Choroby zakaźne istniały od zawsze. Czynniki je wywołujące drogą ewolucji dostosowały się do warunków życia, na jakie napotykały się w organizmie człowieka. Nauczyły się wykorzystywać wszystkie sprzyjające im okoliczności, a w szczególności możliwość zdobywania pokarmu i powiększania swojej liczebności.
Dostosowanie wiązało się także nabyciem i ciągłą modyfikacją umiejętności neutralizowania lub obchodzenia mechanizmów obronnych organizmu, przy czym nasze organizmy wykształciły (i ciągle to robią) różne sposoby radzenia sobie z intruzami.
Problem jednak polega na tym, że drobnoustroje wyprzedzają nas o krok. Dlatego też z chwilą pojawienia się nowego czynnika (wirusa czy bakterii) dochodziło najpierw do rozwoju choroby, przy czym często zachorowania miały szeroki zasięg i przeistaczały się w epidemie o różnym zasięgu (w tym także pandemie). Przez wiele wieków choroby zakaźne, obok wojen, były największymi regulatorami wielkości populacji ludzkiej – w wiekach średnich doprowadzały do znacznych wyludnień w Europie (nawet do 90%).
Epidemie dżumy, cholery i tyfusu, a także innych chorób wędrowały po świecie razem z armiami i w trakcie innych wielkich migracji ludzkich. W erze wielkich odkryć geograficznych były „eksportowane” w rejony, w których dotąd nie występowały, powodując masowe zachorowania i śmierć w nieuodpornionych populacjach.
Choroby zakaźne zawsze towarzyszyły wojnom. Ocenia się, że w wyniku działań wojennych znacznie więcej ludzi ginęło od chorób niż bezpośrednio od odniesionych ran. Takie sytuacje miały miejsce jeszcze stosunkowo niedawno – w czasie I i II wojny światowej.
Rozprzestrzenianie się chorób zakaźnych wiązało się przede wszystkim z brakiem wiedzy dotyczącej ich przyczyny oraz znajomości metod zapobiegania, z antysanitarnymi warunkami życia oraz z głodem i nędzą.
Dopiero era rewolucji w nauce i technice umożliwiła odkrycie drobnoustrojów, poznanie ich biologii, a tym samym mechanizmów zakażania. W tym samym czasie dokonano także największych odkryć w dziedzinie medycyny, związanych z zapobieganiem i leczeniem chorób zakaźnych.
Koniec XIX i początek XX wieku to odkrycie szczepionek i antybiotyków
Postęp cywilizacyjny spowodował postępującą poprawę warunków bytowych, dotyczących zaopatrzenia w bezpieczną wodę i żywność, właściwego zagospodarowania ścieków i odpadów, warunków zdrowotnych miejsc zamieszkania itp.
Poznano i zastosowano techniki bezpiecznego udzielania świadczeń zdrowotnych, poprzez wprowadzenie zasad zapobiegania przenoszeniu chorób zakaźnych (aseptyka w szpitalach i innych zakładach lecznictwa – w trakcie zabiegów, operacji i opieki nad chorymi).
Zaczęto coraz szerzej stosować antybiotyki w leczeniu infekcji i chorób bakteryjnych. W końcu wprowadzono szczepienia ochronne, które stanowią pierwszą, najważniejszą, a czasami jedyną linię oporu przed chorobami zakaźnymi.
Szczepionki, które początkowo traktowano jako profilaktykę indywidualną (dotyczącą tylko osoby zaszczepionej), umożliwiły przy masowym użyciu gruntowne ograniczenie występowania chorób zakaźnych.
Pierwsze 2 dekady II połowy XX wieku to początek globalnej akcji masowych szczepień ochronnych. Doprowadziły one do radykalnego zmniejszenia zachorowalności i śmiertelności z powodu takich chorób jak błonica, choroba Heinego-Medina (polio), ospa prawdziwa, tężec, gruźlica, świnka itp. Szczytowym osiągnięciem szczepień było wykorzenienie ospy prawdziwej – fakt ten został ogłoszony przez WHO w 1982 r. Od tego czasu nie zanotowano żadnego zachorowania na tę chorobę. W latach 70-tych i później wprowadzano kolejne szczepionki, między innymi przeciw odrze, wirusowemu zapaleni wątroby typu B, które przyniosły podobne efekty.
Gdy wydawało się, że dzięki szczepieniom i antybiotykom opanowaliśmy choroby zakaźne, pojawiły się nowe zagrożenia – wirus HIV, wirus SARS, wirusy gorączek krwotocznych (min. Ebola), wirus Zika itp. Nauczyliśmy się także rozpoznawać istniejące wcześniej, ale nie diagnozowane choroby zakaźne i zakażenia – wirusowe zapalenia wątroby typu C, borelioza, kleszczowe zapalenia mózgu, wirus HPV jako czynnik raka szyjki macicy itp. Uświadomiliśmy sobie znaczenie innych problemów – zakażenia pneumokokowe, meningokokowe.
Niestety, zaczęły wracać do nas „stare” choroby, które uznaliśmy za opanowane. Sytuacja była już tak dobra, że w stosunku do niektórych z nich pojawiła się szansa na globalne wykorzenienie – polio, odra, różyczka (choroby objęte światowym programem eliminacji).
Odstąpienie od masowych szczepień przeciw tym chorobom, a także narastające zjawisko niechęci do szczepień sprawiły, że w ciągu ostatnich lat statystyki zachorowań zaczęły rosnąć. Zaczęliśmy niebezpiecznie zbliżać się do granicy 95% uodpornienia, której przekroczenia oznacza zachwianie odporności populacyjnej (zbiorowiskowej), która przestanie chronić osoby niezaszczepione. Doskonałym przykładem tego zjawiska jest odra, która nawet w naszym kraju, określanym przez światowych ekspertów w zakresie chorób zakaźnych jako wzór do naśladowania, zaczęła pojawiać się znacznie częściej niż dotychczas.
Na domiar złego, ostatnie lata przyniosły nam zapowiedź kryzysu w skutecznym leczeniu zakażeń bakteryjnych. Co raz częściej mamy do czynienia ze znanymi nam dobrze bakteriami, które nauczyły się neutralizować antybiotyki dotychczas skuteczne przeciw tym drobnoustrojom.
Rozpoznajemy w chwili obecnej szczepy wielolekooporne (antybiotykooporne) wśród prątków gruźlicy, pneumokoków, a także innych bakterii. Być może zbliża się moment, w którym zabraknie możliwości skutecznego leczenia antybiotykami prozaicznych dotąd infekcji. W tej sytuacji, jedyną skuteczną linią oporu będą szczepionki.