznacza, że organizacje społeczne istnieją w „świadomości zbiorowej” – i to byłoby jedno spostrzeżenie. A drugie – że oczekiwania pod adresem organizacji, to prawdziwy koncert życzeń – od wsparcia finansowego do pieczenia kiełbasek przy wtórze gitary.
Czy to coś znaczy? Ależ tak! Skoro tak dużo się od nich oczekuje, to świadczy, że organizacje są potrzebne i mają do spełnienia ważną rolę w życiu publicznym.  
I to by było na tyle tytułem wprowadzenia do edukacji obywatelskiej w „Razem z Tobą”. A całkiem serio – postaramy się oswajać i przybliżać Państwu ten temat – społeczeństwa, które stanowi kompromis między państwem, a społeczeństwem i jednostką, a jego obywatele zaspokajają potrzeby indywidualne i grupowe. Myślę, że warto poświęcić na to czas i miejsce, bo niewiedza rodzi nie tylko nieporozumienia, ale i bierność, a ta nie stworzy instytucji społeczeństwa obywatelskiego i nie wyartykułuje naszych realnych interesów.

   P.S. Jako zadanie domowe, proponuję Szanownym Czytelnikom zastanowić się, ile znacie organizacji pozarządowych na swoim terenie i czy wiecie czym się one zajmują. Ale to nie wszystko, bo przecież miesiąc, to mnóstwo czasu, więc trzeba odpowiedzieć sobie na jeszcze jedno pytanie: w ilu organizacjach działam i dlaczego tak mało?

Z organizacyjnym pozdrowieniem
Elżbieta Szczesiul-Cieślak :)

ngo – z ang. non-governmental organization – organizacja pozarządowa
  ESzC Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 518

Print Friendly, PDF & Email